JETHRO TULL
: 16-08-2012, 21:33
Temat o tym zespole kiedyś był, jednak w związku z małym zainteresowaniem, padł ofiarą okresowych ''czystek''. Kiedyś nie byliśmy tak otwarci muzycznie, ale teraz, gdy jesteśmy już koneserami rocka, może zainteresowanie będzie większe? Niesamowite, ale w połowie lat 90. komercyjna rozgłośnia RMF wyemitowała długą audycję o Jethro Tull i wywiad z liderem - Ianem Andersonem. Wtedy właśnie rozbudziło się moje - trwające do dzisiaj - zainteresowanie muzyką tego zespołu. Postanowiłem przedstawić swoje opinie nt. klasycznych płyt Jethro Tull, tzn. tych sprzed 1980. roku. Dziś płyty z lat 1968-72, opinie o płytach z lat 1973-79 przedstawię wkrótce. Miłej lektury!
''This Was'' (1968)
Debiutancka płyta zespołu, a zarazem jedyna utrzymana w konwencji blues rocka (przez większość czasu trwania). Być może to z powodu róznic stylistycznych między debiutem a resztą dyskografii, sam Anderson wypowiadał się o ''This Was'' niepochlebnie. To jescze nie jest w pełni dojrzały stylistycznie i kompozytorsko Jethro Tull. Oprócz blues rockowych partii, znajdują sie tu także bardzo dobre utwory stylistycznie bliższe folk rockowi, jak ''Beggar's Farm'' czy ''Dharma For One''. Ze względu na nie, album wart jest posiadania.
''Stand Up'' (1969)
Album zawierający dziesięć krótkich, ale bardzo treściwych i bogatych muzycznie kompozycji, już w stylistyce progresywnego folk rocka. W dwóch utworach zamiast Andersona na flecie zagrał basista M. Lancelot, co jest od razu słyszalne. Na tej płycie, tak jak na dwóch następnych, pojawiają się okazjonalnie gitary o cieżarze przywołujacym na myśl Black Sabbath. Ale nie zapominajmy, ze Tony Iommi występował swego czasu z Jethro Tull. Kto od kogo uczył sie tak grać - Jethro Tull od Iommiego czy odwrotnie? Nie zamierzam spekulowac na ten temat. "Stand Up'' to jedna z najlepszych płyt w dorobku Jethro Tull.
''Benefit'' (1970)
Chyba najbardziej gitarowy album zespołu. Sporo bardzo wyrazistych riffów, ale tez dużo łagodniejszego, melodyjnego, folkowego grania. Róznorodny, ale mimo wszystko spójny materiał, o dość mrocznej, podniosłej melodyce. Płyta trochę prostsza od poprzedniczki, więcej tu powoli rozwijających sie motywów, jak choćby w efektownej introdukcji do albumu. "Benefit'' to znakomita płyta, tylko nieznacznie ustępująca wcześniejszej.
''Aqualung'' (1971)
Ten album jest znakomitą kontynuacją swojego poprzednika, jednak w jeszcze bardziej ambitnym wydaniu. Każdy ze zgromadzonych tu utworów to małe arcydzieło. A są wsród nich kompozycje bardzo ponure, tak muzycznie jak i tekstowo. Przy tym rozbudowane i bogato zaaranżowane, zawierające m. in. najcięższe w twórczosci grupy partie gitar. Jak chocby w ''My God'' - chyba najbardziej ambitnym dziele tego zespołu. Jakby dla rozładowania napiecia, przedstawiono tu takze bliższe typowemu folkowi, muzyczne minatury, w wiekszosci o nieco bardziej pogodnych liniach melodycznych. "Aqualung'' słusznie uznawany jest za największe osiągnięcie Jethro Tull.
''Thick As A Brick'' (1972)
Album jest lekkim odejściem od tego najbardziej klasycznego stylu Jethro Tull, jaki moim zdaniem reprezentują płyty z lat 1969-71. Zespół zrezygnował z wyrazistych, ciężkich partii gitar, a miejsce dość mrocznych melodii zastąpiły te bardziej pogodne. Płytę wypełnia jedna, czterdziestominutowa suita (z przyczyn technicznych na winylowym wydaniu podzielona na dwie części – i ten podział zachowano na CD). Trzeba przyznać, znakomicie zbudowaną i ciekawie się rozwijającą. Kapitalny album, ustępujący co prawda poprzednikowi, ale wciąż należący do ścisłego kanonu dokonań grupy.
cdn.
''This Was'' (1968)
Debiutancka płyta zespołu, a zarazem jedyna utrzymana w konwencji blues rocka (przez większość czasu trwania). Być może to z powodu róznic stylistycznych między debiutem a resztą dyskografii, sam Anderson wypowiadał się o ''This Was'' niepochlebnie. To jescze nie jest w pełni dojrzały stylistycznie i kompozytorsko Jethro Tull. Oprócz blues rockowych partii, znajdują sie tu także bardzo dobre utwory stylistycznie bliższe folk rockowi, jak ''Beggar's Farm'' czy ''Dharma For One''. Ze względu na nie, album wart jest posiadania.
''Stand Up'' (1969)
Album zawierający dziesięć krótkich, ale bardzo treściwych i bogatych muzycznie kompozycji, już w stylistyce progresywnego folk rocka. W dwóch utworach zamiast Andersona na flecie zagrał basista M. Lancelot, co jest od razu słyszalne. Na tej płycie, tak jak na dwóch następnych, pojawiają się okazjonalnie gitary o cieżarze przywołujacym na myśl Black Sabbath. Ale nie zapominajmy, ze Tony Iommi występował swego czasu z Jethro Tull. Kto od kogo uczył sie tak grać - Jethro Tull od Iommiego czy odwrotnie? Nie zamierzam spekulowac na ten temat. "Stand Up'' to jedna z najlepszych płyt w dorobku Jethro Tull.
''Benefit'' (1970)
Chyba najbardziej gitarowy album zespołu. Sporo bardzo wyrazistych riffów, ale tez dużo łagodniejszego, melodyjnego, folkowego grania. Róznorodny, ale mimo wszystko spójny materiał, o dość mrocznej, podniosłej melodyce. Płyta trochę prostsza od poprzedniczki, więcej tu powoli rozwijających sie motywów, jak choćby w efektownej introdukcji do albumu. "Benefit'' to znakomita płyta, tylko nieznacznie ustępująca wcześniejszej.
''Aqualung'' (1971)
Ten album jest znakomitą kontynuacją swojego poprzednika, jednak w jeszcze bardziej ambitnym wydaniu. Każdy ze zgromadzonych tu utworów to małe arcydzieło. A są wsród nich kompozycje bardzo ponure, tak muzycznie jak i tekstowo. Przy tym rozbudowane i bogato zaaranżowane, zawierające m. in. najcięższe w twórczosci grupy partie gitar. Jak chocby w ''My God'' - chyba najbardziej ambitnym dziele tego zespołu. Jakby dla rozładowania napiecia, przedstawiono tu takze bliższe typowemu folkowi, muzyczne minatury, w wiekszosci o nieco bardziej pogodnych liniach melodycznych. "Aqualung'' słusznie uznawany jest za największe osiągnięcie Jethro Tull.
''Thick As A Brick'' (1972)
Album jest lekkim odejściem od tego najbardziej klasycznego stylu Jethro Tull, jaki moim zdaniem reprezentują płyty z lat 1969-71. Zespół zrezygnował z wyrazistych, ciężkich partii gitar, a miejsce dość mrocznych melodii zastąpiły te bardziej pogodne. Płytę wypełnia jedna, czterdziestominutowa suita (z przyczyn technicznych na winylowym wydaniu podzielona na dwie części – i ten podział zachowano na CD). Trzeba przyznać, znakomicie zbudowaną i ciekawie się rozwijającą. Kapitalny album, ustępujący co prawda poprzednikowi, ale wciąż należący do ścisłego kanonu dokonań grupy.
cdn.