Masterful Magazine

Dziś rano tylko Bobka zrobiłem.
A teraz zbiór z wczoraj i dziś leci. Dużo warzyw było. Idzie solidny kaban!

Wczraj się piw opiłem, a dziś sram kapustą. Dziwne, ale jednak prawdziwe.

A czasem to takie kopsko zawale, że śmierdzi jak ze statej studni, z kanalizacji jakby, kanału miejskiego.

Dziś u mnie na podwórzu miało miejsce ciekawe zdarzenie. Wierzcie mi lub nie, ale nasrałem dziś na trawie balasa o długości 60 centymetrów. Wiem bo mierzyłem. Jak się rano obudziłem i wypiłem ciepłej herbaty z cytryną poczułem, że to się zbliża. I to konkretnie. Nie waliłem z 4 dni, ale jak mnie zaczeło cisnąć to chcąc, nie chcąc musiałem wybiec na podwórze. Na bosaka, butów nie zdążyłem założyć. Majty w dół, głęboki przysiad i jak zacząłem walić kope to końca nie było widać. Wielki, długi bałaś. Jeszcze po nim dwa pomniejsze dosrałem po kilka centymetrów. Smród niesamowity i para z niego biła. Później majtki w górę i do domu leżeć, wypoczywać. Leżę tak z dziesięć minut i słyszę babkę jak do domu wpada i biegiem szuka czegoś. Patrzę przez okno, a babka z widłami w rękach kłuje te gówno, które nasrałem. Pies przyleciał sąsiadów, bo my często furtkę mamy otwartą. Babka je kuła, a pies obszczekiwał. Później się okazało, że babka myślała, że to wąż. Nie dowidzi, a lata ma już swoje.

^ I to jest talent! Własnej roboty śmierdzący wąż!

Wpadłem wczoraj na jakże genialny pomysł by wypić mleko mną kaca.efekt? Żur z dupy i to przed samą robotą :/, ale nie ma lekko i dałem się radę przetrwać te niesprzyjające okoliczności

^ Na kacmajora najlepiej zrobić dzień wcześniej szałwię albo rumianek, posłodzić i rano na zimno pięknie koi wojenne rany

jestem na wyjezdzie z typem, który przepracował trochę latek w branży hotelarskiej. sprzedał mi sporo historii z udziałem gości hotelowych, poważnych biznesmenów, wszelkiej maści dyrektorów, mniejszych i większych celebrytów. lanie i sranie w windzie, do łóżka, narty od łóżka do łazienki, szczanie przez okno na głowy przechodniom i udawanie twardo śpiącego gdy wpadali do pokoju z ochroniarzem. hitem była pani prowadząca w tv program o jedzeniu która zasrała windę i pół pokoju. polacy umieją w sranie.

Gówniana sprawa

Przyszła już gastronomiczna jesień.
Na polach mienia się kolby kukurydzy, które po przegotowaniu obgryzam.
Są też śliwy i pierwsze jabłka.
Papryki i cebule. Również też ostre i słodkie. Jedne i drugie.
I tak od paru dni zajadam ich ku uciesze kich moich.
A i wyprozniam się co najmniej dwa razy dziennie. Tak jak na przykład teraz. Siedzę na tronie i defekuje.
Solidna masa idzie i właściwie nie ma jej końca. Gdybym w miejskim kiblu mógł zmierzyć balasa jak Maryjusz na podwórkie, to pewnikiem byłby metrer albo i półtora długości. Bo spłukiwać muszę na dwa razy.
Dalej idzie. Jelitka się oczyszczają.

Długie balasy są najlepsze. Moje tak jebią jakbym już zdechł, można stracić przytomność. Perfumy.

Zbieraj smród w woreczki i mróź.
Wystarczy do środka włożyć mokra chusteczkę i postawić w sraczu. Potem zamykasz i mrozisz.

Śmierdzące ohydnie gówno to oznaka choroby czy zdrowia?

To oznaka, że jesteś blisko epifanii, bo defekacja, tak jak pisał Gore Vidal, to najbardziej intymna i skomplikowana czynność fizjologiczna człowieka, jedyny moment, w którym tak naprawdę możesz bez przeszkód i w oderwaniu od świata zbliżyć się do Stwórcy.

A mnie dziś dopadła wydmuszka.
Znaczy się zatwardzonko.
Rano siadłem po kawie. Posiedziałem, pierdlem że dwa razy i wyjszlem z klipów bez rezultatu.
NIE chciało mi się!
Dopiero teraz jak trochu podrobów podjąłem, to ruszyłem na deskę.
Poszedł jeden długi balas, tak zwany Śliski Dariusz.
I na razie zwieracze nic dalej nie puszczają.
Zjem se jabłek ze jabłoni,
Moze dupę to pogoni.

Urodzinowy jaszczur uwolniony, czuję się usatysfakcjonowany

Usadzam wielkie sransko.
Mięsa pojadlem. Krowy pieczonej, takiej z większą ilością kolagenu. I poprawiłem warzywami. Tak ostatnie 2-3 dni.
I siedzie wysuwam długiego nieprzesadnie twardego kloca.
Do rze będzie się spało z przeczyszczonymi kichami.

Co trzeba zjeść, by osiągnąć taki efekt?

Upierdolić jakiegoś konkretnego balasa po jakimś kebabie z objazdowej budy, która z sanepidem za pan brat raczej nie jest, a potem z tej radości wrzucić do środka achtunga.