RIVERSIDE
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 213
- Rejestracja: 23-09-2010, 01:12
Re: RIVERSIDE
Jeżeli ktoś myślał o wybraniu się na lutowy koncert Riverside do Progresji, a do tej pory nie zakupił/zarezerwował biletu to musi się teraz pogimnastykować- biletów oficjalnie już nie ma. Progresja wyprzedała wszystkie w ciągu jednej doby.
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 408
- Rejestracja: 15-10-2012, 21:44
Re: RIVERSIDE
Dodali drugą, niedzielną datę. Sprzedaż rusza w nocy z niedzieli na poniedziałek.
I didn't hear voices. It was a conscious decision on my part.
- Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8965
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
Re: RIVERSIDE
No płyta już na rynku. Warto posłuchać, bo wysmażyli naprawde dobry, niewymuszony album, nad którym unosi się jakiś taki dziwny smutek. Chyba najlepszy ich matex od czasów debiutu.
- Kurwaćukoglu
- postuje jak opętany!
- Posty: 458
- Rejestracja: 13-07-2015, 21:43
- Lokalizacja: Ciemna Dolina
Re: RIVERSIDE
Takim właśnie - jak piszesz - niewymuszonym jak na standardy Riverside albumem był poprzedni, Love, Fear And The Time Machine. Na płytach wcześniejszych, w mniejszym lub większym stopniu, wyczuwalna była spinka charakterystyczna dla większości nowych (tzn. powstałych już w tym millenium) zespołów z szeroko pojętego kręgu prog-metalowego, czerpiących garściami z dorobku Marillion, Porcupine Tree czy nawet Dream Theater, które zresztą kij w dupie wetknięty mają straszliwy. Trudno to zwerbalizować, ale objawiało się to pewnego rodzaju pretensjonalnością, przede wszystkim w liniach wokalnych Dudy. Interpretacja a la "jestem artysta uduchowiony, cierpiący za miliony", była dla mnie po prostu irytująca.
Nie zgadzam się natomiast z Twoją ogólną oceną twórczości Riverside. Dla mnie ten zespół słuchalny stał się dopiero od ostatniej części trylogii Reality Dream, czyli płyty Rapid Eye Movement. Potem sukcesywnie było już coraz to lepiej, a apogeum własnej tożsamości osiągnęli właśnie na Love, Fear And The Time Machine sprzed trzech lat, notabene jedynym wydawnictwie Riverside, jakie mam na półce.
Nowej płyty jeszcze nie słyszałem, ale sprawdzę, czy dobra passa została utrzymana.
Nie zgadzam się natomiast z Twoją ogólną oceną twórczości Riverside. Dla mnie ten zespół słuchalny stał się dopiero od ostatniej części trylogii Reality Dream, czyli płyty Rapid Eye Movement. Potem sukcesywnie było już coraz to lepiej, a apogeum własnej tożsamości osiągnęli właśnie na Love, Fear And The Time Machine sprzed trzech lat, notabene jedynym wydawnictwie Riverside, jakie mam na półce.
Nowej płyty jeszcze nie słyszałem, ale sprawdzę, czy dobra passa została utrzymana.
"Nigdy nie rozumiałem metalu" -
Baha Kurwaćukoglu
Baha Kurwaćukoglu
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: RIVERSIDE
o chuj, kurwaćoglun powrócił :)
- Kurwaćukoglu
- postuje jak opętany!
- Posty: 458
- Rejestracja: 13-07-2015, 21:43
- Lokalizacja: Ciemna Dolina
Re: RIVERSIDE
Powróciłem i pierwsze co mi się w oczy rzuciło, to brak tysiąca moich postów. Ale, jak widzę, nie tylko mój skromny dorobek został przetrzebiony, bo z tego co pamiętam, niektórzy weterani mieli dużo więcej, niż obecnie. Jakieś czyszczenie forum było?
"Nigdy nie rozumiałem metalu" -
Baha Kurwaćukoglu
Baha Kurwaćukoglu
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10360
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: RIVERSIDE
Na "Love, Fear And The Time Machine" zespół się prawie dla mnie skończył, szczególnie, że na żywo bez Grudnia stracił iskrę.Kurwaćukoglu pisze:Takim właśnie - jak piszesz - niewymuszonym jak na standardy Riverside albumem był poprzedni, Love, Fear And The Time Machine. Na płytach wcześniejszych, w mniejszym lub większym stopniu, wyczuwalna była spinka charakterystyczna dla większości nowych (tzn. powstałych już w tym millenium) zespołów z szeroko pojętego kręgu prog-metalowego, czerpiących garściami z dorobku Marillion, Porcupine Tree czy nawet Dream Theater, które zresztą kij w dupie wetknięty mają straszliwy. Trudno to zwerbalizować, ale objawiało się to pewnego rodzaju pretensjonalnością, przede wszystkim w liniach wokalnych Dudy. Interpretacja a la "jestem artysta uduchowiony, cierpiący za miliony", była dla mnie po prostu irytująca.
Nie zgadzam się natomiast z Twoją ogólną oceną twórczości Riverside. Dla mnie ten zespół słuchalny stał się dopiero od ostatniej części trylogii Reality Dream, czyli płyty Rapid Eye Movement. Potem sukcesywnie było już coraz to lepiej, a apogeum własnej tożsamości osiągnęli właśnie na Love, Fear And The Time Machine sprzed trzech lat, notabene jedynym wydawnictwie Riverside, jakie mam na półce.
Nowej płyty jeszcze nie słyszałem, ale sprawdzę, czy dobra passa została utrzymana.
Ale posłucham nowej płyty, bo czemu by nie.
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 424
- Rejestracja: 28-06-2017, 22:37
Re: RIVERSIDE
Moim zdaniem bardzo dobra jest ta nowa płyta.
- Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8965
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
Re: RIVERSIDE
Oj to nie, poorzednia w ogole mi nie siadła. Zgadzam sie do tego, ze byla niewymuszona, ale ilosc cytatow z the cure i pewna taka mdla ckliwosc, albo raczej nieco nieichne melodie zupelnie do mnie nie trafiłyKurwaćukoglu pisze:Takim właśnie - jak piszesz - niewymuszonym jak na standardy Riverside albumem był poprzedni, Love, Fear And The Time Machine. Na płytach wcześniejszych, w mniejszym lub większym stopniu, wyczuwalna była spinka charakterystyczna dla większości nowych (tzn. powstałych już w tym millenium) zespołów z szeroko pojętego kręgu prog-metalowego, czerpiących garściami z dorobku Marillion, Porcupine Tree czy nawet Dream Theater, które zresztą kij w dupie wetknięty mają straszliwy. Trudno to zwerbalizować, ale objawiało się to pewnego rodzaju pretensjonalnością, przede wszystkim w liniach wokalnych Dudy. Interpretacja a la "jestem artysta uduchowiony, cierpiący za miliony", była dla mnie po prostu irytująca.
Nie zgadzam się natomiast z Twoją ogólną oceną twórczości Riverside. Dla mnie ten zespół słuchalny stał się dopiero od ostatniej części trylogii Reality Dream, czyli płyty Rapid Eye Movement. Potem sukcesywnie było już coraz to lepiej, a apogeum własnej tożsamości osiągnęli właśnie na Love, Fear And The Time Machine sprzed trzech lat, notabene jedynym wydawnictwie Riverside, jakie mam na półce.
Nowej płyty jeszcze nie słyszałem, ale sprawdzę, czy dobra passa została utrzymana.
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10360
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: RIVERSIDE
Cytaty z The Cure, to jedyna rzecz na plus, poza tym to najbardziej miałka i mdła płyta w dorobku Riverside.Harlequin pisze:Oj to nie, poorzednia w ogole mi nie siadła. Zgadzam sie do tego, ze byla niewymuszona, ale ilosc cytatow z the cure i pewna taka mdla ckliwosc, albo raczej nieco nieichne melodie zupelnie do mnie nie trafiłyKurwaćukoglu pisze:Takim właśnie - jak piszesz - niewymuszonym jak na standardy Riverside albumem był poprzedni, Love, Fear And The Time Machine. Na płytach wcześniejszych, w mniejszym lub większym stopniu, wyczuwalna była spinka charakterystyczna dla większości nowych (tzn. powstałych już w tym millenium) zespołów z szeroko pojętego kręgu prog-metalowego, czerpiących garściami z dorobku Marillion, Porcupine Tree czy nawet Dream Theater, które zresztą kij w dupie wetknięty mają straszliwy. Trudno to zwerbalizować, ale objawiało się to pewnego rodzaju pretensjonalnością, przede wszystkim w liniach wokalnych Dudy. Interpretacja a la "jestem artysta uduchowiony, cierpiący za miliony", była dla mnie po prostu irytująca.
Nie zgadzam się natomiast z Twoją ogólną oceną twórczości Riverside. Dla mnie ten zespół słuchalny stał się dopiero od ostatniej części trylogii Reality Dream, czyli płyty Rapid Eye Movement. Potem sukcesywnie było już coraz to lepiej, a apogeum własnej tożsamości osiągnęli właśnie na Love, Fear And The Time Machine sprzed trzech lat, notabene jedynym wydawnictwie Riverside, jakie mam na półce.
Nowej płyty jeszcze nie słyszałem, ale sprawdzę, czy dobra passa została utrzymana.
Ughhh, aż nie chce mi się po nią sięgać.
- Kurwaćukoglu
- postuje jak opętany!
- Posty: 458
- Rejestracja: 13-07-2015, 21:43
- Lokalizacja: Ciemna Dolina
Re: RIVERSIDE
Styl The Cure ewidentne pobrzmiewa w #Addicted, chociaż wtręty a la lata 80. porozrzucane są na całej poprzedniej płycie. Mi to nie przeszkadza, bo jest to zrobione z premedytacją i z zachowaniem umiaru. No i znakomite brzmienie ma ten album. A jeśli chodzi o ckliwość, to jest ona przecież immanentną częścią muzyki Riverside. Co prawda w rozmaitym natężeniu, ale znajduję ją zarówno na najcięższym dotychczasowym albumie Anno Domini High Definition, jak i Love, Fear And The Time Machine. Siedzi ta ckliwość mocno w Dudzie i na nowej płycie zapewne znowu z niego wychynęła. Posłucham dzisiaj.
"Nigdy nie rozumiałem metalu" -
Baha Kurwaćukoglu
Baha Kurwaćukoglu
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 408
- Rejestracja: 15-10-2012, 21:44
Re: RIVERSIDE
Abstrahując od oceny jakości nowej płyty, jej brzmienie (co to za kartonowe bębny np.) dla takiego doświadczonego realizacyjnie zespołu to kryminał.
I didn't hear voices. It was a conscious decision on my part.
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17661
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: RIVERSIDE
Jasny chuj, czekal przyczajony niczym pajak na futrynie.Heretyk pisze:o chuj, kurwaćoglun powrócił :)
woodpecker from space
-
- rozkręca się
- Posty: 85
- Rejestracja: 02-10-2011, 17:02
Re: RIVERSIDE
He, a mnie to się Riverside kojarzy z koncertem, gdzie wokalista podczas występu odszedł na chwilę od mikrofonu a tu w muzyce jego wokal dalej obecny. Dobre parenaście sekund zajęło mu dobiegnięcie do mikrofonu żeby spowrotem udawać, że nie, to wcale nie playback :D Biedny chłopak, nieźle buraka spalił...ale twarda dupka, wziął gwizdy i śmiechy twardo na klatę, nie popłakał się i dobrnął jakoś do końca występu. Zabawne to było :)
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 115
- Rejestracja: 03-02-2016, 01:35
Re: RIVERSIDE
Może opinia kontrowersyjna, ale napiszę to: Wasteland jest najlepszym albumem w dyskografii Riverside.
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10360
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: RIVERSIDE
Ok, to mi się kojarzy z koncertem z trasy promującej ADHD w poprzedniej Progresji.Soth pisze:He, a mnie to się Riverside kojarzy z koncertem, gdzie wokalista podczas występu odszedł na chwilę od mikrofonu a tu w muzyce jego wokal dalej obecny. Dobre parenaście sekund zajęło mu dobiegnięcie do mikrofonu żeby spowrotem udawać, że nie, to wcale nie playback :D Biedny chłopak, nieźle buraka spalił...ale twarda dupka, wziął gwizdy i śmiechy twardo na klatę, nie popłakał się i dobrnął jakoś do końca występu. Zabawne to było :)
Grudzień świetne solówki wtedy wycinał,
nawet było solo Dudy na basie i klawiszowiec swoje na parapecie dokładał.
Później raz widziałem z nowym gitarzystą i to już było nie to samo, również repertuar.
Die Welt ist meine Vorstellung.