Co prawda nie mogę mieć bezpośredniego porównania, ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że na przełomie 80/90 muzyka rockowa/metalowa/awangarda była lepiej rozpropagowana w ogólnym obiegu niż dekadę później, nawet w mniejszych ośrodkach, bidotach, polskach C, regionach wyżartych przez kryzysy i bezrobocia. Całe płyty puszczane w Polskim Radiu, fragmenty koncertów w TV, tysiące ludzi na tychże koncertach, Magazyn Muzyczny (gdzie padały nazwy typu Blasphemy, Nihilist, Rigor Mortis/Immolation będące wtedy na etapie demek), Non Stop, później Brum, przegrywalnie kaset na każdym rogu, winylowe single Kata czy TSA w kioskach, piraty za psi chuj na bazarach, MDKi, gdzie obowiązkowo ktoś zawsze szarpał struny, pierwsze WOŚPy, gdzie napierdalal kto chciał. Potem to wszystko zaczęło padać na pysk, ustawy antypirackie, kryzys, wyparcie metalu z głównego strumienia, dominacja grunge i innych hujstw, wysyp bojsbendów, wynaturzenia typu tiktaktoe, nachalne promowanie zachodniego hujSStwa i jak wspominałem, u nas w osranych Starachowicach miałeś ino bazar, gdzie pośród kardriży do pegasuSSa, ruskiego szajsu i śmierdzących, tanich łachów dumnie zalegało stoisko z pirackimi koszulkami Metaliki czy Iron Maiden. Wtajemniczeni metalowcy, o czym dowiedziałem się lata później, mieli proponowane spod lady "wschodnie licencje" płyt tychże i kilku innych, my wtedy z Jesterem wyglądaliśmy jak gołe pizdy bez grosza, to nikt nam widocznie tego nie oferował

Vivy i mtv? Coś było, ja głównie jak w wakacje siedziałem u babki to konkretniejsze rzeczy wyłapywałem w tych stacjach po nocach, bo u staruszki miałem pokój z tv dla siebie i mogłem ślęczyć do rana. Jedyny muzyczny, który nawiedzaliśmy w każdy weekend miał na stanie jedno wielkie G. Zresztą strasznie windował ceny. Taśmy Metalliki pamiętam do dziś, kosztowały 34 złote, co przy ówczesnych pensjach było kurwa pierdolonym majątkiem. Poniżej 25 zeta nic nie schodziło. Chuj mnie strzelał jak później w katalogu Pagan widziałem te same rzeczy po 9-12 zł.
"Chcieć znaczy móc" - oczywiście, dlatego po jakimś czasie wyrwaliśmy się z tego marazmu i szybko każdy już ogarniał muzykę na włąsną rękę, waliliśmy browce z Jesterem, graliśmy kowery Mayhem i dzieliliśmy się łupami.
edit: w 98 to ja jeszcze fukcjonowałem na Amidze 500 i nie wiedziałem, że istnieje jakiś internet.