
AMPACITY. Polskie space-commando prosto z czarnej dziury, powstałe początkowo jako jednorazowa formacja stricte koncertowa przeznaczona na trójmiejski Spacefest, prędko jednak przerobiona w pełnoprawny zespół.
Odkryłem przypadkiem, zostałem pokrojony na plasterki.
Gra to, mówiąc najprościej, space rocka. Podstawa brzmienia to rzecz jasna HAWKWIND ze swoich najlepszych czasów (najwięcej tu słyszę Space Ritual, Doremi Fasol Latido i Warrior On The Edge Of Time), a do tego dorzucone spore ilości PINK FLOYD (A Saucerful of Secrets i Ummagumma). Trochę krauta, nie za dużo, ale jedynka ASH RA TEMPEL wisi w powietrzu ani chybi. Dosłuchać się można także dalekich ech GONG, a w paru miejscach obijają mi się o uszy takie rzeczy jak np. COLOUR HAZE. Są tu też elementy postrockowo-ambientalne, w spokojnych momentach pełnych rozmytych, gitarowych plam. Ponadto zespół trzyma się konsekwentnie dość surowego brzmienia, nie przeginając z efektami.
Na stanie jeden album - "Encounter One" - a drugi właśnie się smaży i będzie jeszcze w tym roku, na jesieni.
Panowie wyróżniają się przede wszystkim tym, że poza kosmicznymi odlotami potrafią kleić też dobre, wciągające kompozycje, z czym u wielu spacerockowych kapel jest kiepsko. Spazmatyczne improwizacje z wyjącą gitarą są super, ale dobrze jest je odpowiednio zaserwować, żeby słuchacza nie zanudzić. I AMPACITY to robi - wszystko jest bardzo elegancko podane, wyważone i rozplanowane. Dynamiczne rockowe galopady naładowane naprawdę zajebistymi, wysokooktanowymi riffami przeplatają się ze spokojniejszymi momentami pełnymi przestrzennego, stonowanego grania i malowania mgławicowych, postrockowych pejzaży. Odpowiednio dawkowane napięcie sprawia, że świetnie się tego słucha - zespół wie co zrobić, żeby słuchacz zatopił się w transie i jak zmieniać nastrój, żeby przykuć uwagę do samego końca.
To wszystko skondensowane w trzech utworach trwających łacznie 42 minuty czyli dokładnie tyle, ile trzeba. Muzyka jest w większości instrumentalna, chociaż w ostatnim kawałku są gdzieniegdzie wokale.
Dodatkowe plusy za hammondy. Hammondy zawsze dodają +1 do ogólnej zajebistości.
Próbka:
[youtube][/youtube]