
Gonjasufi - A Sufi And A Killer [2010]
Co mi tam, ta płyta aż się prosi, aby ją zarekomendować. Strzał praktycznie podobny do tego co zrobiło Flaming Lips w zeszłym roku, ale, w tym przypadku rozrzut stylistyczny podąża w nieco innym kierunku. Brzmi jak jakaś dobra dalekowschodnia impreza mocno przepalona zielonym liściem. Wpływy? No kurwa, nie wiem jak nawet to określić, bo gdzieś tam tagują to jako hip hop, tyle, że tego gatunku tutaj jak na lekarstwo. Myślę, że Ci, którzy łyknęli w zeszłym roku King Midas Sound mogą bez problemu pociągnąć bucha od jogina z Las Vegas. Tyle , że tutaj wszystko jest jeszcze bardziej przećpane, trybalne i z lekko indyjskim klimatem. Jest tutaj też mnóstwo rockowej psychodelli, tyle, że podrasowanej mocnym, jednostajnym bitem. Co więcej samo brzmienie to hołd dla starych taśm i nagrań z czasów popularności winyla, także spodziewajcie się brudu, trzasków, przesterów, "niechlujnej" produkcji. Nawet miłośnicy trip-hopu znajdą coś dla siebie. Więcej nie ma co pisać, bo pewnie każdy dopisze własne skojarzenia.
Słuchać i zachwycać się:
http://www.myspace.com/gonjasufi