The Flaming Lips - Embryonic [2009]

nie tylko metalem człowiek żyje :)

Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed

Maria Konopnicka

Re: The Flaming Lips - Embryonic [2009]

23-04-2013, 21:44

Utwór "You Lust" rządzi - żelazny hit radiowy! :)
Maria Konopnicka

Re: The Flaming Lips - Embryonic [2009]

23-04-2013, 21:55

Embryonic była przestrzenna, pulsująca, żywa - "The Terror" jest duszna, mroczna, lepka. Wcześniej tańczyli w chmurach i sięgali gwiazd - teraz ryją w ziemi i pokonuję kolejne powłoki zmierzając ku gorącemu jądru ziemi. Jestem tą płytą totalnie rozjebany!
Awatar użytkownika
Morph
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 8973
Rejestracja: 27-12-2002, 12:50
Lokalizacja: hyperborea
Kontakt:

Re: The Flaming Lips - Embryonic [2009]

23-04-2013, 21:57

A już skończyłeś pierwszy odsłuch :D?
Give birth to something dead
Give birth to something old
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

23-04-2013, 22:11

Morph pisze:A już skończyłeś pierwszy odsłuch :D?
;]
Coś tam było! Człowiek!
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

23-04-2013, 22:23

Maria Konopnicka pisze:Tak, leci po raz drugi :)
To nie jest zła płyta. Ba momentami jest nawet bardzo dobra, ale za bardzo rozmarzona. Brzmi niczym jakaś space opera zespołu Queen. Wszystko tutaj dzieje się w tle i niestety, na dłuższą metę nuży. Brak mi tego ciężaru z Embryonic, jakiegoś punktu zaczepienia, wyskoku ponad szereg. Chcesz Maria dobrej eksperymentalnej płyty, to sobie nowego The Knife posłuchaj.
Coś tam było! Człowiek!
Awatar użytkownika
Morph
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 8973
Rejestracja: 27-12-2002, 12:50
Lokalizacja: hyperborea
Kontakt:

Re:

23-04-2013, 22:25

Skaut pisze:Chcesz Maria dobrej eksperymentalnej płyty, to sobie nowego The Knife posłuchaj.
Dla Mariana Ze Nóż to pewnie ta sama póła co Prodidżi.
Give birth to something dead
Give birth to something old
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

23-04-2013, 22:32

Morph pisze:
Skaut pisze:Chcesz Maria dobrej eksperymentalnej płyty, to sobie nowego The Knife posłuchaj.
Dla Mariana Ze Nóż to pewnie ta sama póła co Prodidżi.
Lepiej nie podsyłaj mu takich wskazówek, bo jeszcze posłucha ;]
Coś tam było! Człowiek!
Maria Konopnicka

Re:

23-04-2013, 22:58

Skaut pisze: To nie jest zła płyta. .
Dla mnie ta płyta jest przynajmniej tak dobra jak Embryonic. Tyle, że z tamtą początkowo się trochę męczyłem, potrzebowałem kilkunastu przesłuchań żeby się w nią wgryźć. "The Terror" wchłonąłem z ufnością dziecka. Przyznać jednak trzeba, że przez te kilka lat, które dzielą te płyty nieco przygotowałem się do odbioru takiej muzyki.
Skaut pisze: Ba momentami jest nawet bardzo dobra, ale za bardzo rozmarzona. .
Tak tego nie odbieram - jest zimna, gęsta, przytłaczająca - bije z niej pustka i wyobcowanie, samotność, rezygnacja, ucieczka od świata, poszukiwanie nowych form życia we wnętrzu ziemi. "Embryonic" była płytą bardziej zróżnicowaną, a w wymowie optymistyczną i nieco odrealnioną - pełną gorzkiej zadumy, ale nie wyjałowioną z nadziei i radości. Na "Terror" nie ma żadnych złudzeń i nadziei. Jeśli "Embryonic" była różnobarwnym motylem, przysłaniającym niebo swoimi ogromnymi skrzydłami to "Terror" jest czarną ćmią, zmieniający się w dżdżownicę i drążącą kręte korytarze w wilgotnej ziemi.
Skaut pisze: Brzmi niczym jakaś space opera zespołu Queen..
Z Queen ma tyle wspólnego co Napalm Death z Budkę Suflera.
Skaut pisze: Wszystko tutaj dzieje się w tle i niestety, na dłuższą metę nuży. Brak mi tego ciężaru z Embryonic, jakiegoś punktu zaczepienia, wyskoku ponad szereg. .
A ja uważam, że ta płyta jest dużo cięższa niż Embryonic. Tam było więcej przestrzeni, powietrza i światła. Tu są różne faktury ciemności - dopiero zaczynam, ale nie wyobrażam sobie by ta płyta miała mi się znudzić, ona mnie zaskakuje nawet w momentach, których nie zaskakuje :)
Skaut pisze: Chcesz Maria dobrej eksperymentalnej płyty, to sobie nowego The Knife posłuchaj.
Sprawdzę, ale nie wyobrażam sobie niczego lepszego niż "The Terror". Chyba od czasu ukazania się Embryonic żadna płyta nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia. Tyle, że Embryonic była jak pająk, który powoli oplótł wokół mnie pajęczynę najpierw łaskocząc, później nieznacznie krępując ruchy a na koniec całkowicie umożliwiając poruszanie się. "The Terror" jest jak ukąszenie Skorpiona - od razu leżę jak kawałek drewna czując jak wycieka ze mnie żywica....
Ostatnio zmieniony 24-04-2013, 00:08 przez Maria Konopnicka, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

23-04-2013, 23:12

Maria Konopnicka pisze:
Skaut pisze: To nie jest zła płyta. .
Dla mnie ta płyta jest przynajmniej tak dobra jak Embryonic.
Toć nawet zeszłoroczna płyta jest lepsza, różnorodna, wielobarwna i o wiele ciekawsza ;]
Maria Konopnicka pisze:
Skaut pisze: Ba momentami jest nawet bardzo dobra, ale za bardzo rozmarzona. .
Tak tego nie odbieram - jest zimna, gęsta, przytłaczająca - bije z niej pusta i wyobcowanie, samotność, rezygnacja, ucieczka od świata, poszukiwanie nowego życia we wnętrzu ziemi. "Embryonic" była płytą bardziej zróżnicowaną, a w wymowie optymistyczną i nieco odrealnioną - pełną gorzkiej zadumy, ale nie wyjałowioną z nadziei i radości. Na "Terror" nie ma żadnych złudzeń i nadziei. Jeśli "Embryonic" była różnobarwnym motylem przysłaniającym niebo swoimi ogromnymi skrzydłami to "Terror" jest czarną ćmią, zmieniający się w dżdżownicę i drążącą kręte korytarze w wilgotnej ziemi.
Niezależnie od tego jak barwnie to opiszesz, mdła muzyka mdłą pozostanie. "The Terror" wchodzi od razu i zamiast skupiać się na pierwszym planie, buduje tło, tylko niewiele z niego wynika, niby sporo się tam dzieje, ale nie ma tej siły przyciągania co "Embryonic", nie ma tych oczywistych cytatów z klasyków co na "Embryonic" i niestety to słychać.
Maria Konopnicka pisze:
Skaut pisze: Brzmi niczym jakaś space opera zespołu Queen..
Z Queen ma tyle wspólnego co Napalm Death z Budkę Suflera.
nie tyle z Queen, co ze space operą, tyle że właśnie taką letnią, zwiewną, rozmarzoną.
Maria Konopnicka pisze:
Skaut pisze: Chcesz Maria dobrej eksperymentalnej płyty, to sobie nowego The Knife posłuchaj.
Sprawdzę, ale nie wyobrażam sobie niczego lepszego niż "The Terror". Chyba od czasu ukazania się Embryonic żadna płyta nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia. Tyle, że Embryonic była jak pająk, który powoli oplótł wokół mnie pajęczynę najpierw łaskocząc, później nieznacznie krępując ruchy a na koniec całkowicie umożliwiając poruszanie się. "The Terror" jest jak ukąszenie Skorpiona - od razu leżę jak kawałek drewna czując jak wycieka ze mnie żywica....
A ostatnie SWANS? A "Unreleased?" FIRE! WITH JIM O'ROURKE? MATANA ROBERTS? ASVA - Presences of Absences? To kilka pierwszych rzeczy, które mi na myśl przychodzą. Gdzie Ty ten ciężar na "The Terror" słyszysz to zupełnie nie wiem, chyba w ostatnich dwóch kawałkach. Z jednym się zgodzę. Płyta jest dość spójna i to jest jej główna zaleta.
Coś tam było! Człowiek!
Maria Konopnicka

Re:

23-04-2013, 23:57

Skaut pisze: Toć nawet zeszłoroczna płyta jest lepsza, różnorodna, wielobarwna i o wiele ciekawsza ;].
Ale siła "The Terror" nie polega na różnorodności i wielobarwności ale na wręcz mantrycznej i hipnotycznej powtarzalności. To trochę tak jakbyś zarzucał czarno-białym fotografiom brak koloru. Nie można w tej płycie doszukiwać się cech, których nie ma - trzeba docenić język, którym przemawia. Napisałbym posłuchaj więcej - ale pewnie słyszałeś ją więcej razy niż ja. Napiszę więc - spróbuj zrozumieć :)
Skaut pisze: Niezależnie od tego jak barwnie to opiszesz, mdła muzyka mdłą pozostanie.
Mój opis jest tylko nieudolną próbą uchwycenia istoty tej barwnej muzyki - barwnej, ale nie w sensie kolorów, ale doznań jakie za sobą niesie.
Skaut pisze: "The Terror" wchodzi od razu i zamiast skupiać się na pierwszym planie, buduje tło, tylko niewiele z niego wynika, niby sporo się tam dzieje, ale nie ma tej siły przyciągania co "Embryonic"
Wbrew pozorem "Embronic" przez swoje zróżnicowanie była płytą, którą łatwiej było okiełznać. Roztaczała pełną paletę barw i odcieni - w pierwszej chwili mrużyło się oczy, ale później zaczynało się to łapać i te różnokolorowe plamy i światła zaczynały tworzyć jedną całość. Ta płyta była jak rozsypane puzzle, które układało się z każdym przesłuchaniem. Tu jest trudniej - z jednej strony nie ma tyle doznań i bodźców, kolor jest w zasadzie jeden i od razu potrafimy go określić przez to wydaje nam się, że jest łatwiej. Nie jest, bo ziemia, w której drążymy wciąż się zmienia, przesiąknięta jest różnymi zapachami, ma zróżnicowaną fakturę, pełno w niej minerałów, drogocennych złóż i egzotycznych zwierząt. Trzeba tylko powoli przyzwyczaić się do ciemności i pozwolić by zmysły otworzyły się na nowe doznania.

Skaut pisze: , nie ma tych oczywistych cytatów z klasyków co na "Embryonic" i niestety to słychać.
Krautrockowa spuścizna i psychodeliczne odjazdy wciąż obecne - a jeśli nie ma oczywistych cytatów to może oznaka tego, że już nie muszą odwoływać się do klasyki, bo sami tę klasykę tworzą.


Skaut pisze: nie tyle z Queen, co ze space operą, tyle że właśnie taką letnią, zwiewną, rozmarzoną..
Ta płyta jest wręcz przeciwieństwem zwiewności i rozmarzenia - jest mroczna, ciężka i duszna.

Skaut pisze: A ostatnie SWANS? A "Unreleased?" FIRE! WITH JIM O'ROURKE? MATANA ROBERTS? ASVA - Presences of Absences? .
Trudno mi jeszcze porównywać płytę, którą słucham dopiero trzeci raz z albumami, z którymi spędziłem wiele godzin. Jedno mogę napisać - żadna z powyższych płyt tak mną nie wstrząsnęła jak "Terror" - mimo, że bardzo mi się podobały. Ba, kilka dni temu wydałem sporo kasy na wersję winylową ostatniego SWANS.
Skaut pisze: Gdzie Ty ten ciężar na "The Terror" słyszysz to zupełnie nie wiem, chyba w ostatnich dwóch kawałkach. .
No jak to to? Już od pierwszego utworu - mrok i ciężar wręcz się sączą, a wokale aż się pod tym ciężarem uginają. Brud, duszność, przeszywające dźwięki wdzierające się zewsząd, mantryczny, trzeszczący, sapiący kolos niczym ogromna dżdżownica, pożerający ziemię i zmierzający ku gorącemu jądru ciemności. Niesamowity klimat. Jakie rozmarzenie, jaka zwiewność? Panie, chyba źle opisane mp3 ściągnąłeś :)))
Skaut pisze: Z jednym się zgodzę. Płyta jest dość spójna i to jest jej główna zaleta.
To jedna z jej wielu zalet. Jestem strasznie podekscytowany, że w ciągu najbliższych dni przyjdzie mi je odkrywać. Dziś na pewno nie zasnę.
Maria Konopnicka

Re: The Flaming Lips - Embryonic [2009]

24-04-2013, 00:11

Póki co znalazłem jadę wadę tego krążka - jest co najmniej o 20 minut za krótki.
streetcleaner
rasowy masterfulowicz
Posty: 2224
Rejestracja: 11-04-2006, 09:36

Re: The Flaming Lips - Embryonic [2009]

24-04-2013, 09:24

Chętnie wracam do The Terror, już gdzieś zresztą pisałem, że ma niespodziewaną grację i porównywanie jej do ordynarnej i szalonej płyty z Heady Fwends nie ma dla mnie sensu.
Mam wrażenie, że Flaming Lips to takie dwa zespoły w jednym. Osobno traktuję ich eksperymentalne odjazdy gdzie grają PF, ostatnie płyty z Prefuse 73, Lightning Bolt, Neon Indian - czy chociażby wspomnianą wyżej nagrywaną z Keshą. To zazwyczaj są wybuchowe pomysły, które nie są na dłużej zakręcić mi w głowie.
Kiedy zaś ma się pojawić ich pełnowymiarowy nowy studyjny krążek, to odnoszę wrażenie, że i oni i ja bardziej się spinamy ;)

Masa smaków jest na Terror, nie uderzają może tak intensywnie jak na Emryonic, ale wcale się temu nie dziwie, tamta płyta zmieniła kompletnie kierunek ich poszukiwań. Tutaj pewien rys znany z poprzedniej jest widoczny i to na jego tle nakreślają nową historię.

Kompletnie nie łapię zarzutu, że brzmi to jak "space opera nagrywana przez Queen", bo przecież ten album jest znacznie bliżej chociażby takiego PINK FLOYD z okresu "Zabriskie Point".
Nawet więcej uważam, że jest to dużo bardziej ekstremalna płyta niż Embryonic. Tam kwiatki rosły i budziła się wiosna, tu dźwiękowo jest depresja i poczucie beznadziei. Większa ilość analogowych pogłosów i syntetycznych kąśliwych elementów zmniejszają przestrzeń i przyduszają słuchacza.

Nie chcę bawić się w ogłaszanie, który album z tych dwóch jest lepszy, bo Terror będzie musiał jeszcze długo poczekać na taki stan osłuchania jak E. Jedynie czuję podskórnie, że nie warto tej nowej płyty tak łatwo przekreślać, tylko dlatego, że nie ma na niej tak wielu, łatwo wpadających w ucho piosenek :))
Proponowałbym dać jej jeszcze trochę czasu, nie traktować jej tak samo pobieżnie jak corocznych eksperymentalnych strzałów, które nie mają w sobie tylu konkretów co THE TERROR. Poza tym już za samo YOU LUST można pokochać ten krążek.
Maria Konopnicka

Re: The Flaming Lips - Embryonic [2009]

24-04-2013, 16:34

streetcleaner pisze: Nawet więcej uważam, że jest to dużo bardziej ekstremalna płyta niż Embryonic. Tam kwiatki rosły i budziła się wiosna, tu dźwiękowo jest depresja i poczucie beznadziei. Większa ilość analogowych pogłosów i syntetycznych kąśliwych elementów zmniejszają przestrzeń i przyduszają słuchacza. .
Dokładnie tak.

streetcleaner pisze: Nie chcę bawić się w ogłaszanie, który album z tych dwóch jest lepszy, bo Terror będzie musiał jeszcze długo poczekać na taki stan osłuchania jak E. Jedynie czuję podskórnie, że nie warto tej nowej płyty tak łatwo przekreślać, tylko dlatego, że nie ma na niej tak wielu, łatwo wpadających w ucho piosenek :))
Proponowałbym dać jej jeszcze trochę czasu, nie traktować jej tak samo pobieżnie jak corocznych eksperymentalnych strzałów, które nie mają w sobie tylu konkretów co THE TERROR. Poza tym już za samo YOU LUST można pokochać ten krążek.
Przesłuchałem Terror już ze dwadzieścia razy i doszedłem do wniosku, że to jest płyta bardziej wymagająca niż Embryonic. O ile Embryonic mogłem sobie wrzucić do samochodu i słuchać podczas jazdy tak Terror zupełnie mi się w takiej scenerii nie sprawdza. Najlepiej słucha mi się jej na słuchawkach, w sytuacji gdy jestem w 100 proc. skoncentrowany na muzyce.
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

24-04-2013, 21:25

streetcleaner pisze:Chętnie wracam do The Terror, już gdzieś zresztą pisałem, że ma niespodziewaną grację i porównywanie jej do ordynarnej i szalonej płyty z Heady Fwends nie ma dla mnie sensu.
ja jej jakoś bezpośrenio nie porównałem, po prostu wolę to bardziej eksperymentalne oblicze The Flaming Lips z tej płyty niż z nowej.
streetcleaner pisze: Masa smaków jest na Terror, nie uderzają może tak intensywnie jak na Emryonic, ale wcale się temu nie dziwie, tamta płyta zmieniła kompletnie kierunek ich poszukiwań. Tutaj pewien rys znany z poprzedniej jest widoczny i to na jego tle nakreślają nową historię.
Fakt, historia za tym krążkiem stoi bardzo dobra, zwłaszcza, że podparta osobistymi doświadczeniami Stevena Drozda ;]
streetcleaner pisze: Kompletnie nie łapię zarzutu, że brzmi to jak "space opera nagrywana przez Queen", bo przecież ten album jest znacznie bliżej chociażby takiego PINK FLOYD z okresu "Zabriskie Point".
Nawet więcej uważam, że jest to dużo bardziej ekstremalna płyta niż Embryonic. Tam kwiatki rosły i budziła się wiosna, tu dźwiękowo jest depresja i poczucie beznadziei. Większa ilość analogowych pogłosów i syntetycznych kąśliwych elementów zmniejszają przestrzeń i przyduszają słuchacza.
Ja to widzę inaczej. Owszem jest depresja, ale właśnie bardzo szybko z tej depresji rodzi się jakaś nadzieja w tych dźwiękach, co oczywiście ma swoją zaletę, ale tak jak pisałem wcześniej, rozmywa się ta płyta dla mnie za bardzo i nawet w tych "czarnych" pesymistycznych dźwiękach brakuje mi mocnego akcentu. Czuję się tak jakbym oglądał klatki z "Enter the Void" Gaspara Noégo - całość według mnie dryfuje gdzieś z dala od ziemi i w ogóle na nią nie wraca. A co do space opery nagrywanej przez Queen, to "The Terror" mi się po prostu zbyt "pastelowe" wydaje. ;]
streetcleaner pisze: Nie chcę bawić się w ogłaszanie, który album z tych dwóch jest lepszy, bo Terror będzie musiał jeszcze długo poczekać na taki stan osłuchania jak E. Jedynie czuję podskórnie, że nie warto tej nowej płyty tak łatwo przekreślać, tylko dlatego, że nie ma na niej tak wielu, łatwo wpadających w ucho piosenek :))
Proponowałbym dać jej jeszcze trochę czasu, nie traktować jej tak samo pobieżnie jak corocznych eksperymentalnych strzałów, które nie mają w sobie tylu konkretów co THE TERROR. Poza tym już za samo YOU LUST można pokochać ten krążek.
Gdyby nie udział Phantogram, to tak dobry numer by nie powstał ;]
Ja tej płyty nie przekreśliłem. Dam jej jeszcze niejedną szansę i całkiem możliwe, że do "The Terror" się jeszcze przekonam, bo środki wyrazu są tutaj odmienne od "Embryonic" i nieco inaczej należy ten krążek odbierać. Sporo tutaj wycieczek w stronę ambientu, eksperymentalnych analogowych blipów, czy sprzężeń, no i wokal Coyne’a też jakby bardziej schowany, w przypadku tej płyty staje się tłem, a nie główną składową. Nie grają mi te wszystkie cząstki razem po prostu, głównie przez oniryczną nieco wymęczoną i momentami nudną atmosferę. Wcale nie chodzi mi tutaj o poszukiwanie ładnych piosenek, bo tych nieładnych lubię słuchać chyba bardziej ;]
Coś tam było! Człowiek!
Mort
rasowy masterfulowicz
Posty: 3049
Rejestracja: 08-08-2006, 12:48
Lokalizacja: mosh pit

Re: The Flaming Lips - Embryonic [2009]

25-04-2013, 17:10

I AM MORBID
Mort
rasowy masterfulowicz
Posty: 3049
Rejestracja: 08-08-2006, 12:48
Lokalizacja: mosh pit

Re: The Flaming Lips - Embryonic [2009]

25-04-2013, 23:20

Podoba mi się to, jak The Terror jest wydany. W superjewelcasie, z podłużnymi stoperami i zajebistymi bonusowymi kawałkami na osobnym krążku - minidiscu. Zaczynam pierwsze przesłuchanie.
I AM MORBID
Mort
rasowy masterfulowicz
Posty: 3049
Rejestracja: 08-08-2006, 12:48
Lokalizacja: mosh pit

Re: The Flaming Lips - Embryonic [2009]

26-04-2013, 00:14

Terror poraża, dostałem gęsiej skórki.


http://flaminglipstwentyfourhoursong.com/
Który twardziel przesłucha to na raz?
I AM MORBID
Maria Konopnicka

Re: The Flaming Lips - Embryonic [2009]

26-04-2013, 02:35

Jakby to nagrał Sadistik Exekution to postawiłbym na Mańka :)
Maria Konopnicka

Re: The Flaming Lips - Embryonic [2009]

26-04-2013, 06:09

O kurwa! Aby pokusić się na cover tego utworu to trzeba być albo szaleńcem albo geniuszem. Wyjść z tego obronną ręką - trzeba być bogiem. Leżę na łopatkach! Coś wspaniałego - końcówka obłędna !!!!

ODPOWIEDZ