
No dobra. Były wzmianki, było pranie, ale tematu nie było. Więc niech się stanie. Na początek małe, dyletanckie wprowadzenie.
GONG. Dosyć złożone zjawisko, to wiadomo - multinarodowa (angielsko - australijsko francuska?) kapela (a w zasadzie parasol obejmujący zespól kilku kapel, o tym zaraz) o rozbudowanej i dosyć wszechstronnej dyskografii. Czołowa postać zjawiska jakim jest GOONG jest niewątpliwie Australijczyk DAEVID ALLEN, który jest głównym odpowiedzialnym za muzykę wczesnej, najbardziej znanej, wersji zespołu, jak tez jest twórcą groteskowej mitologii, stanowiącej temat większości albumów nagranych przez GONG pod dowództwem Allena.
Niekumatym można powiedzieć, że GONG to kapela poruszająca się w rejonach kosmiczno - psychodelicznych, a jej szczytowym osiągnięciem jest trylogia z lat 70tych - Radio Gnome Invisible (kolejne części: Flying Teapot, Angel's Egg, You) - łącznie ponad dwugodzinna porcja doskonałego psychedelic/space rocka brzmiącego czasem jakby muzycy oglądali na kwasie za dużo Żwirka i Muchomorka, a czasem jak rasowy odlot na orbitę Saturna z jazzową sekcją, saksofonami i wyjącą gitarą Hillege'a. trzy albumy, do odkrywania latami, kto nie zna, nie zna życia. Tyle wprowadzenia, nie czuję się godzien pisac o tym arcydziele.
Wiele kapel ma burzliwą historię, ale trzeba przyznac, że w przypadku GONG jest ona szczególnie zagmatwana. Po względnie stabilnych latach początkowych, zespól przeszedł szereg mutacji i transformacji, rodząc wiele offshotów, działających w róznych mieszanych składach, grających rózna muzykę, działających i nagrywających często niemal równoczesnie. Aktualnie wgryzam się w PIERRRE MOERLN'S GONG (ten offshot przetrwał chyba najdłużej) - ze starego składu jest tu tylko Moerlen, który grał tylko na ostatniej części trylogii, więc to w zasadzie inny zespól już, chociaż pomimo zmiany formuły z psychodeliczno - kosmicznej na jazzrockową jest tu ciągle jakaś wibracja cechująca tez stary GONG. A są też inne wersje - PLANET GONG, GONGMAISON, NEW YORK GONG, MOTHER GONG, ACID MOTHERS GONG (kolaboracja z ACID MOTHERS TEMPLE) i jeszcze pewnie kilka innych, których nie ogarniam i dopiero powolutku poznaję. jakby ktoś zapodał coś w rodzaju przewodnika po nich, to byłbym dźwięczny.
Po szeregu rozwarstwień, GONG ostatecznie powrócił niedawno i gra dalej pod komendą dziadka Allena, nawet wydaje (niezłe) płyty. Tej jesieni planowana jest trasa koncertowa po Europie, ale Polski oczywiście nie uwzględnia, bo tu GONG raczej nie jest zbyt cenionym zespołem poza kręgami pasjonatów, takie odnosze wrażenie.
Standardowo kilka pytań:
1. W tym punkcie możecie napisac jak bardzo kochacie GONG i dlaczego.
2. Który album wielkiej trylogii uważacie za najlepszy? PPytanie pomocnicze: może któryś album leży wam bardziej niż coś z wielkiej trójcy?
3. Który okres działalności zespołu najbardziej cenicie?
4. Co sądzicie o solowej twórczości członków GONG (tu piję deo Hillage'a i Allena przede wszystkim).
5. Widzieliście na żywo?

