DEAD CAN DANCE
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, ŚWIAT BEZ KOŃCA
- tommek
- w mackach Zła
- Posty: 828
- Rejestracja: 04-11-2017, 16:09
- Kontakt:
- von Leers
- zaczyna szaleć
- Posty: 280
- Rejestracja: 27-11-2008, 11:07
Re: DEAD CAN DANCE
O przepraszam - jednak jest temat. Ten założony przeze mnie można wyjebać w śmietnik (tu ukłon w stronę modów). Powtórzę tylko to co napisałem wcześniej - płyta niesamowicie zajebista (zwłaszcza Act I). Bardzo rzadko zdarza mi się słuchać jednej płyty 2 razy pod rząd. Tym razem się zdarzyło :) Jak dla mnie "Anastasis" to było tylko słabe preludium do tego co państwo Perry i Gerrard pokazali tutaj. Pokłony.
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10156
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: DEAD CAN DANCE
To może ponownie wezmą ślub?von Leers pisze:O przepraszam - jednak jest temat. Ten założony przeze mnie można wyjebać w śmietnik (tu ukłon w stronę modów). Powtórzę tylko to co napisałem wcześniej - płyta niesamowicie zajebista (zwłaszcza Act I). Bardzo rzadko zdarza mi się słuchać jednej płyty 2 razy pod rząd. Tym razem się zdarzyło :) Jak dla mnie "Anastasis" to było tylko słabe preludium do tego co państwo Perry i Gerrard pokazali tutaj. Pokłony.
Die Welt ist meine Vorstellung.
- TheDude
- zahartowany metalizator
- Posty: 6350
- Rejestracja: 23-03-2011, 00:43
Re: DEAD CAN DANCE
Fajna płyta ale za krótka.
-
- rozkręca się
- Posty: 43
- Rejestracja: 06-07-2018, 10:52
Re: DEAD CAN DANCE
Ja po drugim przesłuchaniu mimo że płyta krótka usnąłem.Najgorsza i najdudniejsza studyjna plyta DCD z której nic nie wejdzie do klasyki ich twórczości.Po okładce i tytule myślałem ze to będzie nawiązanie do początkow i genialnej pierwszej płyty+epki Arcane a tu taki gniot.Do tego ta fatalna syntetyczna produkcja,Lisy Gerard jakby nie było,Brendan coś smęci po karaibsku,w ogóle brzmi to jak marne odrzuty z sesji spiritchaser,która przynajmniej miała parę genialnych klimatycznych kawałków.W sumie to już starsi ludzie i nie ma sieco spodziewać natchnienia z czasów 4AD ale gdzie się podziały żywe intrumenty?Na pewno na żywo to zabrzmi lepiej no chyba że z laptopa polecą jak na płycie,jak już oszczędają na instrumentalistach na starość to i to możliwe.2 na 5
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 345
- Rejestracja: 29-08-2015, 00:18
Re: DEAD CAN DANCE
+ milionjanusz metalu pisze:Ja po drugim przesłuchaniu mimo że płyta krótka usnąłem.
Nie ma się nad czym tu w sumie rozwodzić. Album jest poprawny i tyle. Nic się na nim nie dzieje. W połowie jakby zgubiłam wątek ze znużenia.
- Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8692
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
- von Leers
- zaczyna szaleć
- Posty: 280
- Rejestracja: 27-11-2008, 11:07
Re: DEAD CAN DANCE
No to ewidentnie się różnimy bo ja zdychałem z nudów przy "Anastasis" a tu wręcz przeciwnie :) "Najdudniejszą" płytą DCD nie nazwałbym bo tu prym wiedzie jednak dla mnie wspomniana wyżej "Anastasis". Mówta co chceta - wg mnie "Dionysus" to świetny krążek - wiadomo, że żaden z utworów "nie przebije się do klasyki tego zespołu" ale czy o to chodzi? Gerrard/Perry muszą jeszcze coś komuś udowadniać?
PS: chociaż nie ukrywam, że największy "klimaks" miałem od tego duo ostatnio przy "Ark" Perrego. Popierdalałem na wolnym w dzień premiery do sklepu specjalnie żeby to kupić heh. Wspaniała płyta - ale to tak na marginesie :)
PS: chociaż nie ukrywam, że największy "klimaks" miałem od tego duo ostatnio przy "Ark" Perrego. Popierdalałem na wolnym w dzień premiery do sklepu specjalnie żeby to kupić heh. Wspaniała płyta - ale to tak na marginesie :)
Ostatnio zmieniony 03-11-2018, 19:57 przez von Leers, łącznie zmieniany 2 razy.
- Harlequin
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8692
- Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
- Lokalizacja: Koko City
Re: DEAD CAN DANCE
Anastasis tez było nudne,choć muzycznie chyba troche żywsze. Niemniej paskudnie wgryzali się we własną dupe.
- TheDude
- zahartowany metalizator
- Posty: 6350
- Rejestracja: 23-03-2011, 00:43
Re: DEAD CAN DANCE
Myślę, że wielu z nas przy każdej nowej płycie DCD w głębi ducha spodziewa się kolejnej płyty na miarę ich klasyków. Rzeczywistość jest inna, oni są już też innymi ludźmi. Chcą robić inne, nowe rzeczy i nie da się wrócić do tych czasów.
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10156
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: DEAD CAN DANCE
Niby tak, ale przecież solowe płyty Brendana są b. dobre. Być może teraz samodzielne nagrywanie kawałków i potem wspólne ich klejenie im nie wychodzi, nie ma dawnej chemii.TheDude pisze:Myślę, że wielu z nas przy każdej nowej płycie DCD w głębi ducha spodziewa się kolejnej płyty na miarę ich klasyków. Rzeczywistość jest inna, oni są już też innymi ludźmi. Chcą robić inne, nowe rzeczy i nie da się wrócić do tych czasów.
Ostatnio zmieniony 03-11-2018, 20:06 przez Medard, łącznie zmieniany 1 raz.
Die Welt ist meine Vorstellung.
- TheDude
- zahartowany metalizator
- Posty: 6350
- Rejestracja: 23-03-2011, 00:43
Re: DEAD CAN DANCE
^ Tak też może być. Mnie nowa płyta nie porwała ale lipa to też nie jest.
-
- rozkręca się
- Posty: 43
- Rejestracja: 06-07-2018, 10:52
Re: DEAD CAN DANCE
No dobra, kolejne trzecie podejście i jestem w stanie dać trójke za ten act I.Tak sobie wyobraziłem te dionizyjskie rytuały i coś zaskoczyło ale nadal gorsze od Anastasis.Dwa ostatnie kawałki niepotrzebne a i jeszcze te imitowanie słynnego chóru bułgarek w utworze incantation chyba to prawie plagiat,ale wolę to o tych jej arabizmów.No i to prawdą że jakby nie ma chemii której nie było już na poprzedniej płycie a tym samym nie ma emocji.
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10156
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: DEAD CAN DANCE
Co by nie mówić, jakby nie podejść do tematu, gdzie nie szukać tajemnych inspiracji, to Brendan solowo nagrał lepsze płyty od dwóch ostatnich Dead can dance.janusz metalu pisze:No dobra, kolejne trzecie podejście i jestem w stanie dać trójke za ten act I.Tak sobie wyobraziłem te dionizyjskie rytuały i coś zaskoczyło ale nadal gorsze od Anastasis.Dwa ostatnie kawałki niepotrzebne a i jeszcze te imitowanie słynnego chóru bułgarek w utworze incantation chyba to prawie plagiat,ale wolę to o tych jej arabizmów.No i to prawdą że jakby nie ma chemii której nie było już na poprzedniej płycie a tym samym nie ma emocji.
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 345
- Rejestracja: 29-08-2015, 00:18
Re: DEAD CAN DANCE
Niby tak, ale na żywo kawałki z Anastasis sporo zyskały i brzmiały naprawdę dobrze.Harlequin pisze:Anastasis tez było nudne,choć muzycznie chyba troche żywsze. Niemniej paskudnie wgryzali się we własną dupe.
- Sgt. Barnes
- zahartowany metalizator
- Posty: 5482
- Rejestracja: 13-07-2012, 07:37
Re: DEAD CAN DANCE
Po początkowym rozczarowaniu, trochę ta płyta zyskała, rzeczywiście należy jej sluchać jako jednej dlugiej kompozycji, chociaż w dwóch aktach. Irytująca jest jednak produkcja, niby podobne klimaty jak na Spiritchaser, ale tamta brzmiała cudownie naturalnie i aż czuć było na niej ten "żar tropików"...a tutaj jakiś taki erzac...
Prawdziwy mężczyzna powinien być...ogolony i ciut, ciut pijany.
Bolesław Wieniawa-Długoszowski.
Bolesław Wieniawa-Długoszowski.
- Plagueis
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2905
- Rejestracja: 19-02-2015, 16:22
- Lokalizacja: South of Heaven
Re: DEAD CAN DANCE
Problem z "Dionysus", a raczej z ludźmi ten album oceniającymi jest taki, że wszyscy - a przynajmniej ci, którzy czytali wypowiedzi Lisy i Brendana na temat płyty - spodziewali powtórki z genialnego "Spiritchaser", tyle tylko, że z muzyką osadzoną na innym podłożu kulturowym. Różnica między tymi płytami jest taka, że "Spiritchaser" to album bardzo organiczny, "żywy", zabierający słuchacza w serce afrykańskiego buszu i dający podskórne wrażenie obcowania z czymś pierwotnym, a zarazem głęboko duchowym bez trzymania za rękę, natomiast "Dionysus" wydaje się być płytą, do której trzeba podejść z pewną wiedzą na temat tego, czego ona dotyczy i nieco poruszyć wyobraźnię; gdy się już to zrobi, doznania wypływające z kontaktu z muzyką nabierają innego wymiaru, a sam album jawi się w innych barwach.
Muzycznie to chyba najmniej "deadcandance'owy" materiał duetu, ale to wciąż niebanalna, uduchowiona muzyka dotykająca strun, które w człowieku XXI wieku coraz trudniej poruszyć, a często w ogóle je odnaleźć; tak to widzę, słyszę i czuję. ;)
Dodam jeszcze, że krążek należy do tej cudownej grupy płyt, które zyskują z każdym odsłuchem, więc dajcie jej szansę, może dwie.
p.s.
Bardzo na plus "bułgarskie" zaśpiewy Lisy, które - mimowolnie - prowadzą do skojarzeń z tegoroczną ""BooCheeMish" The Mystery of the Bulgarian Voices, którą bardzo polecam.
Muzycznie to chyba najmniej "deadcandance'owy" materiał duetu, ale to wciąż niebanalna, uduchowiona muzyka dotykająca strun, które w człowieku XXI wieku coraz trudniej poruszyć, a często w ogóle je odnaleźć; tak to widzę, słyszę i czuję. ;)
Dodam jeszcze, że krążek należy do tej cudownej grupy płyt, które zyskują z każdym odsłuchem, więc dajcie jej szansę, może dwie.
p.s.
Bardzo na plus "bułgarskie" zaśpiewy Lisy, które - mimowolnie - prowadzą do skojarzeń z tegoroczną ""BooCheeMish" The Mystery of the Bulgarian Voices, którą bardzo polecam.
"Argument stoi pierwszy, wykręt na szarym końcu."
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10156
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: DEAD CAN DANCE
Nie czytałem przed wydaniem płyty żadnych info o niej, więc nie miałem oczekiwań.Plagueis pisze:Problem z "Dionysus", a raczej z ludźmi ten album oceniającymi jest taki, że wszyscy - a przynajmniej ci, którzy czytali wypowiedzi Lisy i Brendana na temat płyty - spodziewali powtórki z genialnego "Spiritchaser", tyle tylko, że z muzyką osadzoną na innym podłożu kulturowym. Różnica między tymi płytami jest taka, że "Spiritchaser" to album bardzo organiczny, "żywy", zabierający słuchacza w serce afrykańskiego buszu i dający podskórne wrażenie obcowania z czymś pierwotnym, a zarazem głęboko duchowym bez trzymania za rękę, natomiast "Dionysus" wydaje się być płytą, do której trzeba podejść z pewną wiedzą na temat tego, czego ona dotyczy i nieco poruszyć wyobraźnię; gdy się już to zrobi, doznania wypływające z kontaktu z muzyką nabierają innego wymiaru, a sam album jawi się w innych barwach.
Muzycznie to chyba najmniej "deadcandance'owy" materiał duetu, ale to wciąż niebanalna, uduchowiona muzyka dotykająca strun, które w człowieku XXI wieku coraz trudniej poruszyć, a często w ogóle je odnaleźć; tak to widzę, słyszę i czuję. ;)
Dodam jeszcze, że krążek należy do tej cudownej grupy płyt, które zyskują z każdym odsłuchem, więc dajcie jej szansę, może dwie.
p.s.
Bardzo na plus "bułgarskie" zaśpiewy Lisy, które - mimowolnie - prowadzą do skojarzeń z tegoroczną ""BooCheeMish" The Mystery of the Bulgarian Voices, którą bardzo polecam.
Płyta jest ok, ale gdyby jej nie było też byłoby dobrze, bo nie wnosi nowej jakości. A na koncercie czekam na kawałki z ulubionej Within the realm of a dying sun. Może coś będzie grane.
Die Welt ist meine Vorstellung.
- Plagueis
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2905
- Rejestracja: 19-02-2015, 16:22
- Lokalizacja: South of Heaven
Re: DEAD CAN DANCE
Z tym bym trochę polemizował, ale nie wiem co masz na myśli pisząc o nowej jakości. Czy chodzi o nową jakość w muzyce zespołu, czy też o nową jakość w muzyce w ogóle?Medard pisze: Płyta jest ok, ale gdyby jej nie było też byłoby dobrze, bo nie wnosi nowej jakości.
Dead Can Dance to bardzo specyficzny, zjawiskowy zespół i wydaje mi się, że jest on - pomimo bardzo zróżnicowanych płyt - sam w sobie wciąż nową jakością; nawet wtedy, gdy stąpa po dawno temu odkrytych terenach. Ale to tylko moje spojrzenie na temat. ;)
"Argument stoi pierwszy, wykręt na szarym końcu."
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10156
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: DEAD CAN DANCE
Ja tylko niektóre ich płyty wielbię.
Reszta dla mnie tylko może być i ta nowa jakiś nic nowego nie wnosi dla mnie, czego bym nie znał, chyba, że ten bułgarski folklor, to niech będzie.
Reszta dla mnie tylko może być i ta nowa jakiś nic nowego nie wnosi dla mnie, czego bym nie znał, chyba, że ten bułgarski folklor, to niech będzie.
Die Welt ist meine Vorstellung.