
SUN ARAW
Beach Head
Jest sobie taki hamerykański zespolik, co się zowie MAGIC LANTERN i gra psychodelicznego stonera, skądinąd jest to całkiem fajna kapela. Jednakowoż, muzycy z tegoż nie próżnują i mają dwa boczne projekty. Jeden z nich to ambientowy duet SUPER MINERALS – rzecz dosyć interesująca, ale w tym temacie nie ma dla niego miejsca. Drugi, prowadzony przez gitarzystę Magicznej Latarni, to właśnie SUN ARAW.
Sun Araw powstał niedawno, dwa, czy trzy lata temu a tempo wydawania płyt ma zastraszające. To niedobrze, bo ilość niekoniecznie przechodzi w jakość ale na szczęście pod tym szyldem ukazała się jedna płyta bezbłędna od początku do końca. „Beach Head”.
Wyobraźmy sobie, że śnimy. Oto sen, a w tym śnie jesteśmy na tropikalnej wyspie. Cudownej, tropikalnej wyspie, takiej jak z obrazka, idealnej, takiej co wręcz nie może być prawdziwa. Palmy, śpiewające ptaki, morze, błękitne czyste niebo... Siedzimy na plaży, żar leje się z nieba. Czas na zimny browar (to sen, tu wszystko jest możliwe) i porządnego skręta. Napijmy się, zapalmy (to nie skręt, to potwór, jedna chmura powala słonia), czas walnąć się na pisaku i leżeć... Świat wiruje, czas nie płynie, nie wiesz jak się nazywasz, nie wiesz nawet gdzie jesteś, wszystko jest takie rozmazane, odległe, takie oderwane od kontekstu,. Od cywilizacji, no od wszystkiego... Fale szumią i wprowadzają w trans, słońce powoli zmierza ku zachodowi, a gdzieś obok tańczą egzotyczne panienki w spódniczkach z trawy. Czujecie klimat? To wszystko tylko sen, ale nie byle jaki sen.
W kwestii formalnej, mamy do czynienia z czymś co można by skrótowo okreslić jako lo- fi drone/ambient z naleciałościami dubu. Plamy dźwięków, jakieś proste, orientalizująco – tropikalne motywy grane na gitarach, organach i innych instrumentach, od czasu do czasu pojawia się też bas (chociażby w najlepszym z płyty „Horse Steppin”, gdzie banalny, ale wkręcający się motyw towarzyszy słuchaczowi przez całe dziesięćminut) albo jakies sample, śpiewy ptaków, czy szum fal, ale niezbbyt dużo. Sporadycznie usłyszymy wokale, a właściwie zawodzące wokalizy gdzieś w tle. Na to wszystko ponakładano całą masę efektów, głównie ech i pogłosów, co z przymulonym brzmieniem tworzy gęstą, ciężką, narkotyczną i bardzo zrelaksowaną atmosferę radosnej psychedelii. Jest przestrzenie i duszno jednocześnie, jak dziwnie by to nie brzmiało.
Klimat "Beach Head" najprędzej skumają fani palonych mongolskich lekarstw i małych kwadracików z dziwnymi obrazkami, ale cała reszta może też znajdzie tutaj coś dla siebie, kto wie?
Resztę dokonań SUN ARAW znam znacznie słabiej od tego albumu, na pewno warto obadać doskonała epkę "Boat Trip" i trzeci album, "Heavy Deeds" - któóry jest zbliżony do "Beach Head", ale bardziej nocny i znacznie bardziej dubowy (bas, bas, bas!).
Smacznego
- Beams
- Horse Steppin (z koncertu)