Jest. Trzeci album, ten kluczowy. Ponoć to właśnie na trzeciej płycie zespół udowadnia swoją jakość albo rozpoczyna podróż w niebyt. Zapowiedzi były bardzo dobre, ale dość łatwe w odbiorze - to dwa pierwsze numery. Obawiałem się, że Heilung idzie w kierunku szerokiej publiczności. Po pierwszych odsłuchach
Drif, obawy się zmieniły. Od trzeciego utworu zaczęły się schody, długie i strome. Pierwsza myśl była taka, że zespół zapędził się w swoich eksperymentach i poszukiwaniach za daleko. Nie chcę używać sformułowania "zagubił się", bo oni raczej wiedzą, co robią. Ale to, co dobre dla zespołu, niekoniecznie jest dobre dla odbiorców. Ja czułem zniechęcenie.
Dałem im jednak kilka szans więcej, i była to bardzo dobra decyzja. Ten album jest bardzo oszczędny w środkach wyrazu, dość szorstki i zdecydowanie wymagający skupienia. Ale te fragmenty, które początkowo wydają się tylko zbiorem dźwięków lub zabawą z formą, z czasem wwiercają się w mózg i nie chcą go opuścić. Żeby była jasność, wciąż mamy tu elementy dość charakterystyczne dla zespołu - skandowane
Urbani, kolejną (i na razie najlepszą) wojenną czytankę
Keltentrauer, czy klimatyczny i najbardziej zbliżony do poprzedniej płyty
Nesso. Dwa najjaśniejsze punkty płyty to dla mnie jednak rezultaty pracy z materiałem historycznym. Po pierwsze, hipnotyczny, trwający 13 minut muzyczny palindrom
Tenet, zainspirowany magicznym kwadratem Sator-Rotas. Ten ostatni ma długą historię, wywodzi się prawdopodobnie z Azji, a w Europie znajdowany był już w ruinach Herkulanum, a później na wielu średniowiecznych budynkach w Europie. Po drugie, autorskie wykonanie najstarszego znanego utworu muzycznego na świecie - Hymnu do Nikkal. Zachowany w postaci dość tajemniczych i trudnych do odczytania tablic zapisanych pismem klinowym. Oto świat sprzed prawie 3,5 tys. lat. Prawdopodobnie najlepsze trzy minuty w historii zespołu, przynajmniej jeśli chodzi o wokalistów.
Nie mam pojęcia, jak ten nowy materiał może sprawdzić się na żywo. Już prawie podjąłem decyzję, żeby jednak krakowski koncert odpuścić, bo widziałem zespół na Mystic Festival, a tego samego dnia w Gdańsku gra Laibach. Heilung zapowiedział jednak, że na Midgardsblot gra obecny set po raz ostatni. Szykuje się nowa odsłona, a ja jestem jej bardzo ciekawy. I tak, zespół zdecydowanie potwierdził, że w tej chwili nie ma zbyt wielu konkurentów na scenie. Czy może nie ma ich wcale.