BUSH, Kate

nie tylko metalem człowiek żyje :)

Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox

Agony
postuje jak opętany!
Posty: 604
Rejestracja: 07-03-2002, 15:34
Lokalizacja: ZSRE

Re: BUSH, Kate

26-05-2013, 11:13

Longinus, dziękuję Ci za rozruszanie dyskusji. Czy mógłbyś to samo zrobić z moimi tematami o Jethro Tull i The Moody Blues? Trudno mi się teraz wypowiadać nt. płyt PJ Harvey, bo dawno się ich pozbyłem. Z dyskografii T. Amos kupiłem kiedyś dwie pierwsze płyty oraz ''Beekeeper'', które jednak szybko mi się znudziły i w związku z tym podarowałem je komuś. Większość płyt Bjork słyszałem, ale jeszcze nie nabyłem. Jedynie płyty K. Bush mam niemal w komplecie, bo brakuje mi tylko dwóch ostatnich płyt.


Album ''Hounds Of Love'' (1985) jest dość powszechnie uznawany za szczytowe osiągnięcie wokalistki. Pierwszą połowę płyty wypełniają utwory nieco prostsze, bardziej komercyjne i radiowe, ale i one nie są pozbawione ambicji artystycznych. Druga połowa płyty zawiera muzykę bardziej mroczną, złożoną i wymagającą. Kolejny album - odpowiednio zatytułowany ''The Sensual World'' (1989) brzmi bardzo subtelnie i delikatnie, chociaż sama muzyka jest dość dynamiczna i ekspresyjna. Płyta zawiera dość złożone utwory z pewnymi zauważalnymi wpływami muzyki klasycznej oraz tradycyjnej muzyki żydowskiej. Uważam, że jest to najlepsza - obok ''The Dreaming'' - płyta Kate Bush, a zarazem ostatnie jej wielkie osiągnięcie. Następny w kolejności ''The Red Shoes'' jest prostszy w odbiorze i mniej wymagający, zaś podwójny ''Aerial'' z 2005 roku jest nierówny, chociaż słucha się go dobrze.
In God We Trust
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

Re: BUSH, Kate

26-05-2013, 12:32

Agony pisze:Longinus, dziękuję Ci za rozruszanie dyskusji. Czy mógłbyś to samo zrobić z moimi tematami o Jethro Tull i The Moody Blues?
Pewnie, mogę rozruszać wszystkie tematy na tej tablicy, kwestia w tym, ile płacisz za godzinę siedzenia przed monitorem.
Agony pisze:Trudno mi się teraz wypowiadać nt. płyt PJ Harvey, bo dawno się ich pozbyłem.
Proponuję zassać, przypomnieć sobie, zweryfikować dotychczasowe poglądy i posypać głowę popiołem ;))))
Agony pisze:Z dyskografii T. Amos kupiłem kiedyś dwie pierwsze płyty oraz ''Beekeeper'', które jednak szybko mi się znudziły i w związku z tym podarowałem je komuś.
Dlaczego debiutu nie polubiłeś, to dla mnie zagadka, ale w sumie przegapiłeś moim zdaniem najlepsze: "From the Choirgirl Hotel" i "To Venus and Back". Jak już Ci wejdą, zapoznaj się ze "Scarlet's Walk". Gorąco polecam.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika
83koper83
rasowy masterfulowicz
Posty: 2092
Rejestracja: 29-12-2010, 15:07

Re: BUSH, Kate

26-05-2013, 23:25

Heathcliff, it's me, Cathy, I've come home
I'm so cold, let me in in-a-your-window
Heathcliff, it's me, Cathy, I've come home
I'm so cold, let me in in-a-your-windoooooooow...
Kerosene keeps me warm.
Awatar użytkownika
Bezdech
weteran forumowych bitew
Posty: 1470
Rejestracja: 21-12-2010, 10:43

Re: BUSH, Kate

26-05-2013, 23:57

longinus696 pisze:A moim zdaniem dobrze, jak muzyk, czy jakikolwiek inny artysta, ma osobisty stosunek do tego o czym opowiada. No i Polly, przy swoim ekshibicjonizmie, nie traci na wiarygodności ani na sile ekspresji.
Osobisty stosunek musi się jakoś uzewnętrzniać, ale to nie znaczy, że kobieta ma zaraz peemesować na scenie. Mnie przynajmniej przynajmniej, jak już rzekłem, tego typu rozterki zupełnie nie interesują, bo odrzuca mnie egoizm typu "Jestem pępkiem świata, patrzcie jakie mam problemy."

Chyba też nie pisałem jeszcze, że jej maniera lekko mnie irytuje, ale to tak na marginesie.
longinus696 pisze:A też lubię, ale bez obsrania. Nawet polecałem gdzieś ostatnio.
To fajnie, ale sednem wklejania tego brzdąkania nie miało być chwalenie się co kto zna, tylko kontrast i wymądrzanie.
They told them not to fear, they couldn't be prepared
Then came the day that not a single soul was spared
Agony
postuje jak opętany!
Posty: 604
Rejestracja: 07-03-2002, 15:34
Lokalizacja: ZSRE

Re: BUSH, Kate

27-05-2013, 10:58

longinus696 pisze: Proponuję zassać, przypomnieć sobie, zweryfikować dotychczasowe poglądy i posypać głowę popiołem ;))))
Dziękuję za sugestie, na pewno sięgnę jeszcze raz po którąś z płyt PJ Harvey, bo nie słyszałem jej muzyki od dziesięciu lat. Oczywiście ssanie z Sieci nie wchodzi w rachubę, bowiem w jej rodzinnym UK można znaleźć jej albumy w promocjach znacznie poniżej pasa. Co do T. Amos - jej debiutancka płyta spodobała mi się, ale jak już pisałem, szybko znudziła się.
In God We Trust
Awatar użytkownika
Triceratops
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 15935
Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
Lokalizacja: Impossible Debility

Re: BUSH, Kate

27-05-2013, 11:01

longinus696 pisze:PJ Harvey zjada tę całą Bush na śniadanie, ziewając przy tym - dla mnie to Patti Smith lat 90-tych, Björk także lepsza od K.B., przynajmniej trzema płytami ("Debut", "Post", "Homogenic"), Tori Amos - debiut, trójka, czwórka, piątka, potem jeszcze "Scarlet's Walk" - zajebiste płyty, na pewno niczym nie odstające od dokonań Kate Bush, może miałeś złe płyty, albo się nie wsłuchałeś.
lol jakie bzdety, jescze tylko sipinskiej i jezowskiej nie wymieniles
woodpecker from space
Awatar użytkownika
83koper83
rasowy masterfulowicz
Posty: 2092
Rejestracja: 29-12-2010, 15:07

Re: BUSH, Kate

27-05-2013, 23:42

Kto nie lubi Kasi Krzak,
Temu uwiądł ptak.
Kerosene keeps me warm.
Awatar użytkownika
Nerwowy
zahartowany metalizator
Posty: 6275
Rejestracja: 20-06-2009, 14:07

Re: BUSH, Kate

28-05-2013, 09:46

...
De Mysteriis Dom Niggeriis
Slayer to kał i ogólnie rzecz biorąc beznadziejna kapela.
Agony
postuje jak opętany!
Posty: 604
Rejestracja: 07-03-2002, 15:34
Lokalizacja: ZSRE

Re: BUSH, Kate

28-05-2013, 13:12

longinus696 pisze:Tori Amos - debiut, trójka, czwórka, piątka, potem jeszcze "Scarlet's Walk" - zajebiste płyty, na pewno niczym nie odstające od dokonań Kate Bush, może miałeś złe płyty, albo się nie wsłuchałeś.
Postanowiłem zadać sobie trud i posłuchać jeszcze raz dwóch pierwszych płyt T.Amos. A potem dla porównania wydaną mniej więcej w tym samym czasie płytę K. Bush "The Red Shoes". Wg mnie płyty pani Amos mocno odstają od pomysłów starszej wiekiem i stażem Angielki. Nagrania Amos robią spore wrażenie na początku, tuż po załadowaniu krążka do napędu, jednak już po kilku utworach zaczynałem ziewać - stosowane przez nią pomysły melodyczne i aranżacyjne są po prostu zbyt trywialne i za bardzo monotonne, by przykuć moją uwagę na dłużej. Mam wrażenie, że każda kompozycja pani Amos jest utrzymana w jednakowej tonacji, artystka nie opanowała zbyt szerokiego spektrum środków wyrazu.

Wymieniona płyta pani Bush to zupełnie inny, bez porównanie wyższy poziom - pomysły muzyczne znacznie ciekawsze, bardziej wyszukane, brzmienie o wiele bogatsze i bardziej dojrzałe. Każdy utwór jest rozpoznawalny i żyje własnym życiem, to nie jest męczenie słuchacza podobnymi do siebie, trywialnymi melodiami w każdym kawałku. K. Bush stosuje znacznie szersze spektrum artystycznych środków wyrazu, a mimo to jej płyta jest bardzo spójna, równa, ale na pewno nie tak monotonna, jak dwa pierwsze krążki T. Amos.

Podsumowując, jeśli ktoś tu kogoś zjada na śniadanie, to Bush zjada Amos, a nie odwrotnie. Dwie pierwsze płyty Amos wydają mi się teraz słabsze i mniej interesujące, niż je zapamiętałem z wcześniejszych odsłuchów. Natomiast ''The Red Shoes'' - płyta, którą do tej pory uważałem za najsłabsze dokonanie K. Bush, dziś znacząco zyskała w moich uszach. Do pani Bush pasuje określenie: ''Peter Gabriel w spódnicy''.
In God We Trust
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

Re: BUSH, Kate

28-05-2013, 17:37

Bezdech pisze: Osobisty stosunek musi się jakoś uzewnętrzniać, ale to nie znaczy, że kobieta ma zaraz peemesować na scenie. Mnie przynajmniej przynajmniej, jak już rzekłem, tego typu rozterki zupełnie nie interesują, bo odrzuca mnie egoizm typu "Jestem pępkiem świata, patrzcie jakie mam problemy."
Ale właśnie tam nie ma PMS-owania. Moim zdaniem ona to robi nawet trochę po męsku. Przecież ta muzyka jest nieporównanie mniej kobieca niż to co prezentuje chwalona przez Was Kate Bush. W ogóle gdzie Rzym, a gdzie Krym? Warto też wspomnieć o warstwie muzycznej - brud i sprzęgi, niekiedy nawet odpowiedni ciężar, zamiast progresywnego rozmarzenia. W ogóle mam wrażenie, że mówisz o jakimś innym wykonawcy., bo Twój opis w ogóle nie pasuje do PJ Harvey.
Agony pisze: Postanowiłem zadać sobie trud i posłuchać jeszcze raz dwóch pierwszych płyt T.Amos. A potem dla porównania wydaną mniej więcej w tym samym czasie płytę K. Bush "The Red Shoes". Wg mnie płyty pani Amos mocno odstają od pomysłów starszej wiekiem i stażem Angielki. Nagrania Amos robią spore wrażenie na początku, tuż po załadowaniu krążka do napędu, jednak już po kilku utworach zaczynałem ziewać - stosowane przez nią pomysły melodyczne i aranżacyjne są po prostu zbyt trywialne i za bardzo monotonne, by przykuć moją uwagę na dłużej. Mam wrażenie, że każda kompozycja pani Amos jest utrzymana w jednakowej tonacji, artystka nie opanowała zbyt szerokiego spektrum środków wyrazu.
Nie wiem, jak można się takich rzeczy dosłuchać. Dwójka Tori Amos może nie jest jakaś super i rzeczywiście może się wydać monotonna (chociaż dla osłody mamy tam genialny "Cornflake Girl"), ale na debiucie jest masa świetnych i różniących się od siebie kompozycji - nie wiem jak można mu zarzucić wąskiego spektrum środków wyrazu, co najwyżej dobrze rozumianą oszczędność - nie każdy musi od razu popadać w rozbuchanie aranżacyjne.
Agony pisze:Podsumowując, jeśli ktoś tu kogoś zjada na śniadanie, to Bush zjada Amos, a nie odwrotnie. Dwie pierwsze płyty Amos wydają mi się teraz słabsze i mniej interesujące, niż je zapamiętałem z wcześniejszych odsłuchów. Natomiast ''The Red Shoes'' - płyta, którą do tej pory uważałem za najsłabsze dokonanie K. Bush, dziś znacząco zyskała w moich uszach. Do pani Bush pasuje określenie: ''Peter Gabriel w spódnicy''.
A Ty ciągle o tych dwóch pierwszych. Jej twórczość ewoluowała. Obczaj sobie czwórkę i piątkę, moim zdaniem najlepsze.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika
Bezdech
weteran forumowych bitew
Posty: 1470
Rejestracja: 21-12-2010, 10:43

Re: BUSH, Kate

29-05-2013, 09:21

longinus696 pisze:
Bezdech pisze: Osobisty stosunek musi się jakoś uzewnętrzniać, ale to nie znaczy, że kobieta ma zaraz peemesować na scenie. Mnie przynajmniej przynajmniej, jak już rzekłem, tego typu rozterki zupełnie nie interesują, bo odrzuca mnie egoizm typu "Jestem pępkiem świata, patrzcie jakie mam problemy."
Ale właśnie tam nie ma PMS-owania. Moim zdaniem ona to robi nawet trochę po męsku. Przecież ta muzyka jest nieporównanie mniej kobieca niż to co prezentuje chwalona przez Was Kate Bush. W ogóle gdzie Rzym, a gdzie Krym? Warto też wspomnieć o warstwie muzycznej - brud i sprzęgi, niekiedy nawet odpowiedni ciężar, zamiast progresywnego rozmarzenia. W ogóle mam wrażenie, że mówisz o jakimś innym wykonawcy., bo Twój opis w ogóle nie pasuje do PJ Harvey.
No właśnie, taka chłopczyca. Bez wątpienia masz rację, że ta "chwalona" przeze mnie słowami "więszość jej twórczości jest asłuchalna" Kaśka wypada tu bardziej kobieco. Dla mnie to tylko zaleta. Zauważ, że na chwalonym tu i ówdzie Szejku Angielskim Pidżej pozbyła się już tego "męskiego" antruażu.

Brudy i sprzęgi nie są dla mnie wartością samą w sobie, tym bardziej, że jak pisałem wcześniej, w tym przypadku to nie żaden garaż jeno grandżowskie inspiracje są tu słyszane. Ten pseudorokowy brud i autentyczność znane z lat dziewiedziątych były jedym z objawów tego w jakiej dupie znalazł się rokendrol w tamtych smutnych czasach.
They told them not to fear, they couldn't be prepared
Then came the day that not a single soul was spared
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

Re: BUSH, Kate

01-06-2013, 14:40

Bezdech pisze: No właśnie, taka chłopczyca. Bez wątpienia masz rację, że ta "chwalona" przeze mnie słowami "więszość jej twórczości jest asłuchalna" Kaśka wypada tu bardziej kobieco. Dla mnie to tylko zaleta.
A dla mnie to jest bez znaczenia. Parafrazując Ciebie: kobiecość nie jest dla mnie wartością samą w sobie.
Bezdech pisze:Zauważ, że na chwalonym tu i ówdzie Szejku Angielskim Pidżej pozbyła się już tego "męskiego" antruażu
Pozbyła się "męskiego" anturażu, bo tego wymagała płyta. Narracja na "Let England Shake" jest pozbawiona płci. Nie o to w niej chodzi. Ta płyta mogłaby być zaśpiewana również męskim głosem.
Bezdech pisze:Brudy i sprzęgi nie są dla mnie wartością samą w sobie, tym bardziej, że jak pisałem wcześniej, w tym przypadku to nie żaden garaż jeno grandżowskie inspiracje są tu słyszane.
No, ale co to za różnica? Ja mówię o garage rocku sensu largo, więc grunge też się do niego zalicza. Poza tym nie wpływa to ujemnie na twórczość Polly, bo ona ma tak indywidualny styl, że żadne inspiracje jej nie zaszkodzą. Dla mnie jest więcej warta niż 3/4 tego grunge'owego tłumu, np. niż tak wielbione przez niektórych Mudhoney, albo The Gits, czy Hammerbox.
Bezdech pisze:Ten pseudorokowy brud i autentyczność znane z lat dziewiedziątych były jedym z objawów tego w jakiej dupie znalazł się rokendrol w tamtych smutnych czasach.
Ależ skąd. To był powrót do korzeni rocka, który zaczął się już w drugiej połowie lat 80-tych. Lata 90-te były smutne? Nie przypominam sobie tego. To chyba ostatni wielki - że tak powiem "heroiczny" - okres w muzyce rockowej. Przecież w pierwszej połowie lat 90-tych wychodziły same perełki. Triumfy święciły grunge, NY hard-core, noise-rock, pomijam już rożne odmiany metalu. Ja rozumiem, że można czegoś tam nie lubić, ale chyba trzeba nie lubić rocka w ogóle, albo być starym prykiem zapatrzonym w przeszłość żeby nie doceniać tamtego okresu. Teraz to jest bida, która ciągnie się gdzieś tak od końca lat 90-tych - przynajmniej w głównym nurcie.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
Agony
postuje jak opętany!
Posty: 604
Rejestracja: 07-03-2002, 15:34
Lokalizacja: ZSRE

Re: BUSH, Kate

01-06-2013, 18:36

Longinus, jesteś wielki! Opieprzyłeś mnie za uwielbienie Kasi Bush, co skłoniło mnie do ponownego sięgnięcia po jej płytę ''The Red Shoes'' (1993). Wiadomo, jak to jest z nonkorfomistami - zwykle robią dokładnie odwrotnie, niż zalecają autorytety lub inne prominentne osobistości. Wspomnianą płytę do tej pory uważałem za najsłabszą w dorobku artystki, ale dziś jestem skłonny przyznać, że ten album jest równie ambitny i interesujący, jak wcześniejsze jej dokonania. To być może jest jej najbardziej progresywny i najlepiej wyprodukowany materiał, bogato zaaranżowany i brzmiący bardzo dojrzale, z wielkim rozmachem, ale jednocześnie bez nadęcia. Dużo na nim dynamicznych i radosnych utworów, a także transowych kompozycji z wyraźnie zaznaczonym, pulsującym rytmem, ale Kate nie byłaby sobą, gdyby nie zamieściła tu również fragmentów bardziej wyciszonych, skłaniających do zadumy. Znakomity album, jakże wcześniej przeze mnie niedoceniany.
In God We Trust
Awatar użytkownika
Bezdech
weteran forumowych bitew
Posty: 1470
Rejestracja: 21-12-2010, 10:43

Re: BUSH, Kate

07-06-2013, 13:07

Nie było mnie trochę, więc pozwolę sobie wrócić do tematu.
longinus696 pisze:Parafrazując Ciebie: kobiecość nie jest dla mnie wartością samą w sobie.
Oczywiście, ma wartość tylko gdy jest realizowana przez kobietę.
longinus696 pisze:
Bezdech pisze:Zauważ, że na chwalonym tu i ówdzie Szejku Angielskim Pidżej pozbyła się już tego "męskiego" antruażu
Pozbyła się "męskiego" anturażu, bo tego wymagała płyta. Narracja na "Let England Shake" jest pozbawiona płci. Nie o to w niej chodzi. Ta płyta mogłaby być zaśpiewana również męskim głosem.
Tak czy wspak zostawienie za sobą image'u chłopczycy zadziałało tu tylko na plus.
longinus696 pisze:
Bezdech pisze:Ten pseudorokowy brud i autentyczność znane z lat dziewiedziątych były jedym z objawów tego w jakiej dupie znalazł się rokendrol w tamtych smutnych czasach.
Ależ skąd. To był powrót do korzeni rocka, który zaczął się już w drugiej połowie lat 80-tych. Lata 90-te były smutne? Nie przypominam sobie tego. To chyba ostatni wielki - że tak powiem "heroiczny" - okres w muzyce rockowej. Przecież w pierwszej połowie lat 90-tych wychodziły same perełki. Triumfy święciły grunge, NY hard-core, noise-rock, pomijam już rożne odmiany metalu. Ja rozumiem, że można czegoś tam nie lubić, ale chyba trzeba nie lubić rocka w ogóle, albo być starym prykiem zapatrzonym w przeszłość żeby nie doceniać tamtego okresu. Teraz to jest bida, która ciągnie się gdzieś tak od końca lat 90-tych - przynajmniej w głównym nurcie.
Zupełni inaczej to postrzegam - dorastałem w latach dziewiędziesiątych i nie cierpiałem tego, co się w tamtym czasie ukazywało. Ani sztucznie wykreowanego rozmemłanego grandżu, ani ziomalsko-menelskiego NYHC. Noiserocka żadnego wtedy nie słyszałem, więc nie wiem na ile można go uznać za rzecz reprezentatywną dla okresu. Nie widzę w tych czasach nic "heroicznego" tylko pozę i szpanerkę. Starym prykiem nie jestem, więc wychodzi, że od dziecka zmuszam się do słuchania czegoś, czego naprawdę nie lubię. Cóż, nikt nie jest bez wad.

Trudno mi powiedzieć czy teraz jest gorzej, ale nie jest to dla mnie problem bo różnic między dżumą a cholerą nie zamierzam szukać.
They told them not to fear, they couldn't be prepared
Then came the day that not a single soul was spared
Awatar użytkownika
BOLEK
rasowy masterfulowicz
Posty: 2431
Rejestracja: 22-10-2010, 19:19

Re: BUSH, Kate

07-06-2013, 13:11

Obrazek
ta płyta zamiata pod łóżko całą tą Kate
"Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No... To... Poprzez... No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę."
Awatar użytkownika
Bezdech
weteran forumowych bitew
Posty: 1470
Rejestracja: 21-12-2010, 10:43

Re: BUSH, Kate

07-06-2013, 13:14

Zjeżdżaj pan zaraz tą tankietką z mojej dżdżownicy!
They told them not to fear, they couldn't be prepared
Then came the day that not a single soul was spared
Agony
postuje jak opętany!
Posty: 604
Rejestracja: 07-03-2002, 15:34
Lokalizacja: ZSRE

Re: BUSH, Kate

07-06-2013, 13:43

''Pleasure To Kill'' - jedna z najlepszych płyt wszechczasów. Kolega BOLEK strzela do biednej Kasi z naprawdę ciężkiej armaty. Aż tyle potrzeba, żeby zmieśc ją pod łóżko?
In God We Trust
Awatar użytkownika
BOLEK
rasowy masterfulowicz
Posty: 2431
Rejestracja: 22-10-2010, 19:19

Re: BUSH, Kate

07-06-2013, 14:00

oj wybaczcie że strzelam do tak mikrej kobiety z tak dużego kalibru ale taki miałem pod ręką
"Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No... To... Poprzez... No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę."
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

Re: BUSH, Kate

08-06-2013, 16:17

Bezdech pisze: Tak czy wspak zostawienie za sobą image'u chłopczycy zadziałało tu tylko na plus.
Ale nie ma tam też za bardzo kobiecości. Mnie chodzi o to, że w ogóle płeć wykonawcy nie jest ważna na tym albumie.
Bezdech pisze: Zupełni inaczej to postrzegam - dorastałem w latach dziewiędziesiątych i nie cierpiałem tego, co się w tamtym czasie ukazywało. Ani sztucznie wykreowanego rozmemłanego grandżu, ani ziomalsko-menelskiego NYHC.
Ja też dorastałem w latach 90-tych. Akurat pokrywają się one niemal dokładnie z drugą dekadą mojego życia. Chłonąłem z pasją rzeczy, które się wówczas ukazywały, m.in. "wielką czwórkę" grunge'u, który (obok innych odmian gitarowego grania) był po prostu soundtrackiem dla mojego życia przez część podstawówki i całe lata licealne. Oczywiście popyt na grunge i cały hype z nim związany był czymś sztucznie nadmuchanym przez media, które stale potrzebują jakiegoś "złotego cielca", natomiast sama muzyka i zespoły ją grające nie miały w sobie nic sztucznego, ani tym bardziej rozmemłanego. To był ówczesny "teen spirit" dla ludzi z pewnych rejonów świata, muzyka która oddawała nastroje i emocje "pokolenia X", a że przy okazji okazała się dobrym towarem i w końcu rozmieniono ją na drobne, to już inna sprawa, zupełnie niezależna od wartości gatunku, bo popkultura ostatecznie połyka wszystko, nieważne czy to jest punk, rap, industrial, metal, techno, czy inny chuj. Zresztą, z perspektywy czasu, postrzegam tę całą modę jako coś pozytywnego, bo przynajmniej w radio można było usłyszeć jakiegoś pełnokrwistego rocka.
Bezdech pisze:Noiserocka żadnego wtedy nie słyszałem, więc nie wiem na ile można go uznać za rzecz reprezentatywną dla okresu.
No bo w Polsce raczej mało się o tym mówiło, ja również odkryłem większą część tego gatunku dopiero w XXI wieku, co nie znaczy, że nie jest jakoś tam reprezentatywny dla pierwszej połowy lat 90-tych (a przynajmniej pewien sposób grania tej muzyki, bo do tej szufladki wrzuca się nawet kapele z poprzednich dekad). W tamtym czasie nagrywały bardzo dobre zespoły, których płyty kojarzone są ze szczytowymi osiągnięciami tego gatunku, że wspomnę tylko Shellac, The Jesus Lizard, Cows, Hammerhead, czy Unsane.
Bezdech pisze:Nie widzę w tych czasach nic "heroicznego" tylko pozę i szpanerkę.
A ja nie widzę tam żadnej pozy czy szpanerki, widzę za to pokolenie dzieciaków, które nie bardzo wiedziały jak rozładować swoją energię i wyrazić swoje emocje, więc zaczęły hałasować w garażach i piwnicach swoich domów. Trudno o coś bardziej szczerego i bezpretensjonalnego. Poza i szpanerka przyszły dopiero później, gdy każda wytwórnia chciała mieć obszerny katalog zespołów z pogranicza garage/grunge, a w dodatku miłych dla ucha. Stąd brały się wydmuszki pokroju Creed. Natomiast firmy odzieżowe postanowiły promować na siłę flanelowe koszule, które swoje uzasadnienie mają w rejonach Seatle, gdzie potrafi być kurewsko zimno, ale niekoniecznie gdzieś indziej. Sami członkowie grunge;owych kapel mają z tego ubaw, co dobrze widać na filmie "HYPE!".
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
nightspiryt

Re: BUSH, Kate

21-03-2014, 20:51

" onclick="window.open(this.href);return false;

dosyć istotna wiadomość dla fanów Kasi. Szkoda, że tylko w Londynie. Bilety pewnie rozejdą się minuty...
ODPOWIEDZ