GOV'T MULE
: 24-07-2012, 11:10
Ci Amerykanie ostatnio są w mojej czołówce jeśli chodzi o niemetalowe ganie, chociaż elementy tego gatunku można w ich twórczości również znaleźć.
A co poza tym? Blues, southern rock, hard rock, soul, a nawet reggae i sporo jazzu.
Wszystko w oparach improwizacji i brzmienia lat 70-tych (żadne cyfry, sam analog).
A to co robi Warren Haynes (niegdyś gitarzysta Allman Brothers) to temat na osobny elaborat.
Kto był na ich koncercie (ostatnio we Wrocku), wie, że grają średnio trzygodzinne sety, z mnóstwem coverów (od Led Zeppelin, przez King Crimson, na Soundgarden i Nirvanie skończywszy).
Generalnie, moc i ogromne umiejętności niemłodych w sumie muzyków (sekcja!) po prostu zwalają na kolana - to co robił Allen Woody (nie mylić z Woody Allenem, he, he) na basie to po prostu miazga.
Polecam na początek trzypłytowe „Mullennium” - koncert, który zagrali w sylwestra 1999/2000. Ciężko przebrnąć przez całość za jednym zamachem, ale w porcjach smakuje wybornie.
A ze studyjnych – pierwszą (Gov't Mule z 1995) oraz ostatnią (By A Thread z 2009 r. )
A z niej faworyt:
A co poza tym? Blues, southern rock, hard rock, soul, a nawet reggae i sporo jazzu.
Wszystko w oparach improwizacji i brzmienia lat 70-tych (żadne cyfry, sam analog).
A to co robi Warren Haynes (niegdyś gitarzysta Allman Brothers) to temat na osobny elaborat.
Kto był na ich koncercie (ostatnio we Wrocku), wie, że grają średnio trzygodzinne sety, z mnóstwem coverów (od Led Zeppelin, przez King Crimson, na Soundgarden i Nirvanie skończywszy).
Generalnie, moc i ogromne umiejętności niemłodych w sumie muzyków (sekcja!) po prostu zwalają na kolana - to co robił Allen Woody (nie mylić z Woody Allenem, he, he) na basie to po prostu miazga.
Polecam na początek trzypłytowe „Mullennium” - koncert, który zagrali w sylwestra 1999/2000. Ciężko przebrnąć przez całość za jednym zamachem, ale w porcjach smakuje wybornie.
A ze studyjnych – pierwszą (Gov't Mule z 1995) oraz ostatnią (By A Thread z 2009 r. )
A z niej faworyt: