Masterful Magazine

Zapowiadali odbluesowienie, no i nie do końca im wyszło ;) kilka razy przeleciało i jest strasznie dobrze, może i dwóch poprzedniczek na razie nie przebija (w szczególności Bag Of Bones), ale i nie powiedziałbym że jakoś wyraźnie im ustępuje. Jest zdecydowanie bardziej purpurowa, nawet rzekłbym że to najlepszy DP od Purpendicular :D
Tak czy siak, Jurop po raz kolejny udowodniło że z szeroko pojętego pudla/AOR starzeje się najpiękniej.

[youtube][/youtube]

Przeokrutnie gówniane.

Poważnie?

Znam Finał countdown

Dla mnie to najlepszy Europe, na pewno po reaktywacji. Dobrze zrobił powrót klawiszy: są hammondy, mellotrony, jest hardrockowo w duchu lat 70. Już kilkanaście obrotów za mną, a jeszcze mi się nie nudzi. Bardzo dobry początek roku widzę.

dla mnie na chwilę obecną najlepszy jest Bag Of Bones - ale przypuszczam że ostatnia go w końcu przeskoczy, zwłaszcza że po reaktywacji tendencja jest wyraźna, tj. co płyta to lepsza od poprzedniej ;) (a i przed reaktywacją najlepsze co nagrali to był ich pożegnalny Prisoners In Paradise)

Jak byłem młody to miałem ze dwie płyty na kasetach tego zespołu. Nie do końca chyba mi to wtedy pasowało. Miałem świadomość, że się reaktywowali i nagrywają nowe materiały, ale nie korciło mnie nawet żeby sprawdzać pół nuty. Puściłem sobie tę piosenkę, którą zapodał Evil i mnie wgniotło. Zajebista jest. To dobry reprezentant całej płyty? Bo aż zapragnąłem więcej.

Zacznijmy od tego że Europe po reaktywacji to nie leszcze z tapirami od Final Countdown (które nawiasem mówiąc jest jednym z najsłabszych numerów na "trójce", nie wspominając o "Out Of This World" czy genialnej "Prisoners...") - tylko goście po 40-tce tnący bardzo gitarowy AOR (pamiętam jak 11 lat temu wyszło Start From The Dark, to mi gały na wierzch wychodziły jak bardzo heavy można być w tym stylu). A że są zakładnikami "tarararaaaaa tararata-taa" to inna sprawa, Marillion czy Lynyrd Skynyrd to tez dla większości populacji też zespoły jednego numeru ;)
Tak więc wszystkie 4 longi po reaktywacji są warte uwagi, przy czym tak jak wspomniałem wyżej każdy jest lepszy i dojrzalszy od poprzedniego, na Bag Of Bones w zasadzie powinni zmienić nazwę z Europe na America, singlowy z niej spokojnie mógłby się znaleźć na którymś z dwóch ostatnich Skynyrdów
[youtube][/youtube]

A wracając do nowej - numer jest dość reprezentatywny, bardzo wyspiarski, jak i cała nowa płyta. Jak na razie przesłuchałem ledwie kilka razy, ale przypuszczam że za miesiąc będę znał na pamięć ;)

Jestem już po dwóch odsłuchach nowej płyty. Jest bardzo dobra. Bałem się, że to będzie jakiś glam, pedaliady, a tutaj mamy do czynienia z czystym heteroseksualnym rockiem. Nawet te dwa spokojniejsze numery Praise You i Angels podszyte są takim fajnym bluesem, a nie żadnymi tanimi chwytami dla dziewczyn. Tak jak wspomniałeś moonfire nawiązania do rocka lat 70 dość sporo, ale też sporo rzeczy całkiem współczesnych. Praca gitar - miód. Sprawię sobie CD na urodziny i to chyba nawet digisraka, bo ten bonus track Vasastan jest bardzo miłym zakończeniem całości.

Bo Europe to bdb zespół. Dwie ostatnie wyśmienite, nowa moze rzeczywiscie ciut słabsza od Bag Of Bones, ale jedynie minimalnie.

Koncertowo też jest klasa. Gitary z przodu, parapet z tyłu i tak to powinno wyglądać. Grają numery ze wszystkich płyt, a w gości zawitali Scott Gorham (Jailbreak) i Michael Schenker (Lights Out). Bardzo dobre DVD i wizytówka obecnego EUROPE.

[youtube][/youtube]

Ładych kilka lat temu grali na jakims festynie na placu zamkowym w lublinie. Nie powiem, że to było strasznie słabe, ale jakies takie sztuczne. Płyty nigdy nie słyszałem żadnej. Może któregoś pieknego dnia nadrobię zaległości.

Nie rozumiem takiego kurwienia ze strony klasowych zespołów... rozumiem jakieś Modern Talkingi i innych chałturników, rozumiem akcje takie jak z Marillion na Wiankach (dobra, festyn ale scena na rzece i 100 000 ludzi po drugiej stronie) ale połakomić się na kilka stówek żeby zagrać na święcie kiełbasy czy dniach Pcimia? Słabe to.

Eeee no, na święcie kiełbasy to bym sam bardzo chętnie zagrał !

Świetna płyta, moim zdaniem lepsza od poprzedniej. Czuć trochę, że to taka konfekcja, trochę wyrachowana stylizacja, ale jak się lubi porządne, rockowe granie, w duchu hard rockowych gigantów z przeszłości, to po prostu musi się podobać. Tego znakomicie się słucha, jest dużo przebojowości i chwytliwości, w dobrym tego słowa znaczeniu. Ja wiem, że w modzie teraz progresja, transgresja czy inna implozja, ale dobrego rocka z cojones nigdy za dużo.

to tak jakby ze Scorpions znać Wind Of Change, nie ma się czym chwalić ;)

co ja poradze że w radio graja tylko ten numer (Europe) :P

Hatefire pisze:Świetna płyta, moim zdaniem lepsza od poprzedniej.

Moim zdaniem także. Przez wzgląd na to, że "War of Kings" tak mi siadł posłuchałem sobie także poprzednich płyt. I zrobiły troszkę mniejsze wrażenie niż ten album.

gdybym poznawał je w takiej kolejności, też bym pewnie odniósł takie wrażenie - bo zwyczajnie nagrywają coraz lepsze płyty ;)

Żułek pisze:co ja poradze że w radio graja tylko ten numer (Europe) :P

To tak, jakby opinię o Depeche Mode wyrabiać sobie na podstawie Enjoy the silence ;-)
War of the Kings to znakomita płyta, zero analogii do pudeliady, chociaż nawiązania do klasyki hard rocka aż nazbyt wyraźne...
Dla jednych wada, dla drugich zaleta. dla mnie jednak kierunek który obrali na Sacred society był chyba bardziej naturalny:
[youtube][/youtube]