
Bez większych nadziei, ale z najlepszymi chęciami zakładam niniejszy temat. Już kilka lat temu natrafiłem w otchłani internetu na Aine O'Dwyer. Gra ponoć głównie na harfie - tego jeszcze nie wiem. Płyta, którą ściągnąłem, miała tytuł ,,Music for Church Cleaners", i samym tym schwytała już moją uwagę. Popatrzyłem na tytuły, które dziwnie działały na wyobraźnię: ,,The Little Lord of Misrule", ,,Dance! For the world still spins" albo ,,For the souls of our fleas". Dziwne! Nigdy wcześniej takich nie widziałem.
Włączyłem więc muzykę, która zupełnie mnie oplątała: ta płyta zawierała wyłącznie organy kościelne, ale jakie! Tylko jeden instrument, a tyle się dzieje. Ile przestrzeni! Co za brzmienie! Dźwięczy to autentycznie i słychać, że nagrywano w kościele: w tle słychać nawet rozmowy, bawiące się dzieci. Sprawia to wszystko, że nie słucha się tego jak płyty, ale uczestniczy się w niej jak w wydarzeniu.
Melodie podbijane są niskimi, długimi tonami, które - zupełnie luźno - skojarzyły mi się z podobnymi zabiegami w sludge i sprawiło, że tokiem skojarzeń posłuchałem po tym Sunn o))) ,,Monoliths & Dimensions". Uspokaja całe moje ciało i jak rzadko się zdarza: czuję, że to muzyka gra na mnie.
Ciekawostka: Aine O'Dwyer pojawiła się na płycie Cruachan ,,Morrigan's call".
[youtube][/youtube]
[youtube][/youtube]