Wpadło dzisiaj w aucie, chyba w trójce. Gdyby nie wokal EV pewnie bym nie skleił, że te skompresowane granie, to ich granie. Podoba mi się. Jest w tym jakieś "jebnięcie" a nie ciąg dalszych ich rozmemłania. I ta solówka. Eh. Czuć tu rnr. Aż mi się przypomniała ekscytacja single "Spin the Black Circle" z V-tology. Tak oczywiście był pankowy drajw. No, jeszcze raz, fajne, fajne.
A idź pan w chuj
Oni wiecznie byli i są rozmemłani....
Ten ich cały grunge metal....
To jest ten gatunek metalu na który mam odruch wymiotny
Wiesz jak jest. Kwestia gustu "Ten" to klasyka rocka jak dla mnie. Później było różnie. Nawet bardzo różnie.
W zasadzie wracam tylko do płyt 1-3. Nowy singiel jest mocno średni, na plus fajne solo.
Pierwszy singiel z poprzedniej płyty był znaaacznie ciekawszy.
Sentyment został, koncerty w spodku za gówniarza że grają jeszcze jeden bo im coś czechach odwołali, dzwonienie do sąsiadów żeby poprosili rodziców bo nie mieliśmy telefonu...że wrócimy 2 dni pozniej, ksiazki telefoniczne kvlt!!!!
Singli nie słucham, płyty kupuje i podobają mi się, koncerty grają kapitalne albo i kapitalniejsze zależy ile Eddie wypije wina:) Lubię ich!!!!
Ja akurat Binaural uważam za ich najsłabszy album - tam tylko 2 kawałki są strawne, a reszta to jakiś gruby żart - nagrane od niechcenia, zaśpiewane bo akurat trzeba było. Męka Pańska...
Za to No Code ma zajebiste balladki, i ten rozbrajający Smile Ale rzeczywiście, tu już słychać lekki brak pomysłu na siebie...
Prawdziwy mężczyzna powinien być...ogolony i ciut, ciut pijany.
Bolesław Wieniawa-Długoszowski.
Ja akurat Binaural uważam za ich najsłabszy album - tam tylko 2 kawałki są strawne, a reszta to jakiś gruby żart - nagrane od niechcenia, zaśpiewane bo akurat trzeba było. Męka Pańska...
Za to No Code ma zajebiste balladki, i ten rozbrajający Smile Ale rzeczywiście, tu już słychać lekki brak pomysłu na siebie...
Binaural jest plyta znakomita I spokojnie stawiam w top3 obok dwoch pierwszych. Najbardziej wysmakowany ich album, kupe odniesien do Zeppelinow, Younga, The Who I lat 80-tych w takiej leniwszej, letniej formie. Hajlajty - Nothing as it..., , Przebojowy Light Years (nic nie poradze uwielbiam takie nosne proste jak drut piosenki) czy Of the Girl (wlasnie Tu takich leniwych , wysmakowanych ogniskowych zeppelinowych kawalkow jest najwiecej ale w dobrej kondycji). Wrocilem do tej plyty po latach i nic nie stracila, jest piekna. I rowna w przeciwienstwie do No Code gdzie obok wspanialych momentow sa upychacze.
Vitalogy nigdy mnie nie przekonalo, Yield troche casus NC tylko w innej stylistyce. Take jesli idzie o klasyczne ich okres szesciu pierwszych plyt:
Debiut>Vs>B>>>NC>Y>V
Pozniej tragiczny Riot Act I kolejny lepsze gorsze plyty z pojedynczymi swietnymi numerami. Tak to widze.
Ps. Oczywiscie do Ogrodu dzwieku startu nigdy nie mieli.