16-07-2008, 16:00
Skoro tak bardzo cię bolą krótkie posty, to masz troche szerszy opis, tak na szybko spisany.
Moje ulubione Fat Of The Land - zgrabne połączenie kilku różnych stylów - płynnie przeplatają się elementy rave, rocka, techno, hip hopu, tworząc jedny spójny, jednolity przekaz. Psychodeliczny Narayan, przebojowe Smack My Bitch Up, mroczne Breathe, wszystkie one stanowią kolejne elemnty dźwiękowej układanki. Na tej płycie często sięgają po żywe, rockowe rytmy, nie rezygnując jednocześnie z właściwej rave transowości. Energia wprost wylewa się z głośników. Przede wszystkim rytm - podstawa i fundament muzyki. Na FOTL dominują żywe, energetyczne rytmy, mniej jest tradycyjnych jungle czy techno elementów. Mocne, dobitne beaty i perkusyjne loopy stanowią przewodnią siłę, która napędza muzykę grupy. Tak, są proste, ale wcale nie banalne i nieciekawe. Wręcz przeciwnie, dynamiczne i znakomicie dobrane, sprawiają, że utwory są bardzo motoryczne, pełne siły i energii, wciąż obecna jest w nich pewna taneczność i imprezowa plemienność charakterystyczna dla hedonistycznego, imprezowego rave. Te kawałki wprost podrywają do zabawy, jak to kiedyś opisał mi znajomy po ich koncercie - nie można przy nich stać spokojnie. Zresztą, na tej płycie można zobaczyć jak niewiele trzeb do zbudowania znakomitego kawałka - singlowy Breathe oparty jest głównie o pulsującą figurę basową, a sedno kilku innych kompozycji stanowią umiejętnie przetworzone i przearanżowane sample z innych artystów. I z tego wszystkiego udaje się stworzyć nową, oryginalną i spójną całość. Ostre, zadziorne brzmienie dodaje kolejnym utworom agresji, wzmożonej jeszcze przez stronę wokalną - skandowane okrzyki, rapowanki, krzyk czy też przypominająca punk-rock maniera Keitha Flinta. Ostra, a jednocześnie gruba, basowa i nieco surowa produkcja dodatkowo podkreśla walory FTOL.Prodigy udało się wytworzyć na tym albumnie specyficzną mieszankę niepokojącego klimatu, perwersyjnej otoczki, dźwiękowego brudu, rockowego ognia i hedonistycznego, imprezowego szaleństwa. Znakomity przykład na to, że można podbijać listy przebojów bez popadania w banał i odgrzewanie starych patentów.
Liam Howlett, mózg grupy, nie boi się odważnych kroków. Po wydaniu enztuzjastycznie przyjętego albumu często dokonuje stylistycznych zmian - po MFTJG nagrywa surowszy, bardziej rockowy i niegrzeczny Fat Of The Land, po FOTL decyduje się nagrać diametralnie różną i bardzo eklektyczną Always Outnumberedd, Never Outgunned, ciekawe co będzie dalej. Zresztą co tu pisać, żeby nie czuć potencjału tkwiącego w generowanych przez The Prodigy dźwiękach trzeba być chyba smutnym, zmianierowanym człowiekiem.
- Odkryłem swoją drugą osobowość. Ma na imię Jan.
- O, czym się zajmuje?
- Jan, generalnie, pogardza.