Larry Wallis – "Death In The Guitarfternoon" (2001)

nie tylko metalem człowiek żyje :)

Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Gore_Obsessed
zahartowany metalizator
Posty: 5447
Rejestracja: 10-06-2003, 06:33

Larry Wallis – "Death In The Guitarfternoon" (2001)

30-10-2016, 02:47

Obrazek

Rzadko się zapuszczam do tego forumowego działu, bo jestem metalową konserwą. Czasami, w dawkach iście aptekarskich, znajduję jednak coś co mnie zelektryzuje i przyciągnie na długie tygodnie czy miesiące, wyrywając ze świata, który tak dobrze znam i rzucając na ogólnie rzecz biorąc obce mi terytoria. Tak jest zdecydowanie w przypadku tego wspaniałego albumu.

Larry Wallis to pierwszy gitarzysta i współzałożyciel MOTÖRHEAD. Kto wie czy ta kapela w ogóle by powstała, a jeśli nawet to w co by wyewoluowała, gdyby Mr Kilmister w czerwcu '75 roku nie spotkał na swej drodze tego niespokojnego duchem 26-latka z bujną czupryną, mającego w CV między innymi epizody z UFO i Pink Fairies. Często zastanawiam się dokąd podążyłaby grupa, gdyby drugi z panów, jak to miał w zwyczaju, nie poszedł swoją drogą niecały rok później, pozostawiając za sobą zresztą kilka klasyków. Te pytania na zawsze pozostaną bez odpowiedzi, natomiast fakty są takie, że autor "On Parole" i współautor mniej więcej połowy materiału na debiutanckim albumie w świadomości przeciętnego fana formacji nie istnieje. Zniknął w pomroce dziejów, ulotnił się jak kamfora, zapadł pod ziemię, przepadł bez wieści po wsze czasy. Wkrótce po sesji nagraniowej debiutanckiego materiału zdeprymowany przeszkodami jakie napotykali (zmiana producenta, zmiana bębniarza, wymuszone przez wytwórnię nagranie partii basu od nowa i na koniec odłożenie gotowego albumu na półkę) rozstał się z zespołem robiąc miejsce dla Eddiego Clarke'a. Cała jego dalsza muzyczna kariera naznaczona jest ciągłym porzucaniem kolejnych składów, szyldów i przeskakiwaniem z jednego muzycznego przedsięwzięcia do drugiego. W tym gąszczu inicjatyw znalazło się też miejsce dla solowej twórczości. W '77 nagrał singiel "Police car", w '86 następny pod tytułem "Leather forever". Na pełnoczasowy debiut trzeba było czekać aż do roku 2001.

O ile pozostali członkowie MOTÖRHEAD na własną rękę nagrywali albumy jedynie przyzwoite, niemal całkowicie pozbawione magii charakteryzującej dorobek wspomnianej ekipy, o tyle Wallisowi udało się stworzyć coś na miarę oczekiwań ludzi pamiętających jego wkład w początkową twórczość tejże. Würzel zaliczył lekkie potknięcie z WARHEAD, który - choćby ze względu na skład - zapowiadał się wybornie, a okazał nijakim heavy metalem rozmiękczonym klawiszowymi pasażami. Szybki Eddie stopniowo rozmywał surowe zrazu brzmienie FASTWAY plamami syntezatorów, wrzucając swój zespół do wora z napisem "komercyjne, radiowe, zachowawcze roczycho" typowe dla ówczesnych czasów, w '93 r. powracając jeszcze solowym "It ain't over till it's over", gdzie próba nawiązania do klimatu pierwszej połowy lat 80. powiodła się jedynie częściowo. Larry W. natomiast nagrał album stworzony przede wszystkim dla siebie, na którym nie próbując się z nikim ścigać, brać szturmem muzycznego świata, udało mu się zawrzeć coś własnego i oryginalnego, jedynego w swoim rodzaju, stanowiącego istny kalejdoskop stylów i paletę emocji. Słychać to praktycznie w każdym momencie tej prawie godzinnej, dźwiękowej uczty.

Podstawowymi atutami "Death In The Guitarfternoon" są różnorodność, naturalność i surowość w najszlachetniejszym wydaniu. Jest to dzieło stworzone przez mocno doświadczonego życiem faceta po pięćdziesiątce, mającego za sobą ponad 30 lat aktywności na brytyjskiej scenie rockowej, faceta zdemolowanego przez nałóg, który zaledwie kilka lat wstecz niemalże wpędził go do grobu. W jego głosie czuć charyzmę, słychać morze wypitego alkoholu, wszystkie wyjarane jointy i szlugi.
W jedenastu utworach znajdziemy różne odcienie rockowego grania, powagę sąsiadującą z jadowitą ironią, zdrowe wkurwienie z nutą nostalgii, klasyczne piosenkowe struktury z kosmicznymi odlotami.
Z początku miałem zamiar omówić tu, choćby pobieżnie każdą z kompozycji, ale po namyśle zrezygnowałem z tego. Tę podróż polecam odbyć samemu, bez mapy, kompasu i wcześniej otrzymanych szczegółowych wskazówek:
" onclick="window.open(this.href);return false;

Dodam jedynie, że bez reszty zatapiam się w dźwiękach zalewającego na wstępie krajobraz "Are we having fun yet?", "Mrs Hippy Burning" to jedna z najlepszych kompozycji jakie udało mi się poznać w swoim, krótkim życiu, klasą dorównująca "School's out", albo "The Passenger", zaś "I'm a police car" unieśmiertelni Lazzę jak Lemmy'ego "Ace of spades".
Only SŁUCHANIE płyt is real!
Awatar użytkownika
Lucek
weteran forumowych bitew
Posty: 1401
Rejestracja: 15-04-2009, 17:27

Re: Larry Wallis – "Death In The Guitarfternoon" (2001)

30-10-2016, 17:01

Mocna rzecz, pierwszy kawałek rozpierdala, gitarki miazga, całości jeszcze nie przesłuchałem, zapętlam nr 1 cały czas.
Karkasonne

Re: Larry Wallis – "Death In The Guitarfternoon" (2001)

31-10-2016, 17:02

Posłuchałem, to bardzo przyjemna płyta ale nie poruszyła mnie głębiej. Zdjęcie z kaktusem świetne;)
Awatar użytkownika
Gore_Obsessed
zahartowany metalizator
Posty: 5447
Rejestracja: 10-06-2003, 06:33

Re: Larry Wallis – "Death In The Guitarfternoon" (2001)

03-11-2016, 01:42

Lucek pisze:Mocna rzecz, pierwszy kawałek rozpierdala, gitarki miazga, całości jeszcze nie przesłuchałem, zapętlam nr 1 cały czas.
Mnie otwieracz niesamowicie uspokaja i wycisza, zwłaszcza pod wieczór po całym dniu w zabójczym tempie.
Karkasonne pisze:Posłuchałem, to bardzo przyjemna płyta ale nie poruszyła mnie głębiej.
Powiem szczerze, że moje odczucia z początku były identyczne, ale po kilku podejściach wsiąkłem zupełnie i szybko zakupiłem płytkę. W tej chwili to chyba najbardziej osłuchany tytuł 2016 roku, wespół z "On parole" i "Motörhead". Smutne, ale dopiero śmierć Lemmy'ego sprowokowała mnie do dokładniejszego zapoznania się z dokonaniami pana W. poza wiadomym zespołem. Na celowniku mam już kolejną jego rzecz, to jest EP "Previously Unreleased" PINK FAIRIES:

Obrazek

Piękna sprawa.
Karkasonne pisze:Zdjęcie z kaktusem świetne;)
Doskonale oddaje poczucie humoru i dystans do samego siebie jakimi ten Pan emanuje. :)
Only SŁUCHANIE płyt is real!
Heretyk
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9055
Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
Lokalizacja: beskidy

Re: Larry Wallis – "Death In The Guitarfternoon" (2001)

03-11-2016, 16:08

Lucek pisze:Mocna rzecz
Awatar użytkownika
Lucek
weteran forumowych bitew
Posty: 1401
Rejestracja: 15-04-2009, 17:27

Re: Larry Wallis – "Death In The Guitarfternoon" (2001)

03-11-2016, 16:39

Wielka szkoda ze cała płyta nie jest w klimacie pierwszego kawałka który to strasznie mi przypasował, tak sie od dłuższego czasu rozglądałem za jakimś spokojniejszym graniem które by nie nudziło i którego chciało by sie naprawde słuchać i bęc pomyslałem ze to jest to.Niestety utwór nr 2 sprowadził mnie szybko na ziemie, czar prysł, strasznie prostolinijne wieśniackie łoo uu łoo z nieznośnym wręcz wokalem szczególnie w końcówce, tak kawałka nr 2 po prostu nie jestem w stanie słuchać :) szkoda ze tak wyszło bo zniechęca to mocno do badania całej płyty
Awatar użytkownika
Gore_Obsessed
zahartowany metalizator
Posty: 5447
Rejestracja: 10-06-2003, 06:33

Re: Larry Wallis – "Death In The Guitarfternoon" (2001)

04-11-2016, 02:24

Na twoim miejscu bym się przemógł, bo tu naprawdę każdy utwór jest inny.
Z opisu wnioskuję, że spore szanse może mieć u Ciebie na przykład "I'm a police car".
A może tytułowy z epki "Leather forever" o której wspomniałem na początku?
Only SŁUCHANIE płyt is real!
Awatar użytkownika
Gore_Obsessed
zahartowany metalizator
Posty: 5447
Rejestracja: 10-06-2003, 06:33

Re: Larry Wallis – "Death In The Guitarfternoon" (2001)

24-03-2018, 06:51

Przekopywałem się w ostatnich dniach przez ofertę paru distros, sprawdzałem ofertę jednego sklepu internetowego i rozbolała mnie głowa od tego dziadostwa, miernoty, bylejakości podawanej mi seryjnie przez głośniki.

Nagle w podpowiedziach na Youtube wyskoczyło: " onclick="window.open(this.href);return false;
Nie mogłem nie włączyć. Pomogło. Jak ręką odjął.
Only SŁUCHANIE płyt is real!
Awatar użytkownika
Gore_Obsessed
zahartowany metalizator
Posty: 5447
Rejestracja: 10-06-2003, 06:33

Re: Larry Wallis – "Death In The Guitarfternoon" (2001)

21-09-2019, 05:06

" onclick="window.open(this.href);return false;
" onclick="window.open(this.href);return false;

Umarł kilkadziesiąt godzin temu. Jak Lemmy - tuż po swoich 70-tych urodzinach. Nieoszlifowany diament. Miał te swoje demony. W końcu go zamęczyły na amen...
Na palcach jednej ręki dałbym pewnie radę policzyć płyty, których w ciągu ostatnich kilku lat słuchałem równie intensywnie co jego solówki. Drugą z nich byłby pewnie "On parole", niestety z powodu tego co miało miejsce 28 grudnia 2015 roku...

Würzel, Phil, Lemmy, Eddie, teraz Larry - siedem lat wystarczyło, żeby dali się wszyscy porwać śmierci do wiecznego tańca... Zdecydowanie zbyt szybkie tempo. Niestety w tej kwestii zapatrzyli się w RAMONES.

Dzisiaj przeczytałem, że Biff z SAXON, czeka na operację serca. Może rutynową, może nie... Zaczyna w coraz szybszym tempie ubywać tych muzycznych weteranów, wykutych w jakimś szlachetniejszym ogniu, jakby. Kolejna cząstka mojego świata umarła i w jednej chwli postarzałem się jakoś tak bardziej niż nakazują prawa natury.

Spoczywaj w pokoju, Lazza. Ja nie zapomnę.
Only SŁUCHANIE płyt is real!
Hellrocker
w mackach Zła
Posty: 746
Rejestracja: 17-07-2010, 11:58

Re: Larry Wallis – "Death In The Guitarfternoon" (2001)

21-09-2019, 12:48

Pięknie napisane!
ODPOWIEDZ