Strona 1 z 1

Esbjörn Svensson nie żyje

: 16-06-2008, 13:15
autor: Brzachwo Wój
http://muzyka.onet.pl/10179,1769786,newsy.html

Nosz kurwa...

Pewnie niewiele osób na tym forum kojarzy kto to. Ci, co powinni skojarzyć zapłaczą razem ze mną, ci, co chcą dopiero poznać ( szkoda tylko, że w takich okolicznościach ) to proszę tu: http://www.myspace.com/esbjornsvenssontrio i tu: http://www.est-music.com

no szkoda straszliwa... :cry:

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

: 16-06-2008, 13:24
autor: Skaut
Brzachwo Wój pisze:http://muzyka.onet.pl/10179,1769786,newsy.html

Nosz kurwa...

Pewnie niewiele osób na tym forum kojarzy kto to. Ci, co powinni skojarzyć zapłaczą razem ze mną, ci, co chcą dopiero poznać ( szkoda tylko, że w takich okolicznościach ) to proszę tu: http://www.myspace.com/esbjornsvenssontrio i tu: http://www.est-music.com

no szkoda straszliwa... :cry:
Uwielbiam! Znam trzy plyty "Seven days of Falling" , "Strange Place For Snow" i "Viaticum", ktore po prostu jest niesamowitym przezyciem (z genialnym "Letter From the Leviathan", ktore powoduje u mnie gesia skorke, za kazdym razem kiedy tego slucham).
Naprawde wielka szkoda.

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

: 16-06-2008, 15:26
autor: 4m
Fuck. :?

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

: 05-02-2009, 08:15
autor: Riven
Obrazek

wlasnie zaczynam poznawac muzyke EST i jestem po prostu wstrzasniety.

LEUCOCYTE to cos niesamowitego. piekny, szlachetny jazz, ktory powoli przeistacza sie w totalna jazde z eksperymentalna elektronika, nie tracac przy tym ani troche na spojnosci i autentycznosci. wszystko tu jest na najwyzszym poziomie, perfekcyjny fortepian, bardzo interesujace partie kontrabasu, doskonala perkusja i wreszcie elektronika (sprzezenia daja niespotykany efekt i rewelacyjnie buduja napiecie). moze to troche na wyrost, ale mysle, ze mozna powiedziec o spotkaniu Jarretta (ze wskazaniem na Trio, ale sa tez momenty rodem z Wiednia \m/) ze Stockhausenem :).

jedna z plyt, ktorym daje 10/10 po polowie przesluchania, bez ryzyka, ze do konca odsluchu spadnie o choc jeden punkt. sprawdzcie.

bardzo szkoda czlowieka.

p.s. wiem, ze niektorych slowa "jazz" i "elektronika" specjalnie nie zachecaja, ale sadze, ze kazdy powinien dac tej plycie szanse. jest niesamowicie dynamiczna i intensywna, nie ma tu miejsca na jakies nudne, pretensjonalne eksperymenty, ktore docenic moga tylko openmindowe cioty :lol:

p.s.2. fani Perdition City musza to miec. wiem, ze jest to dosc dalekie skojarzenie, ale jestem pewien, ze jesli ktos lubi PC to to tez mu podejdzie. i to bardzo.

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

: 05-02-2009, 09:59
autor: Maleficio
o shit, tragedia na calego....

: 12-03-2009, 14:44
autor: Skaut
tak tylko przypomnę, że "Leucocyte" to jedna z najlepszych płyt roku 2008. Zwłaszcza wieńcząca płytę tytułowa tetralogia, to gotująca się mózgu szlachetna mieszanka improwizowanego noise-jazzu, (ten noise to przy "Mortem") ale w bardzo klasycznych tonacjach. Stopniowanie atmosfery w "Ab Initio" jak u Hitchcock'a. Zwieńczenie płyty faktycznie może przypominać "Perdition City" (ale tylko ostatni utwór). Jest wybitnie, ale i smutno zarazem, że Svensson już nic więcej nie nagra.

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

: 12-03-2009, 20:25
autor: Wódz 10
Wnioskuję, że ten rzeczony Leucocyte to rzecz odmienna od Seven Days Of Falling z 2003? Bo ten z kolei mnie wręcz uśpił - taki easy listening...

: 12-03-2009, 21:58
autor: Skaut
Wódz Dziesięć Niedźwiedzi pisze:Wnioskuję, że ten rzeczony Leucocyte to rzecz odmienna od Seven Days Of Falling z 2003? Bo ten z kolei mnie wręcz uśpił - taki easy listening...
no to raczej nie jest na sen ;) Śmiem twierdzić, że to chyba najbardziej nieprzewidywalna płyta jaką Svensson wydał. Być może dlatego, że rzekomo z tej sesji improwizacyjnej wybrali na płytę znikomy procent. "Leucocyte" zdecydowanie nie jest na jedno przesłuchanie. A sama struktura albumu nie jest tak "oczywista" jak na poprzednich. Oczywiście rekomendacja zbędna ;)

Re:

: 13-03-2009, 14:43
autor: Wódz 10
Skaut_Kwatermaster pisze:
Wódz Dziesięć Niedźwiedzi pisze:Wnioskuję, że ten rzeczony Leucocyte to rzecz odmienna od Seven Days Of Falling z 2003? Bo ten z kolei mnie wręcz uśpił - taki easy listening...
no to raczej nie jest na sen ;) Śmiem twierdzić, że to chyba najbardziej nieprzewidywalna płyta jaką Svensson wydał. Być może dlatego, że rzekomo z tej sesji improwizacyjnej wybrali na płytę znikomy procent. "Leucocyte" zdecydowanie nie jest na jedno przesłuchanie. A sama struktura albumu nie jest tak "oczywista" jak na poprzednich. Oczywiście rekomendacja zbędna ;)
No to sprawdzę w takim razie.

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

: 31-10-2009, 18:29
autor: mad
Słyszałem kilka płyt. Podobały mi się klimaty, aranżacje, feeling. Kompozycje tez niczego sobie. Co do samych improwizacji - tutaj miałbym najwięcej zastrzeżeń. Trudno mi ocenić - nie przesądzam tego - na ile są natchnione, a na ile precyzyjnie zaplanowane. To w ogóle problem dyskusyjny w jazzie.