Billy woods to temat w jakiś sposób zjawiska . Ilośc wydanych materiałów ,które można śmiało opieczętować "unikalne" w tym przypadku jest zupełnie uzasadnione.
Ja tą muzykę nazywam końcem świata. Serio nie przychodzi mi do głowy ,żaden twór i związany z Nim Armand Hammer ,który niósł by ze soba taki pierwiastek beznadziei. To jest muzyka taka ,że jak masz chujowy nastrój to po godzinie obcowania z ta muzyka szukasz żyletki żeby sobie żyły otworzyć albo zrzucić się z najbliższego mostu.
Wybitny i zupełnie wyjątkowy.
Ka owszem(RIP na wieki) ale to była muzyka bardziej melancholii a tutaj mamy do czynienia z gównożyciem.