Był ktoś w Warszawie na THE CRIMSON PROJECT? Ja w końcu odpuściłem, ale rozmawiałem wczoraj z kumplem który stwierdził, że przegrałem życie, a sam koncert był doskonały. Prawda to? Mam się zabić?
Fairies wear boots and now you gotta believe me
Yeah I saw it, I saw it, I tell you no lies
Baton pisze:Był ktoś w Warszawie na THE CRIMSON PROJECT? Ja w końcu odpuściłem, ale rozmawiałem wczoraj z kumplem który stwierdził, że przegrałem życie, a sam koncert był doskonały. Prawda to? Mam się zabić?
Koncert doskonały. Choć zawsze można narzekać, że to nie Crimson, bez Frippa etc. Belew geniuszem jest i tyle. I jego Power Trio i Stickmen zagrali doskonałe sety (Breathless z albumu Frippa "Exposure" w wykonaniu tych ostatnich podobał mi się zresztą najbardziej). Acha - widziałem Crimson 3 razy wcześniej.
Baton pisze:Był ktoś w Warszawie na THE CRIMSON PROJECT? Ja w końcu odpuściłem, ale rozmawiałem wczoraj z kumplem który stwierdził, że przegrałem życie, a sam koncert był doskonały. Prawda to? Mam się zabić?
Byłem. Trudno się do czegoś przyczepić. Numery takie jak Red, Dinosaur, THRAK, One Time itd. odegrane perfekcyjnie. Nagłośnienie bardzo w porządku. Belew bawił się na scenie jakby miał z 20 lat. Po koncercie wyszli porozdawać autografy i porobić zdjęcia (nawet mam). Jeśli dobrze zrozumiałem, to planują coś nowego na wakacje.
Karmazynowy Król ruszył w trasę! Niestety po sieci nie krążą żadne nagrania live, ale znalazłem coś takiego: " onclick="window.open(this.href);return false;
jakby ktoś był ciekaw jak brzmi solo na trzy perkusje w wykonaniu składu Rieflin, Harrison & Mastelotto to sprawdzać. Ja powiem krótko: zesrauem sye.
edit: albo dodam. Urzeka mnie bogactwo dźwiękowe i jednocześnie spójność tego solo. Wszystko się przepięknie zgrywa i brzmi jak jeden instrument na którym gra jeden człowiek; jak perkusja na której autentycznie gra jebana ośmiornica.
Ostatnio zmieniony 20-09-2014, 12:09 przez kenediusze, łącznie zmieniany 1 raz.
Harrison to według mnie jeden z najciekawszych obecnie perkusistów w muzyce rozrywkowej, ze świetnym feelingiem i masą pomysłów na grę. Zawsze śmieszyło mnie utyskiwanie "prawdziwych" fanów Porcupine Tree na jego bębnienie.
Mam nadzieję, że wpadną z tym składem do Polski.
I didn't hear voices. It was a conscious decision on my part.
Teraz uwaga, na trzy cztery wszyscy robią kupę w majty:
Released to coincide with the 46th anniversary of King Crimson's formation in January 1969, Live At The Orpheum comprises performances from the band's critically acclaimed, sold-out 2014 US tour.
41 minutes of live material from the new seven piece King Crimson line-up, including classics such as Starless, Sailor's Tale and The Letters.
CD (16/44.1 stereo) / DVD-A (24/96 Hi-Res stereo) in digipak.
--------
King Crimson has performed, recorded and released material in its own inimitable manner for the past 46 years. As the band enters its 47th year of operation in 2015, the occasion is marked with the first release culled from the band's Autumn 2014 US tour.
Comprised of 41 minutes of material by the newest incarnation of the band fronted by the line-up's formidable three drummer setup, Live At The Orpheum has been mixed from 24bit multi-track performances recorded at the band's two concerts at the Los Angeles venue. Featuring a mixture of new and old King Crimson material - some being performed live for the first time - the album makes an ideal
recorded debut for the septet.
For those who travelled from all over the world to see the US shows, it's an opportunity to relive the power, precision and sheer musicality of the concerts. For those who couldn't attend but wanted to, it's an opportunity to hear why the concerts generated such excitement.
1. Walk On: Monk Morph Chamber Music
2. One More Red Nightmare
3. Banshee Legs Bell Hassle
4. The ConstruKction of Light
5. The Letters
6. Sailor's Tale
7. Starless
Wrażenia na szybko po pierwszym odsłuchu: bardzo to "kolorowe" i bogate brzmieniowo, dzięki trzem perkusistom materiał zrobił się bardzo gęsty i efektowny, ale nie efekciarski. Jest rytmiczna ośmiornica, ale Fripp trzyma ją w ryzach. Jednak jak kilka razy spuszcza bestię z łańcucha to sekcja Mastelotto/Rieflin/Harrison/Levin po prostu wsmarowuje słuchacza w ścianę.
A najbardziej wsmarowuje w ścianę "Starless", przemoc potworna.