Clann Zú

nie tylko metalem człowiek żyje :)

Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Random Apex
weteran forumowych bitew
Posty: 1091
Rejestracja: 20-05-2012, 11:37

Clann Zú

18-07-2012, 09:55

Połączenie Australii i Irlandii nie brzmi optymistycznie. Gdzie kangurom do owiec, a leprechaunom do Aborygenów? Okazuje się, że całkiem po drodze.

Obrazek

Clann Zú to nieistniejący już projekt Benjamina Andrewsa, Russella Fawcusa, Declana De Barra’e oraz Liama Andrewsa. Łączy w swojej muzyce style przeróżne, od rocka, przez folk, jazz i przyśpiewki ludowe, kończąc na muzyce klasycznej. Eklektyzm tego projektu to chyba główna zaleta - sprawia, że całość jest bardzo świeża i niespotykana, a zarazem zjadliwa i ciekawa. Stworzono tylko trzy płyty. Zespół wydał w 2000 r. swój pierwszy singel Clann Zú. Trzy lata później ukazała się płyta Rua, zaś w 2004 r. album Black Coats & Bandages.

Debiut to minialbum z pięcioma kawałkami, które są już wskaźnikiem kierunku, w którym podążą chłopaki w kolejnych latach. Muzyka to fantastyczne połączenie irlandzkiego folku i gorącej atmosfery Australii, przy jednoczesnej nutce melancholii i specyficznego mglistego klimatu.

Obrazek

Rua to już wypłynięcie na szerokie wody eksperymentalnego stylu, jaki przyjmuje zespół w swojej twórczości. Kawałki takie, jak "Five Thousand More" czy "You're Listening to a Dead Man Speak" sprawiają za każdym razem, że mam dreszcze niepokoju przechodzące po plecach, a zarazem wprowadzają niepewną, smutną atmosferę przepełnioną zapachem jesiennego deszczu w środku australijskiej pustyni. Kompozycja tego albumu jest spójna i interesująca, dzięki czemu praktycznie za każdym razem, gdy odpalam Rua, album ten leci co najmniej kilka razy.

Obrazek

Black Coats & Bandages traktuję jako już spadek szybko nabytej formy i płytę o oczko gorszą niż Rua - Panowie wpadli w wir marazmu i melancholii, co sprawia, że album ten nie jest już tak folkowy i tak eklektyczny, jak jego poprzednik. Jednak nie ma w nim nadal znużenia ani wpadania w tło egzystencji - utwory "One Bedroom Apartment", "Black Coats & Bandages" czy "So Complicated Was the Fall" nadają dziwnie podobne brzmienie do "How the world came to an end" Manesowskiej produkcji.

Jak ktoś nie zna, a ma chwilę wolnego czasu i przejrzał naprawdę wszystko z historii rocka, metalu, jazzu i muzyki sakralnej, to jak najbardziej może sprawdzić te kawałki, które podałam wyżej. Polecam serdecznie :)

Edit: wstawię nawet linki, by ci, którzy chorują na prokrastynację, mogli po prostu kliknąć i posłuchać:


You've got nothing to lose but your lives.
Awatar użytkownika
Shamrock
zaczyna szaleć
Posty: 231
Rejestracja: 11-03-2012, 10:35

Re: Clann Zú

18-07-2012, 14:16

Rua znam, bardzo fajna płyta. Posluchaj sobie Stem Stem in Electro HRSTA jak nie znasz, chociaż sam nie wiem czemu mi to przyszlo na mysl przy okazji tego tematu ;))
Awatar użytkownika
Random Apex
weteran forumowych bitew
Posty: 1091
Rejestracja: 20-05-2012, 11:37

Re: Clann Zú

18-07-2012, 14:27

No wreszcie ktoś napisał, naciskałam F5 co 10 sekund od 10 rano. Dzięki, sprawdzę, bo nie znam :)
You've got nothing to lose but your lives.
Plasfodeur
weteran forumowych bitew
Posty: 1635
Rejestracja: 16-05-2012, 17:08

Re: Clann Zú

18-07-2012, 14:31

"Rua" jest spoko, ale swego czasu chyba przedobrzyłem i teraz nie mam ochoty na powtórki.
Grrrówno!
ODPOWIEDZ