The Beatles

[Mort]

: w ogóle im więcej ich słucham, tym bardziej mi się w bani przewraca na punkcie czwórki z Liverpoolu

Tak to jest. Płyty od Revolver do Abbey Road są nieprzyzwocie dobre. Nie znam i nie mogę sobie wyobrazić niczego lepszego.

[SCREAMBLOODYGORE]

pamiętam jak w gówniarskich latach czytałem wywiad z Quorthonem Forsbergiem w którym przyznawał się do fascynascji The Beatles... nie mogłem tego chujkowi wybaczyć hehe... później okazało sie że Lemmy i Krzysio Reifert też ich uwielbiają to i sam musiałem zasmakować...

[Agony]

okazało sie że Lemmy i Krzysio Reifert też ich uwielbiają to i sam musiałem zasmakować...

W 1999 roku czytałem w ''Tylko Rocku'' wywiad z Lemmym, w którym przyznał, że The Beatles jest dla niego najlepszym i najbardziej inspirującym zespołem i bez czwórki z Liverpoolu byc może nigdy nie zostałby muzykiem. Wypadałoby zatem, aby wszyscy fani Motorhead przeprosili się z Beatlesami.
Dziś zapytany o swój ulubiony album The Beatles wskazałbym ''Revolver'', a następnie ''Magical Mystery Tour'' i ''Abbey Road''.

[Baton]

W 1999 roku czytałem w ''Tylko Rocku'' wywiad z Lemmym, w którym przyznał, że The Beatles jest dla niego najlepszym i najbardziej inspirującym zespołem i bez czwórki z Liverpoolu byc może nigdy nie zostałby muzykiem. Wypadałoby zatem, aby wszyscy fani Motorhead przeprosili się z Beatlesami.

Si, a w Lemmy: The Movie jest dosyć zabawna scena z Lemmym poszukującym w sklepie boxu Beatlesów (only mono is real).

Kurwa no, jakby mi ktoś powiedział z sześć lat temu, że będę kiedyś zaliczał niekończący się spust nad Bitelsami, w dodatku nawet tymi wczesnymi, to bym wyśmiał. A wychodzi mi, że w ostatnim roku (przynajmniej) to najczęściej słuchany przeze mnie zespół, muzyka na każdą okazję. Nie wiem w sumie, co w niej jest, ale ta ekipa ma jakąś taką bożą iskrę, jakies "coś", co sprawia że z banalnych, kretyńskich wręcz piosenek o miłości robią złoto.

[Nerwowy]

W 1999 roku czytałem w ''Tylko Rocku'' wywiad z Lemmym, w którym przyznał, że The Beatles jest dla niego najlepszym i najbardziej inspirującym zespołem i bez czwórki z Liverpoolu byc może nigdy nie zostałby muzykiem. Wypadałoby zatem, aby wszyscy fani Motorhead przeprosili się z Beatlesami.

Si, a w Lemmy: The Movie jest dosyć zabawna scena z Lemmym poszukującym w sklepie boxu Beatlesów (only mono is real).

Kurwa no, jakby mi ktoś powiedział z sześć lat temu, że będę kiedyś zaliczał niekończący się spust nad Bitelsami, w dodatku nawet tymi wczesnymi, to bym wyśmiał. A wychodzi mi, że w ostatnim roku (przynajmniej) to najczęściej słuchany przeze mnie zespół, muzyka na każdą okazję. Nie wiem w sumie, co w niej jest, ale ta ekipa ma jakąś taką bożą iskrę, jakies "coś", co sprawia że z banalnych, kretyńskich wręcz piosenek o miłości robią złoto.

Pojebało cię do reszty znaczy ;)

[Baton]

Jest to prawdopodobne

[SCREAMBLOODYGORE]

Uwielbiam Rolling Stonesów ale prawda jest taka że BTLS>RS

[Zenek]

Lemmy wie co mówi.

[Baton]

BTLS>RS

+1

[Żułek]

BTLS>RS

+1

-152

[Lykantrop]

Już ustaliliśmy, że masz za mało lat . Co by nie mówić, Beatlesi byli wizjonerami (już nie wdając się czy oni czy bardziej producent George Martin, który przy wielu kompozycjach od sierżanta pieprza wzwyż maczał palce), a Rolling Stonesi genialnymi showmenami z talentem do tworzenia genialnej (z kilkoma wyjątkami) muzyki.

[Żułek]

wole showmenów ;) większośc kawałków bitlesów do mnie nie trafia poza kilkoma wyjatkami

[Lykantrop]

Odpowiedz sobie na pytanie czy Mick Jagger i spółka nagrali kiedykolwiek album na miarę "White album", "Sgt Pepper..." albo "Magical Mystery Tour". A potem dopiero przejdźmy do wyznań co się komu bardziej podoba :)

[Nerwowy]

Faktu, że to jest największy band w historii muzyki popularnej nikt chyba nie neguje, chodzi tylko i wyłącznie o to, że grali chujowo.

Poza tym:

Lennon >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> BTLS



ten przynajmniej potrafił przylutować kiedy było trzeba

[Lykantrop]

No nie powiedziałbym, solowa twórczość Lennona to w sporej mierze pościelówy i też zdarzające się mielizny. Taki hity jak "Helter Skelter" wymyślał w końcu McCartney, który w swojej solowej twórczości udowodnił, że rock'n'rolla też potrafi czuć i to lepiej niż Lennon. Nawet Harrison się nieźle rozwinął, "Underworld" czy "All things must pass" to są albumy GENIALNE. Natomiast w porównaniu do tego co Lennon tworzył (albo jemu się to przypisuje) w Żukach to w porównaniu do solowej twórczości jednak blado. Co też nie znaczy, że nie zdarzały mu się jeszcze utwory ponadczasowe, jak "How", "God", "Just Like Starting Over", "Gimme some truth", "Cold Turkey", "Jealous Guy", "Mother", "Stand by me", "Woman", "Working Class Hero", "Nobody Told Me", "Watching the Wheels" i pewnie jeszcze parę innych, o których z rozpędu zapomniałem. Ale nigdy już nie nagrał płyty całościowo i w pełnej okazałości świetnej od A do Z. A za płyty nagrane z Yoko, jak "Milk and honey" to powinno się tego lewaka powiesić za uszy za zabijanie kultu :)

[Żułek]

Odpowiedz sobie na pytanie czy Mick Jagger i spółka nagrali kiedykolwiek album na miarę "White album", "Sgt Pepper..."

nagrywają takie od 50 lat ;) baaa a nawet lepsze ;)

[Baton]

chodzi tylko i wyłącznie o to, że grali chujowo.

Przyznaj, że ich nie lubisz albo trollujesz

Nawet Harrison się nieźle rozwinął,

Harrison to chyba największy niedoceniony w całej tej ekipie, Solowej twórczości nie znam (musi trza nadrobić), ale fakt faktem, że jak go już Lennon z Mccartneyem dopuszczali do skomponowania jakiegoś numeru, to efekt wypierdalał z butów. Something, While My Guitar Gently Weeps, I Me Mine, Within Me Within You, Here Comes the Sun, no kurde.

[Nerwowy]

Nie znoszę. Ale to, że grali chujowo to akurat fakt ;D

[manieczki]

A fryzura na bitelsa nadal na topie? Czy teraz lepsza na U DWA?

edit:

[Baton]

Ale to, że grali chujowo to akurat fakt ;D

Ponieważ jesteś agresorem, tedy spada na Ciebie obowiązek udowodnienia tej tezy :D
W przeciwnym razie wygrywam walkowerem i wtedy zastanowimy się co dalej.

U DWA?

U DWA jak U DWA, ale ponieważ dzięki nim wymyślono absolutnie kultowy dowcip o Bono, toteż pozostaną na zawsze w sercach.