
Temat ma na celui wywołanie z lasu pewnego osobnika i skłonienie go do napisania jakiegoś elaboratu na temat AMT, ponieważ wiem, że 1). jest na tym forum osoba na tyle kompetentna żeby się na temat ww zespołu wypowiedzieć 2). ja sam takowych kompetencji nie posiadam. Ograniczę się więc do garstki najbardziej podstawowych informacji, dla tych, któ¶zy nie kumają nic.
Jeżeli kochasz HAWKWIND i GONG, padasz plackiem przed psychedelią z lat 60tych i w szczególności przed klasycznymi krautami, takimi jak CAN, NEU, AMON DUUL II, GURU GURU itd., nie boisz się improwizacji (ba, kochasz ją i wielogodzinne koncertowe jamy GRATEFUL DEAD), a do tego nieobce ci są rózne noisy, drony, berlin school i inne takie to niewątpliwie dobrze trafiłeś, bo panowie z AMT również to wszystko kochają kochają i grają tak, jakby nie istniało nic więcej. Teraz prosze przepuścić ww wpływu przez duża dawkę LSD i wpakować prosto do głowy bandy japońskich hipisów. Rezultatem jest wspomniany kolektyw.
No właśnie, kolektyw. Mózgiem ekipy jest niejaki Kawabata Makoto (to ten sympatyczny pan z długimi jasnymi włosami i ciemną brodą) i chyba można powiedziec, że ACID MOTHERS TEMPLE to własnie on. Ale nie tylko, bo zależnie od dobranej ekipy muzyków funkcjonują różne wersje tego kolektywu, z których dwa najbardziej znane to AMT & THE MELTING PARAISO U.F.O. (to jest, rzec można, okręt flagowy Świątyni - pod tym szyldem najwięcej koncertują i najwięcej wydają - średnio dwie, trzy płyty rocznie), oraz AMT & THE COSMIC INFERNO. Z innych można wspomnieć AMT SWR, ACID MOTHERS AFRIRAMPO, ACID MOTHERS GONG (kolaboracja z ekipą Daevida Allena), ACID MOTHERS GURU GURU (kolaboracja z GG), ACID MOTHERS & PINK LADIES BLUE (ciekawostka: w tym projekcie Makoto nie bierze udziału) i jeszcze kilka innych w których się trochę gubię. Kto kojarzy jako tako historię psychedelii, ten wie, że to podobny casus jak w przypadku GONG i jego offshotów, z tym, że tutaj jest to wszystko jak najbardziej zaplanowane i zamierzone. Kawabata Makoto to, jak się zdaje, psychedeliczny erudyta, który zbiera elementy z róznych klasyków rocka (kosmicznego, psychodelicznego i z innych) i układa z tego mozaikę, w której można się taplać do woli, wygrzebując skąd dane elementy pochodzą. A jednocześnie całośc stanowi coś więcej niż sumę elementów.
Teraz dochodzimy do głównej kwestii. AMT tworzą Japończycy, a Japończycy jak wiadomo mają to do siebie, że się NIE PPIERDOLĄ i jak coś robią, to na pełnej kurwie a nie na odwal. Skutkuje to rzecz jasna tym że makoto i jego koledzy są bardzo pracowici i pełna dyskografia AMT (wliczając wszystkie projekty) obejmuje, licząc lekko, spokojnie kilkadziesiąt albumów. Sam nie jestem pewien ile dokładnie, ale podejrzewam, że pewnie ok. 60 - 70. Wydanych w przeciągu niecałych dwóch dekad. Zorientować się w tym jest IMO dosyć cięzko, chociaż z tego co słyszałem - żaden album nie był słaby.
Sam znam raptem kilka albumów AMT & MELTING PARAISO UFO, oraz jeden od COSMIC INFERNO, więc w sumie można chyba powiedzieć, że nie wiem nic o AMT - ale coś może jednak owszem. Cięzko powiedzieć, że chłopaki grają muzykę łatwo przyswajalną. Mnóstwo tu rozpędzonych, psychodelicznych jamów - miliardy pogłosów i ech nakłądają się na siebie, gitara dziko wyje, bas pulsuje gdzieś w tle, syntezatory nie nadążają z wypuszczaniem strumieni blurpań i poplrprlplrpywań, LSD się instaluje, aż wreszcie kompletnie nie wiadomo o co chodzi, bo robi się kompletny kosmiczny jazgot. Myślę, że gdyby Hendrix brał jeszcze więcej kwasu niż brał, miał osiem par rąk, grał na dziesięciu gitarach jednocześnie a do tego gdyby wspomagała go solidnie napromieniowana ekipa zmutowanych hybryd muzyków GONG i HAWKWIND - brzmiałoby to jak ACID MOTHERS TEMPLE w momencie największej psychodelicznej orgii jaką możemy usłyszeć np w numerze Psycho Buddha z "New Geometric Worlds of Acid Mothers Temple". A przecież trafiają się też numery spokojniejsze, krótsze, bardziej stonowany, folkowe, dronowe, no co sobie kto wymyśli.
Oczywiście nie sposób tego nie kochac, jeżelli się siedzi w klimacie, ale powiedzmy sobie wprost - to dosyć trudno przyswajalna muzyka.
I teraz pytanie za sto punktów: czy ktoś (Wódz Dziesięc Niedźwiedzi znaczy) podejmie się stworzenie jakiegoś przewodnika po dyskografii AMT?
I drugie pytanie: czy ktoś widział na żywo? Warto się czaić aż przyjadą do naszego pięknego jak pryszczata dupa Tuskolandu?
http://www.acidmothers.com/