HAWKWIND

[Baton]

Na zachętę Master of the Universe z tej płyty:

Zjechałem. Numer sam w sobie jest doskonały, ale w tym wykonaniu faktycznie wiatr słoneczny urywa baniak, świetne.
Trzeba się rozejrzeć za cała płytą.

btw okładka mi się nawet podoba, fakt że jest kiczowata, komiksowa i ocozjebna, ale ma fajny klimat

[Czesław]

Doskonały koncert z grudnia 1971 roku.

[Baton]

http://www.plastichead.com/catalogue.as ... t=EW0139CD


01. Seasons - (remix from Onward)
02. Assault & Battery- New studio recording (from Warrior)
03. Golden Void
04. Where Are They Now
05. Sonic Attack - New Studio Recording
06. Demented Man - New studio recording (from Warrior)
07. We two are one - New Track
08. We Took the Wrong Step - (From Looking for Love - Dave Solo)
09. Masters of the Universe - New studio recording with Huw.
10. Sacrosanct - New
11. Sentinel - (remix from BOTE)
12. Its all Lies - (from Stellar Variations - Hawkwind Light Orchestra)
13. Touch - New
14. The Chumps are Jumping - New
15. Lonely Moon - New
16. Sunship - BOTE (remix from BOTE)

Zapowiedziane na październik, jakieś dziwne wydawnictwo, trochę nowo nagranych staroci, trochę remiksów, parę nowych numerów... Ale zbadać będzie trzeba obowiązkowo.

[beznazwy01]

Dwa pierwsze utwory z "Warriora" to najlepsze, co ten zespół nagrał.

[Baton]

Najlepsze chyba nie, ale czołówka - tak.

"Spacehawks" to poważna kupa, nie polecam.

[kenediusze]

Tak sobie grzebię tu i tam i wpadłem na takie wykonanie Silver Machine z dawnych czasów:
[youtube][/youtube]
i absolutnie urwało mi głowę, to jest najwyższa rockowa półka i nie mam cienia wątpliwości, że jest to zespół tej samej klasy co LED ZEPPELIN, BLACK SABBATH i inne rockowe bogi. Co teoretycznie jest truizmem, ale jednak stykam się często z pewnym lekceważeniem dorobku tej genialnej formacji, czy też traktowaniem jej jako trochę drugiego planu.

Przyznaję się do fanbojstwa i chuj.

Trochę szkoda, że dokumentacja wideo występów HAWKWIND ze złotej ery jest dość uboga, ale są także na jutubie całkiem niezłe bootlegi. Słuchając niektórych mam nawet wrażenie, że zdarzało im się grywać jeszcze lepiej niż na "Space Ritual". I skoro o SR mowa, to w zeszłym roku odbył się koncert na którym odegrano cały oryginalny Kosmiczny Rytuał, a na gitarze gościnnie pojawił się John Etheridge z SOFT MACHINE. W tym roku wyszło to na podwójnym cd/dvd jako "Space Ritual Live 2014", ale ponieważ pierwowzór to bezdyskusyjnie moje ścisłe top 5 płyt wszechczasów, to boję się tego słuchać.
[youtube][/youtube]
Plus że nie odgrywają toczka w toczkę tego co było w oryginale, ale brzmi to jakoś nie wiem, rockowo-wąsato, coś mi nie gra.

[Heretyk]

absolutnie urwało mi głowę, to jest najwyższa rockowa półka i nie mam cienia wątpliwości, że jest to zespół tej samej klasy co LED ZEPPELIN, BLACK SABBATH i inne rockowe bogi

no to srogo. ja ich bardzo lubię i daleki jestem od lekceważenia, ale do głowy by mi nie przyszło stawianie tej kapeli obok wymienionych. o innych rockowych bogach nie wspomnę, bo chyba z Beatles czy Rolling stones nikt ich nie zestawia

[byrgh]

Jestem wielkim kibicującym fanem płyty tytułowej

[kenediusze]

absolutnie urwało mi głowę, to jest najwyższa rockowa półka i nie mam cienia wątpliwości, że jest to zespół tej samej klasy co LED ZEPPELIN, BLACK SABBATH i inne rockowe bogi

no to srogo. ja ich bardzo lubię i daleki jestem od lekceważenia, ale do głowy by mi nie przyszło stawianie tej kapeli obok wymienionych. o innych rockowych bogach nie wspomnę, bo chyba z Beatles czy Rolling stones nikt ich nie zestawia

Od biedy mogę się zgodzić, że to była ta sama pólka w okresie największej świetności, potem zeszli do mocnej drugiej ligi (od Levitation mniej więcej). Ale to tylko jak zacznę myśleć racjonalnie, czego staram się w kontekście muzyki jednak unikać. Z wymienionych kapel ponad mógłbym postawić tylko THE BEATLES, którym przybijam łatkę największej kapeli w historii w ogóle. Pod kątem znaczenia i jakości wyrobu muzycznego.
The Rolling Stones duża nuda i zespół bardzo poważnie przereklamowany (mimo kilku bardzo mocnych strzałów). Kurde, tu był gdzieś temat o herezjach, czuję że się tam odnajdę.

Jestem wielkim kibicującym fanem płyty tytułowej

No to piona.

[Nurni Flowenol]

The Rolling Stones duża nuda i zespół bardzo poważnie przereklamowany (mimo kilku bardzo mocnych strzałów). Kurde, tu był gdzieś temat o herezjach, czuję że się tam odnajdę.

Są to bzdury.
Tak btw. ten,który darł się wniebogłosy na Hawkwind w Inowrocławiu to Ty?

[kenediusze]

Są to bzdury.
Tak btw. ten,który darł się wniebogłosy na Hawkwind w Inowrocławiu to Ty?

Ad. 1 No pewnie są. I dobrze mi z tym.

Ad 2. Miałem napisać, że nie, ale w tym momencie już nie jestem tego do końca pewien. Ale raczej nie, na pewno stałem pod sceną i miałem pewne problemy z utrzymaniem równowagi, bo mi się za bardzo zielono zrobiło. W takim stanie trudno jest krzyczeć.

[Heretyk]

The Rolling Stones duża nuda i zespół bardzo poważnie przereklamowany (mimo kilku bardzo mocnych strzałów). Kurde, tu był gdzieś temat o herezjach, czuję że się tam odnajdę.

rozumiem, nie potępiam. jeśli o mnie chodzi, to gdybym został z jakichś powodów zmuszony do zredukowania kolekcji przykładowo o jakieś 90%, to na pewno zostawiłbym z 4 płyty stonesów, 4 zeppelinów, 5 black sabbath i prawie na pewno ani jednej hawkwind. dobry zespół, ale zupełnie inny kaliber

[Nerwowy]

Ale Space Ritual to ty szanuj ;)

[kenediusze]

Z koncertówek to warto zagłębić się w Love In Space, z trasy promującej "Alien 4". Materiał jest z dużo nowszych czasów (połowa lat 90tych) i w ogóle jakoś mało znany poza fanbojami, ale IMO godzien uwagi. Ten numer rozdaje:
[youtube][/youtube]
szczególnie środkowy fragment.

[markiz666]

Wspaniala kapela, dla mnie top lat 70ych, mniej znana, ale nie gorsza od gigantow z tamtych lat. Bardzo wplywowy zespol, razem z the stooges zaczeli grac naprawde transowo. Dla mnie najlepsze plyty to: tytulowa, in search, wariors, quark, levitation. Z pozniejszych electric tepee daje rade.

[markiz666]

Z koncertówek Space Ritual zajebista, innych live albumów nie znam.

[kenediusze]

Ja słyszałem kilka i poza bootlegami z lat 70tych nic do Space Ritual nie dorównuje. Ale niektóre są niezłe.

Totalnie urywa dupę Live Seventy Nine, jest ostra, ale nie heavymetalowa (okres zmiękczonego heavy z początku lat 80tych to jedyny moment, kiedy HAWKWIND naprawdę dał dupy) - ktoś tu kiedyś wrzucił "MAster Of The Universe" z tej płyty, totalny rozpierdol. Dałbym się pokroić za możliwość zobaczenia tego koncertu na żywo :D

Wspomniana Love In Space to już nowoczesny HAWKWIND, ale na poziomie, bardzo spójnie to wszystko płynie, a i poziom niezły, bo Alien 4 to jedna z fajniejszych późnych płyt (wszystkie są zbliżone jakościowo, wahania nie przekraczają półtora punktu w skali dziesięciostopniowej, mi najlepiej wchodzi It Is The Business Of The Future To Be Dangerous). Dużo kosmosu, no i można pooglądać, a koncerty Hawkwind to jest niezłe widowisko zawsze - zawsze mnie rozwala jak po scenie biegają jakieś ufoludy i gołe panienki, wijące się wokół muzyków, a zespół ma na to totalnie wyjebane, jakby nic się nie działo.

Live Chronicles, chociaż z okresu heavy, też jest niezła, ale to dla fanów Chronicles Of The Black Sword - mi się ten album podoba, chociaż jest to obiektywna chujnia :D Tu dla odmiany jest mało odlotów w improwizacje, więcej takiego zwięzłego grania z pogranicza hard/prog, że się tak wyrażę.

Słyszałem jeszcze Yule Ritual i Knights Of Space, to już stosunkowo nowe rzeczy i z nich niewiele pamiętam, trzeba będzie przysiąść.

Poza tym są jeszcze różne bootlegi i półoficjalne archiwalia, mam na półce Text Of The Fextival i Bring Me The Head Of Yuri Gagarin (piękny tytuł, tylko z tej przyczyny to kupiłem :D ), ale, ale bardzo różnie bywa z jakością nagrań, nie wszystkiego da się słuchać. Na tym pierwszym jest fajna, ponad 20minutowa wersja You Shouldnt Do That. A Gagarin to chamskie nagranie z publiki bez żądnej obróbki, słuchać się tego nie da w ogóle, chyba żeby zjeść kwasa i sobie wkręcić że to remixy power electronics :D

Tak czy owak, koncertowy HAWKWIND jest IMO godny uwagi i nieźle udokumentowany, może nie jakoś bardzo dobrze, ale wystarczająco, żeby sobie posłuchać tego i tamtego, jeśli ma się ochotę. Pod tym kątem jest nieźle, bo np w przypadku takiego PINK FLOYD z archiwaliami koncertowymi jest straszna kicha i trzeba trochę się nagrzebać, żeby znaleźć jakieś zaszczurzone bootlegi, których nawet nie da się na półce postawić, a muzyka przecież nie mniej zacna :<

[markiz666]

Obadam ta Live Seventy Nine, widzialem pare koncertow Hawkwind, niestety nie na zywo. Zarowno z okresu bardziej punkowego z dziwnym wokalista, jak i z ery sonic attack, o ktorych wspominales taki troche heavy bez wyrazu, ale kawalek angel of death zawsze mi sie podobal. Widzialem tez cos nowszego gdzie spiewal jakis dlugowlosy czarodziej na spolke z Davidem Brockiem i to byl bardzo dobry koncert, ale nie pamietam tytulu niestety. Ostatnio zakupilem Levitation na winylu i ta plyta miazdzy, Ginger Baker na garach robi tam wspaniala robote (zreszta latwiej ja dostac na winylu niz na cd). Faktycznie juz nic potem nie nagrali na takim poziomie, chociaz moge sie mylic bo znam reszte pozniejszej dyskografii wybiorczo.

[markiz666]

Ukazal sie nowy hawkwind - the machine stops po pierwszym odsluchu rokuje dobrze:)