harry harry pisze:
1.CABS (wczesny) byl oczywiscie bardziej interesujacy i intrygujacy brzmieniowo niz EN.Wydaje mi się,że muzyka EN zawsze byla bardziej przystępna,szybciej "wchodzila" co oczywiscie nie jest zarzutem,ale moze tu nalezy szukac odpowiedzi na to,czemu czesto ludzie szybciej lykaja EN.Poza tym nie kumam Twojego uczepienia sie jak kleszcz dupy mojej jakiejs wypowiedzi.Mnie nie interesuje Twoje zamilowanie do szczytu komerchy jaka robi w ostatnich latach Laibach.
Skąd się bierze porównywanie wczesnego CABS do całościowo ujętego EN? Może postawimy obok siebie wczesny CABS i również wczesny EN? Każdy może sobie puścić jedno i drugie, porównać i poczuć róznicę. Co ja się będę produkował na temat siły ekspresji i innych podobnych rzeczy.
harry harry pisze:2.Owszem,moze byc prosta.Jednak nie bawią mnie proste rockowe rytmy w wykonaniu Sonic Youth.I co z tego?Jezeli to jest dla ciebie wzor rockowego eksperymentatorstwa to bieda-posluchaj starej niemieckiej awangardy rockowej.Czym jest awangarda SY w porownaniu do awangardy takiego chocby Fausta?
No pewnie... zatem czym sa wymieniane przez Ciebie zespoły w porównaniu do awangardy takiego choćby Fausta? Mógłbym tak samo zapytać. Faust to przykład z grubej rury. Każda epoka miała swoją awangardę i do tej spokojnie można zaliczyć SY. A, że niewiele rzeczy może się równać z "heroicznym" okresem rocka, jakim był przełom lat 60. i 70. to już inna sprawa.
harry harry pisze:3.Szmery bajery?Ktore?Podaj przyklad a nie nachalnie powtarzasz cos za trockim:)Crawl Unit?Rudnik?A C Monteiro?Lioenel Marchetti?Francisco Lopez?AMM?Nie kompromituj sie chlopie:)Sprawdz,posluchaj chocby czesci artystow,ktorych nazwiska wymienilem.Zapewniam,ze bedzie ci glupio.A potem wypowiadaj sensowne opinie a nie powtarzasz raz za razem jakbys wlasnego zdania nie mial.
Tak, tak... znam część wykonawców, o których mówisz... np. albumy Joe Colleya, Lopeza, czy klasykę w postaci AMM

Wyobraź sobie, że nie ty jeden słuchasz takiej muzy. Określenia "szmery-bajery" użyłem ogólnie i specjalnie trochę ironicznie, bo zmęczyło mnie trochę szperanie w scenie noise i PE, a skądinąd wiem, że niektórzy ludzie są w to zapatrzeni, jakby jakieś niewiarygodne rzeczy się tam działy. W każdym razie nie chodziło o to, by jakoś wielce ubliżyć tej muzyce, tylko wyrazić zdziwienie, że pogardzasz prostotą SY, podczas gdy spora część elektroniki, zbaw taśmami i muzyki konkretnej opiera się w takim samym stopniu na prostocie.
Generalnie zabawne jest to, że postrzegasz muzykę SY przez pryzmat "prostych rockowych rytmów", podczas gdy ja (i poprzez wymianę doświadczeń z innymi, wiem, że nie tylko ja) widzę różne warstwy tej muzyki, jej fakturowość, zabawę dysonansem. No, ale najwyraźniej jest to kwestia płaszczyzny odbioru. Chyba tak samo, jak z tym Laibachem i jego rzekomą komercyjnością
