
Ryszarda Parasol (LOL!), córka polskiego żyda i szwedki. smutna blondi picza z cudownym głosem. w zeszłym roku Glitterhouse wypuściło jej debiutanckiego długograja. dla miłośników smutów wszelakich - CUDO. muzycznie nie są to może szczyty oryginalności, bo całosć brzmi nieco jak damska wersja Nicka Cave'a. Sporo też tu PJ Harvey i Nico. ale już sam głos naszej Ryszardy jest niespotykany. seksowny, a równocześnie cudownie przepity. nic nie poradzę, że jak odpalam ten CD i pojawiają się pierwsze takty Hannah Leah, to mi się samo piwo otwiera. i cała płyta taka jest. jedna wielka zadymiona speluna, w której smutne dziewcze, smutnym głosem snuje smutne opowieści o seksie, zdradzie, alkoholu i innych przyjemnościach. słucham, słucham i słucham i nasłuchać się nie mogę...
smutna blondi wygląda tak:

a śpiewa tak:
http://www.myspace.com/rykardaparasol
a sama o sobie mówi, że jest:
Like a real woman amidst smoke and whiskey. Like Edith Piaf meets the Animals. Like Nico meets Nick Cave. Like Serge Gainsbourg meets Siouxsie Sioux. Never in sunlight and not without pain and wit.