STREFA TANDETY

nie tylko metalem człowiek żyje :)

Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox

Awatar użytkownika
Żułek
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 14144
Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
Lokalizacja: from hell

Re: STREFA TANDETY

23-06-2022, 16:40

Sgt. Barnes pisze:
23-06-2022, 12:37

Janet lubię średnio, ale ten kawałek mi się zawsze podobał. Zajebisty jest ten riff!
i taka ciekawostka:
The radio edit and "Video Mix" of "Black Cat" features Nuno Bettencourt of Extreme on additional rhythm guitar.
yep :mrgreen:
ale czemu tandeta ?
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.

memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
Awatar użytkownika
Sgt. Barnes
zahartowany metalizator
Posty: 5245
Rejestracja: 13-07-2012, 07:37

Re: STREFA TANDETY

23-06-2022, 18:31

A czy Janet kojarzy ci się z wysublimowanym gustem? :sarcasm1: ten i kilka innych kawałków jeszcze się wyróżnia, ale reszta jej twórczości...meh :mrgreen:
Prawdziwy mężczyzna powinien być...ogolony i ciut, ciut pijany.
Bolesław Wieniawa-Długoszowski.
Awatar użytkownika
Żułek
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 14144
Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
Lokalizacja: from hell

Re: STREFA TANDETY

23-06-2022, 19:47

Sgt. Barnes pisze:
23-06-2022, 18:31
A czy Janet kojarzy ci się z wysublimowanym gustem? :sarcasm1: ten i kilka innych kawałków jeszcze się wyróżnia, ale reszta jej twórczości...meh :mrgreen:
nie wiem, nigdy się nie skusiłem aby posłuchać coś więcej niż leciało w radio/mtv :mrgreen:
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.

memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
Awatar użytkownika
immortal69
postuje jak opętany!
Posty: 662
Rejestracja: 12-01-2009, 13:16
Lokalizacja: Olsztyn

Re: STREFA TANDETY

10-07-2022, 00:17


Strasznie mi się wkręcił ten kawałek....Niby tandetny a jednak a coś w sobie :facepalm:
Obrazek
Awatar użytkownika
Hatefire
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10126
Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)

Re: STREFA TANDETY

10-09-2022, 08:39

hcpig pisze:
27-09-2021, 23:54


Dobra, niedawno w tym temacie gadaliśmy że pop po 2000 roku to praktycznie samo gówno i jest to prawda ale niedawno przypadkiem trafiłem na klip, który podobał mi się w 2004 albo 2005 i teraz mną dosłownie pierdolnął o glębę.

Gwen każdy kojarzy z No Doubt, zepołu rockowego ale także ska ale tutaj panna już jako stara dupa (35 lat) poszła w karierę solową i wysmażyła taki wał że ja pierdolę. Podkład, bardzo bogaty, gitarowy w refrenie ale pierwsze skrzypce robi tu wokal. Ona się marnowała w macierzystym będzie bo skala głosu jaką operuje się niesamowita, od wysokiść rejestrów po charakterystyczny melancholinijny dół. Do tego przekaz o sławie i przemijaniu i klip z motywami z 'Alicji...'. Cała płyta jest ok ale daleko do poziomu tego numeru. Damski Bowie? Jak najbardziej. No i najważniejsze - brzmi kurwesko świeżo w 2021, po jebanych 17 latach od premiery.

Born to blossom
Born to perish
Tak nie bardzo mogłem spać i latałem sobie po Youtube. Trafiłem na No Doubt i przypomniałem sobie, że kiedyś o niej pisałeś. Nawet lubię "Tragic.." i "Return...". Muzyka taka sobie, ale właśnie wokal dodaje temu przynajmniej +2 do oceny. Ona nie ma jakiejś wyjątkowej skali i głosu, ale właśnie fraza i elastyczność robią robotę. Raz brzmi wręcz dziewczęco, by nie powiedzieć dziecinnie, by za chwilę wejść w rolę doświadczonej życiem kobiety. Śpiewa trochę jak Przeglądzie Piosenki Aktorskiej w Wrocławiu, no jest to fajne.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Awatar użytkownika
Hatefire
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10126
Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)

Re: STREFA TANDETY

10-09-2022, 11:54

Dwa artykuły niedawne. Widać Scooter doczekał się jakiejś rehabilitacji. Nie słucham tego. Niemniej eurodance i Scoooter, to ścieżki dźwiękowe moich lat szczenięcych. Nie potrafię na weselach tańczyć do disco polo. Niemniej, te rzeczy mnie wyciągną na parkiet. Słuchać nie słucham, ale ten ich chamski łomot przywołuje dobre wspomnienia, nwet bym się chba wybrał na koncert jakby ksy nie było szkoda, żby usłyszeć emblematyczne "jiiiha".
wyborcza.pl pisze: Kiedy ktoś mnie zapyta, czy niemiecki zespół Scooter to muzyczny żart, czy może wybitny przedstawiciel elektronicznej muzyki tanecznej, odpowiem pytaniem: czemu nie jedno i drugie?

Wygląda to tak: na pierwszym planie postawny mężczyzna w kombinezonie motocyklisty, z włosami tak jasnymi, że niemal białymi, przystrzyżonymi krótko po wojskowemu. Pod oczami ma grube czarne krechy makijażu, jak u zawodnika footballu amerykańskiego. Pędzą motocykle, piłkarze trenują w garażu podziemnym, gimnastyczka fika salta. Mężczyzna śpiewa do mikrofonu doczepionego do słuchawek, z pełną powagą, coś o ataku rytmu i o tym, żeby na parkiecie zachowywać się jak maniak. Po czym dodaje: „A tak przy okazji, po ile ta ryba?"

Kiedy w połowie 1998 r. telewizje muzyczne pokazywały w kółko teledysk do „How Much Is the Fish?", zaśmiewałem się z tego do rozpuku. Słuchałem wtedy głównie głośnej muzyki gitarowej, ale dobrym popem nie gardziłem. Szukałem go jednak na płytach Madonny (to był czas „Ray of Light"), Massive Attack czy Robbiego Williamsa. W Scooterze widziałem wyłącznie wysokobudżetowy trolling, któremu nie warto poświęcać uwagi. Przecież za pół roku nikt nie będzie o nich pamiętał.

Cóż, grubo się myliłem. Nie ja jeden, nieprzypadkowo Scooter swój jedenasty album z 2005 r. zatytułował: „I kto się śmieje ostatni?".

Debiutancka płyta zespołu z Hamburga – „... and the Beat Goes On!" – ukazała się w 1995 r., choć ta historia zaczęła się co najmniej dekadę wcześniej. Dwudziestoletni Hans Peter Geerdes usłyszał Depeche Mode i pod ich wpływem cisnął gitarę w kąt. Już nie chciał grać rocka, tylko opartą na brzmieniu syntezatorów muzykę taneczną. Założył zespół o nazwie Celebrate the Nun, którego jeden singel – „Will You Be There" (1989) – przemknął nawet przez listę Billboardu, ale upragniona sława nie nadchodziła.

Lider grupy po lata stwierdzi, że wszystko przez to, że za bardzo się starali: „Robiłem wszystko, by odnieść sukces i nic nie działało. Ze Scooterem po prostu pozwalamy, by wszystko działo się samo. Podążanie za intuicją było – i wciąż jest – najlepszym na świecie sposobem na karierę".

Ta ruszyła z kopyta wiosną 1994 r., kiedy Scooter zaprezentował światu „Hyper Hyper", singel rwący naprzód gęsto tkanym rytmem i drażniącymi nerwy syntezatorami. Dograna w studiu wrzawa publiczności i nawoływania wokalisty („Chcemy widzieć, jak się pocicie!") oraz teledysk nakręcony w zatłoczonym klubie sugerowały, że przy tej piosence nie można było usiedzieć. No i nikt nie siedział, piosenka stała się hitem w Niemczech, Austrii i Szwajcarii, dotarła też na klubowe parkiety w innych krajach. A Scooter od razu zrozumiał, co zadziałało i poszedł za ciosem, a potem znowu.

„Po wejściu na szczyt list przebojów już pierwszym singlem »Hyper Hyper« zawładnęła nami sportowa ambicja, by powtarzać ten błyskawiczny sukces" – przyznawał H.P. Baxxter, bo tak nazywa się Geerdes w Scooterze, w wywiadzie dla „Electronic Beats". – „Mamy na to jeden sprawdzony sposób. Jeśli wierzymy w jakiś utwór, robimy wszystko, co się da, by go dobrze wypromować. Staramy się, żeby każde nasze wydawnictwo wylądowało tak wysoko na listach przebojów, jak tylko się da. Wiem, że to niemożliwe, by z każdym utworem się udawało, więc realistycznie, próbujemy mieć przynajmniej jeden numer jeden na każdej płycie. (…) Na pewno nie uprawiamy w Scooterze sztuki dla sztuki".

To miło, że lider Scootera nie próbuje dorabiać filozofii do piosenek pisanych cepem. W subtelności, aranżacyjne niuanse i uwodzące słuchacza melodie niech się bawią inni. Scooter bierze fanów siłą zniewalającą intensywnością, głośnością, wgryzającym się w mózg banałem melodii oraz nonsensem tekstów. Czy raczej pojedynczych linijek, które nie niosą żadnego konkretnego przekazu, mają za zadanie rozbawić, wryć się w pamięć i domagać powtórzeń w nieskończoność.

O rybie już mówiłem, „Hyper Hyper" też było, to może inne przykłady: „Mam jedno przesłanie na kolejną dekadę/ Ruszcie dupy!", „Jebać milenium", z czasów, kiedy wszyscy ekscytowali się przełomem tysiącleci (rok 2020 też zwyzywali od najgorszych, ale tu akurat trudno się dziwić), albo tegoroczna świeżynka: „Nie siedź, jeśli możesz tańczyć", z melodią niepokojąco bliską estetyce schlager.

Śpiewak z H.P. Baxxtera żaden, raczej skanduje teksty piosenek głosem kibicowskiego zapiewajły. Jest w tym przekonujący i oryginalny, czego więcej trzeba? „Zaletą lat 80. było to, że wszyscy źle śpiewali. Ekspresja i prezencja sceniczna były kluczowe" – przyznał niedawno.

Proszę więc wyrzucić z głowy zestawienie z Depeche Mode, które państwu wcześniej podsunąłem. Propozycja Scootera – najczęściej nazywana dość nieprecyzyjnie muzyką techno albo po prostu dance, innym razem przyporządkowywana do nurtów hardstyle, happy hardcore albo trance – to tak naprawdę uproszczony, przetłumaczony na język syntezatorów rock stadionowy. Nie bez powodu w repertuarze grupy znaleźć można utwór nagrany wspólnie z brytyjską, hardrockową grupą Status Quo, a także covery Billy’ego Idola (jest nawet pewne podobieństwo…) i KISS. Posłuchajcie ich wersji „I Was Made For Lovin’ You" i wszystkie elementy układanki trafią na swoje miejsce – Scooter to KISS bez gitar. Równie kiczowaty, infantylny i… skuteczny.

Scooter to jeden z największych zespołów w historii niemieckiej muzyki popularnej. Sprzedali dobrze ponad 30 milionów płyt, na listach przebojów radzili sobie lepiej niż Modern Talking (bo istnieją znacznie dłużej), na koncerty większe tłumy ściąga dzisiaj chyba tylko Rammstein. Którego utwór – „Pussy" – Scooter kiedyś zremiksował, dowodząc, że więcej oba zespoły łączy niż dzieli.

Do pełni szczęścia zabrakło tylko podboju Ameryki. Nie wiedzieć czemu, okazała się impregnowana na kwadratowe rytmy i rubaszne poczucie humoru grupy. Nadrabiają za to kraje byłego bloku wschodniego, gdzie Scooter cieszy się wyjątkową popularnością. Z Rosją na czele – lider zespołu ma tam status prawdziwego celebryty, fani obsypują ich prezentami. Co zresztą sprowadziło niemiecki zespół na manowce – w 2017 wystąpili na festiwalu na okupowanym Krymie, ściągając na siebie gniew Ukraińców.

„Traktujemy to jako wydarzenie czysto muzyczne i gramy dla naszych fanów. Nie zamierzamy dać się mieszać w sprawy politycznie" – tłumaczył się głupio Baxxter, a Ukraińcy grozili wręcz konsekwencjami karnymi. Wszystko jednak rozeszło się po kościach.

Tegoroczna trasa Rosję i okolice oczywiście omija. Pod szyldem „Boże, chroń rave" Scooter pojawia się na festiwalach i w halach Europy Zachodniej, od Wielkiej Brytanii po Czechy.

W Polsce pojawił się na chorzowskim FEST Festivalu, gdzie wystąpił przed publicznością, która raczej nie pamięta czasów „Hyper Hyper" i ekscytacji nowym milenium. Ale kto wie, może – jak w tytule płyty z 2017 roku – Scooter jest wieczny?

Wracając do ryby… Wiele lat po premierze utworu żart podchwycił Jimmy Fallon, gospodarz jednego z najbardziej popularnych amerykańskich talk shows. W jednym z odcinków ponabijał się trochę ze Scootera i poprosił o odpowiedź na pytanie nurtujące ludzkość od dwóch dekad.

Baxxter podjął wyzwanie i nagrał filmik (był akurat na plaży na Ibizie, a gdzie?), w którym wszystko wyjaśnił. Okazuje się, że rybka była do akwarium znajdującego się w studiu, kosztowała trzy marki i osiemdziesiąt fenigów.
dwutygodnik.com pisze: Pamiętam, jak w moje ręce wpadła kaseta VHS z archiwalnymi teledyskami, które jakiś miłośnik muzyki alternatywnej pracowicie nagrywał późnymi wieczorami z angielskiej telewizji. I o ile nigdy nie kupiłam do końca brzmienia w stylu Captain Beefheart, to przy jednej piosence wykonanej w tym ciężkostrawnym, awangardowo zakręconym stylu zatrzymałam się na dłużej. Zapomniany już dzisiaj zespół Stump (brzmiał jak jeden z tych, którymi przez chwilę ekscytowano się na łamach „The Face”) wykonywał utwór „Buffalo”. Oszczędne instrumentarium, struktura budowana głównie przez wyrazistą linię basu i zaczepny wokalista, który wykrzykiwał znajomy wers: „HOW MUCH IS THE FISH? HOW MUCH IS THE CHIPS?”. Znajomy, bo przecież kojarzyłam go doskonale z listy Hop Bęc, na której królował uwielbiany wówczas przez wszystkich dwunastolatków zespół Scooter. To był pierwszy sygnał, że coś musiało być na rzeczy i że ci przedziwni, krzyczący Niemcy muszą znać się bardziej na muzyce niż większość wykonawców, z którymi wrzucano ich do jednego wora spod znaku „Składanka Bravo Hits”. Brzmi głupio, ale nie jest wcale takie głupie.

W tym roku Scooter zagrał na Fest Festivalu w Parku Śląskim, gdzie line-up składał się z artystów bardzo popularnych, kasowych, ale też bardziej alternatywnych, raczej rapowo-elektronicznych niż biesiadnych. To sprawiedliwe miejsce, może bardziej niż bielski 90 Festival, dotychczasowi regularni gospodarze niemieckich legend happy hardcore. Tam szeroki nostalgiczny mianownik zbierał rozmaitych artystów, których łączyły głównie metryka, obecność na wspomnianych składankach „Bravo Hits”, a obecnie – emerytura i odcinanie kuponów od dawnej popularności. Bardzo zły niemiecki i holenderski rap typu Nana, klonowane masowo projekty tworzone zgodnie ze schematem „pani śpiewa, pan rapuje” (jak określił to ktoś w polskiej prasie muzycznej epoki), dorosłe już boysbandy – mimo mojej zawodowej działalności w dziedzinie nostalgii uważam to za raczej smutne widowisko. Pewnie dlatego, że ta muzyka zawsze była z zasady dość infantylna, nawet jeśli, a zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszył jej przesadzony erotyczny entourage (swoją drogą zawsze uważałam eurodance, zwłaszcza w jego specyficznej kreskówkowej odmianie „bubblegum”, za najskuteczniejszą kampanię antynarkotykową – wizja uwięzienia dorosłej osoby w uniwersum jak z „Jedyneczki” na dobre zniechęciła mnie do eksperymentów z chemicznymi smakołykami)

Fatalnie się ta muzyka zestarzała – z wyjątkiem projektów konsekwentnie serio, a nawet trochę mrocznych. Gala, Sash, wczesne 2 Unlimited, Cappella, Dune, nawet słynny memicznie „Sandstorm” Darude – to znacznie ciekawsze migawki z ducha lat 90. i wczesnych lat nowego milenium, toporne, europejskie, rwące w cybernetyczną przyszłość, przesterowane, o subtelności kopa z glana i właśnie dlatego ciekawe. Scooter należy do tej samej bajki i z tego powodu pasuje do festiwalu muzyki aktualnej bardziej niż do nostalgia party: oni nadal należą do jakiejś wyobrażonej przyszłości, do świata jak z gry komputerowej, do której sami wciąż dopisują sequele.

Skoro mowa o grach, to doceniam muzykę, w której kryją się „easter eggi” – czyli niespodzianki dla kumatych. Na powierzchni coś może być po prostu udanym rozrywkowym produktem, jak w przypadku Scootera – euforyczną, rozpędzoną, rytmiczną muzyką, do której nie trzeba umieć tańczyć, wystarczy skakać czy iść w pogo (co osobiście bardzo szanuję jako kiepska tancerka). Kiedy jednak ktoś chce się wsłuchać, odkryje szybko, że jest ona naszpikowana nawiązaniami, tworzona przez osoby, dla których muzyka to ewidentnie największa pasja i o której mają olbrzymią wiedzę, tyle że postanowili ubrać ją w kostium przystępny dla możliwie najszerszej publiki – a kto lubi, może pobawić się w „Jaka to melodia”.

Spora część singlowego dorobku grupy to sprawna żonglerka rozmaitymi cytatami z historii muzyki tanecznej. Już bardzo wczesny hit „Hyper hyper” zawiera litanię dedykacji dla twórców niemieckiej sceny techno (Westbam, Marusha, Sven Väth…), a wydany nieco później „I’m Raving” to podkręcony w happyhardcore’owym stylu hit „Shut up and Dance” z 1992 roku. Grupie zdarzało się cytować też „Ti sento”, włoski hit Matii Bazar, czy „The Night” Valerie Dore – swego czasu głośne przeboje, do dzisiaj wyjątkowo cenione przez producentów i płytowe grzebiuszki. Mrugnięć w stronę kolekcjonerów i wytrenowanych uszu pojawia się tym więcej, im głębiej w las. „We are the greatest” sampluje wczesne elektrorapowe klasyki Break Machine i Freestyle. Jeden z nowszych singli, „Behind the Cow”, to kompilacja cytatów z legendarnych The KLF. Tak samo ze wszystkich piosenek duetu Soft Cell Niemcy na cover wybrali nie „Tainted Love”, a przewrotny „Sex Dwarf”.

Wspomniałam o legendarnym cytacie z rybą, wygrzebanym z archiwów brytyjskiej alternatywy. To tylko jeden z licznych przejawów osobliwej anglofilii H.P. Baxxtera – podobnie jak pseudonim à la złoczyńca z Bonda, powracająca w piosenkach postać „Sheffield Dave’a”, wreszcie image lidera kojarzący się z kreskówkową wersją Stinga z roli w „Kwadrofonii”: charakterystyczna blond fryzura i raczej marynarka niż dres. Najwyraźniej widać tę fascynację w nagraniach grupy Celebrate the Nun, założonej przez późniejszych twórców Scootera, Baxxtera i Ricka J. Jordana pod koniec lat 80. Zespół brzmi jak typowi, powszechni w tamtych czasach naśladowcy Depeche Mode z okolic „Black Celebration”. Niezamierzenie zabawnie brzmi (i wygląda w teledysku) piosenka „Ordinary Town” o depresyjnym życiu młodzieży w angielskim miasteczku, serwująca nieco „orientalizującą” perspektywę wobec kraju nadającego w końcu ton międzynarodowej modzie i muzyce pop.

Mimo pewnych sukcesów pojawili się jednak na scenie spóźnieni: rozpoczynała się nowa dekada, sami Depesze płytą „Violator” zaczynali już wyprawy w kierunku rocka, włoscy producenci italo interesowali się szybszą odmianą – Hi-NRG, w Wielkiej Brytanii tłumy tańczyły w klubach i pod gołym niebem do acid house, a na kontynencie rodziło się nowe, cięższe brzmienie – techno. Zespoły synthpopowe, takie jak Celebrate the Nun, czekała najpewniej wierna publiczność i długie kariery, ale ograniczone do typowo gotycko-piwnej publiczności festiwali takich jak Wave Gotik Treffen – o czym świadczą losy And One czy De/Vision, koncertujących i wydających kolejne płyty do dzisiaj. To skłoniło Baxxtera i Jordana, zdeterminowanych, by odnieść komercyjny sukces, do podjęcia pragmatycznej decyzji i przeobrażenia zespołu w projekt płynący na fali nowych mód. Teraz publiczności podobało się, gdy tempo rosło, a refreny przypominały hymny stadionowe, więc to właśnie uczynili: podkręcili wszystko tak, by było głośno, szybko i po bandzie. Jak na ironię, Anglicy nie odpłacali się za długoletnią fascynację specjalną wdzięcznością i kontynentalną muzykę taneczną określali niezbyt pochlebnym mianem „eurotrash”, choć sami w końcu ulegli jej topornemu wdziękowi – w 2007 roku album „Jumping All Over the World” znalazł się na pierwszym miejscu najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii.

To ciekawy i ważny moment, w którym odsłaniają się szwy. Synthpopowe początki zespołów, które wybrały później znacznie mocniejsze brzmienie, to zawsze fascynujące zjawisko, dowodzące, jak cienkie i płynne są granice między obszarem „niepoważnego umpa umpa” a gatunkami bardziej niszowymi czy uchodzącymi za ambitniejsze, choć w gruncie rzeczy brzmiącymi całkiem podobnie. Kariera Scootera, grupy, która z czystej kalkulacji wybrała stadionowy happy hardcore, ale postanowiła robić tę muzykę jednak po swojemu, bez rezygnacji z nawiązań do własnych korzeni i pewnie obszernych płytotek, to chyba najbardziej wyrazisty przykład, ale można podać ich o wiele więcej. Nurt Neue Deutsche Welle zaczął się na skłotach i w opuszczonych fabrykach, a kilka lat później królował na listach szlagierów dzięki „Da, da, da” czy „99 Luftballons”. Pionierzy niemieckiego undergroundu, jak chociażby Gudrun Gut z wybitnego industrialnego zespołu Malaria, z powodzeniem próbowali swoich sił w przyjaznym dla ucha melodyjnym trance. Włoscy kompozytorzy progresywnej elektroniki, tacy jak Claudio Simonetti, nie mieli nic przeciwko, żeby utaneczniać swoje brzmienie (w tym przypadku pod szyldem Crazy Gang). Dość wreszcie powiedzieć, że tak właśnie zaczynali Ministry czy Nine Inch Nails – jako dość standardowe zespoły synthpopowe. Trudno wyobrazić sobie, żeby Trent Reznor i H.P. Baxxter mogli mieć ze sobą coś wspólnego, ale pod koniec lat 80. mogliby spokojnie wystąpić na jednej scenie, a nawet nagrać jakąś melancholijną piosenkę.

Najmocniej o tej płynności granic przypomina utwór „Lass uns tanzen”, który może oczywiście kojarzyć się z Rammsteinem i zakrawać na autoironiczny żart, ale w rzeczywistości Scooter cytuje tu utwór Patricka de Meyera z 1988 roku, nagrany w zapomnianym dzisiaj stylu new beat. To prekursorskie wobec techno, EBM i hardcore brzmienie rodem z belgijskich klubów zdobyło na krótki czas popularność jako „nowa sensacja z Europy”. Zachowane nagrania wideo to często urywki programów telewizyjnych, gdzie w studio występ zapowiada prezenter kojarzący się z muzyką biesiadną, a na scenie do kwaśnych, niepokojących brzmień à la Psychic TV czy Young Gods tańczy młodzież w falbaniastych koszulach, ubrana jak na szkolną akademię. To przedziwne pogranicze dyskoteki i elektro-gotyckiego danse macabre pokazuje, skąd częściowo wywodzi się świat Scootera. „She’s the Sun”, jeden z niewielu singli grupy w wolniejszym tempie, brzmi jak strona B singla z płyty „Songs of Faith and Devotion” Depeche Mode. Nawet pożyczka ze starej bretońskiej melodii „Son an chistr” w „How Much Is the Fish”, choć zapoznane przez knajpiany rock lat 70. (wersja holenderskiego zespołu Bots), za sprawą tempa 140 bpm i skandowanej linii wokalu zupełnie pasowałaby do repertuaru Tanzwut czy innych gotyckich krasnoludów, przy których muzyce chce się tupać chodakami po klepisku. To trochę nadal Wave Gotik Treffen, tylko na pozytywnie i wesoło.

Simon Reynolds w książce „Energy Flash”, pisanej niemal na żywo ze środka rozwijającej się wtedy kultury klubowej, nie kryje swojej rezerwy wobec europejskiego hardcore techno i jego nieco kibolskiej energii (w książce opisuje swoją wyprawę na holenderski festiwal, który przeżył niemałym kosztem), ale zauważa przy okazji trafnie, że przypomina ona heavy metal – oba te gatunki mają podobny potencjał do spektakularnego scenicznego show i opierają się na założeniu, że to wszystko nie jest do końca na serio. W pewnym sensie, i nie chodzi tylko o „kwaśne” skojarzenia, Scooter to trochę Acid Drinkers. Odległe porównanie, i może obrazoburcze, ale łączy te zespoły umiejętność robienia spektaklu, fachowa sprawność i świetne poruszanie się w konwencji. Scooter oferuje naładowane bardzo dosłownymi cytatami kompendium europejskiej muzyki tanecznej, ale jest też po prostu bardzo rzetelnym przedstawicielem swojego gatunku, czy wręcz nawet jego liderem. Polscy metalowcy słynęli tymczasem z coverów klasyki gatunku przerobionych na thrash i crossover, ale też z żartobliwego spojrzenia na własną muzykę – choć nigdy, robiąc swój „metal o metalu”, nie przekraczali granicy kabaretu.

Dlatego w przyszłym roku oczekuję Scootera na Castle Party.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Awatar użytkownika
hcpig
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9323
Rejestracja: 06-07-2008, 13:23

Re: STREFA TANDETY

10-09-2022, 13:06

Utwór 'How Much is the Fish?' ma w sobie przesłanie (jeden wers), które kasuje cały dorobek muzycznych pseudofilozofów typu Staszewski, Hołdys. itp.
Yare Yare Daze
Awatar użytkownika
Żułek
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 14144
Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
Lokalizacja: from hell

Re: STREFA TANDETY

10-09-2022, 14:03

ja tam ich od zawsze lubiłem, 2 koncerty na Torwarze zaliczone i polecam bo fajna impra ;)
przeciez to nie przypadek że grał z nimi Mantas ;) FIREEEEEEEEEEEEEEE :sarcasm1:
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.

memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
Awatar użytkownika
Triceratops
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 15935
Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
Lokalizacja: Impossible Debility

Re: STREFA TANDETY

10-09-2022, 20:24

hcpig pisze:
10-09-2022, 13:06
Utwór 'How Much is the Fish?' ma w sobie przesłanie (jeden wers), które kasuje cały dorobek muzycznych pseudofilozofów typu Staszewski, Hołdys. itp.
Tak kurwa. jedno zdanie ze szwabskiego techno niszczy cala tfurczosc Holdysa i Kazika, jestes kurwa mistrzem ekstrapolacji, hiperbolizacji i egzaltacji. Dla zainteresowanych "tekst" tego niezapomnianego "hymnu"
https://www.lyrics.com/lyric/4239150/Sc ... he+Fish%3F


W temacie: kiedys to niszczylo tak jak i dzis.
woodpecker from space
Awatar użytkownika
hcpig
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9323
Rejestracja: 06-07-2008, 13:23

Re: STREFA TANDETY

11-09-2022, 00:33

Triceratops pisze:
10-09-2022, 20:24

Tak kurwa. jedno zdanie ze szwabskiego techno niszczy cala tfurczosc Holdysa i Kazika
To oczywiste.

Chodzi oczywiście o pierwszą linijkę zawierającą mądrość życiową, do której dochodzi się dopiero z czasem.
Hatefire pisze:
10-09-2022, 11:54
ale ten ich chamski łomot przywołuje dobre wspomnienia,
No gdyby to był chamski łomot to by było bdb ale niszczą go wieśniackie melodyjki (na ogół) w refrenach, jakby to wyjebać i zostawić surową tekniawę oraz ZAJEBISTY wokal Baxxtera to byłaby rzecz spoza guilty pleasures.
Yare Yare Daze
Awatar użytkownika
Triceratops
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 15935
Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
Lokalizacja: Impossible Debility

Re: STREFA TANDETY

11-09-2022, 11:17

hcpig pisze:
11-09-2022, 00:33
To oczywiste.

Chodzi oczywiście o pierwszą linijkę zawierającą mądrość życiową, do której dochodzi się dopiero z czasem.
No kurwa zaskoczyles mnie, myslalem, ze chodzi o ten wers:
Yeah!
Ta madrosc zyciowa pasuje do ciebie idealnie
woodpecker from space
walu
rozkręca się
Posty: 80
Rejestracja: 17-03-2018, 21:03

Re: STREFA TANDETY

11-09-2022, 15:14

Cytaty z Lemmiego zawsze na propsie ;-)
Awatar użytkownika
hcpig
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9323
Rejestracja: 06-07-2008, 13:23

Re: STREFA TANDETY

15-10-2022, 22:21

To nawet w 2022 brzmi futurystycznie!

Yare Yare Daze
vicotnick
rasowy masterfulowicz
Posty: 2448
Rejestracja: 25-08-2006, 22:15

Re: STREFA TANDETY

15-10-2022, 22:49

^ kawałek wszechczasów, nigdy się nie zestarzeje
Awatar użytkownika
Sgt. Barnes
zahartowany metalizator
Posty: 5245
Rejestracja: 13-07-2012, 07:37

Re: STREFA TANDETY

16-10-2022, 12:58

Fajną przeróbkę tego wałka zrobił zapomniany dziś zespół Orgy, taką trochę pod Marylin Manson. Polecam posłuchać.
Prawdziwy mężczyzna powinien być...ogolony i ciut, ciut pijany.
Bolesław Wieniawa-Długoszowski.
Awatar użytkownika
dzik
zahartowany metalizator
Posty: 3507
Rejestracja: 21-12-2010, 15:52
Lokalizacja: Połaniec

Re: STREFA TANDETY

16-10-2022, 13:50

Zgadzam się. ^
dobry kościół to kościół spalony
Awatar użytkownika
hcpig
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9323
Rejestracja: 06-07-2008, 13:23

Re: STREFA TANDETY

29-11-2022, 22:28

Yare Yare Daze
Awatar użytkownika
booshee
postuje jak opętany!
Posty: 649
Rejestracja: 22-03-2004, 16:36

Re: STREFA TANDETY

30-11-2022, 00:41

Co ten Bowie...
Awatar użytkownika
hcpig
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9323
Rejestracja: 06-07-2008, 13:23

Re: STREFA TANDETY

30-11-2022, 07:55

Wyszedł remake zarówno utworu jak i teledysku do Fristajla (Raka Maka Fo):

Yare Yare Daze
Awatar użytkownika
Hatefire
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10126
Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)

Re: STREFA TANDETY

30-11-2022, 08:22

hcpig pisze:
30-11-2022, 07:55
Wyszedł remake zarówno utworu jak i teledysku do Fristajla (Raka Maka Fo):

Debiut to był fajny zbiór radiowo-tanecznych bangerków, z takim lekko alternatywnym sznytem.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
ODPOWIEDZ