
MATANA ROBERTS - Coin Coin Chapter One: Gens de couleur libres [2011]
Stanowczo jedna z najlepszych płyt tego roku. Echa Alice Coltrane, Sheppa czy Sandersa w bardzo wyrazistej, osobistej formie. Nie znam drugiej takiej płyty, która pojawiłaby się w ostatnim czasie. Jest to muzyczno-liryczna opowieść o dziejach rodziny saksofonistki, która sięga dużo dalej, bo pozwala spojrzeć na całą społeczność afroamerykańską i jej kontekst historyczny. Sięga do wielu "czarnych" wpływów muzycznych; bluesa, jazzu, muzyki call and response, gospel, etnicznego folkloru. Wszystko to zmieszane jest w eksperymentalną formułę i powolne, wyglądające na bardzo spontaniczne improwizacje. Matana otwarcie przyznaje się do zainteresowania teatrem eksperymentalnym i przekazem wizualnym w kulturze afroamerykańskiej. Dzięki temu całość jest bardzo bogata dźwiękowo, a także bardzo zaangażowana emocjonalnie i duchowo. Dla tych którym czarna magia i negro spiritual nie straszne polecam serdecznie. Longinus myślę, że będziesz zachwycony ;)
Co ciekawe jak zapowiada artystka jest to pierwsza z dwunastu części opowieści. Życzę zarówno jej jak i sobie aby następne były tak samo przepełnione wspaniałą muzyką, no i żeby wytrwała w realizacji tak angażującego projektu.
Pov Piti - na zachętę "z czym to się je", choć szczerze powiedziawszy dopiero po wysłuchaniu całości można zbierać zęby z podłogi. Przy opętanych wrzaskach w I Am cierpnę i chowam się pod łóżko. Świetna płyta.