Kurde no, co by nie powiedzieć o "Angels & Devils", t jednak robi mi ta płyta dobrze. Jest bardzo słuchalna, do tego stopnia, że potrafi lecieć na repeat i te kilka słabszych chwil, które gdzieś tam się pojawiają, rekompensują totalne killery w innych miejscach i ogólnie zajebisty klimat całości. A część "Devils" to już miód na moje uszy.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
W przypadku The Bug zawsze mam ten problem , ze jak ukazuje się jakaś epka to jest bardzo dobrze/ zajebiście. Na pełnych longplayach jest słabiej/ sporo mielizn. Ale taki Fuck You jak mi się zapętlił w samochodzie to nie było końca.
tomaszm pisze:W przypadku The Bug zawsze mam ten problem , ze jak ukazuje się jakaś epka to jest bardzo dobrze/ zajebiście. Na pełnych longplayach jest słabiej/ sporo mielizn. Ale taki Fuck You jak mi się zapętlił w samochodzie to nie było końca.
Nie wiem, gdzie masz mielizny na "London Zoo".
A "Fuck You"... no, dobry jest, ale z ostatniej i tak wolę "Function" i "Dirty". Z kolei ze strony "anielskiej" zajebiste są "Void", "Fall" i "Mi Lost".
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
Osobiście London Zoo łykam w całości, nie ma kawałka, który bym wywaliła. Zaś na ostatniej nie leży mi zbytnio ta anielska część. Ogólnie to najbardziej wielbię utwory z Flowdanem, uwielbiam wszystko w czym się ten człowiek udziela.
mothra pisze:Osobiście London Zoo łykam w całości, nie ma kawałka, który bym wywaliła. Zaś na ostatniej nie leży mi zbytnio ta anielska część. Ogólnie to najbardziej wielbię utwory z Flowdanem, uwielbiam wszystko w czym się ten człowiek udziela.
Mówiłem już, że nie wierzę, że jesteś kobietą? :)
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
Sluchajta mnie wyraznie, tzn. czytajcie wyraznie literki, ktore zaraz wystukam.
Prosze nie podwazac ani nie powatpiewac w to czy panienka mothra, moja osobista diwa i primadonna jest prawilna loszka 10/10 z charakteru (obiektywnie) und 10/10 z wygladu (nieobiektywnie), bo wiecie jak to sie moze skonczyc...?
Jak nie to juz sluze wyjasnieniem:
Przpypominam, ze jestem dyrektorem Internetow lub jak kto woli architektem Matrixa. Mam nadzieje, ze ogladaliscie przynajmniej pierwsza(1) czesc trylogii i wiecie jak konczy sie odlaczenie kabelka z glowy jegomoscia w trakcie wizytacji w tymze bdb swiecie?
Radze przemyslec swoje postepowanie ok, bo dalsze nbdb sugestie i powatpiewanie w plec mojej muzy moze sie zakonczyc dla was tak jak odlaczenie kabelka w Matrixie ok.
Właśnie jestem po lekturze paru recenzji i mam konkretnie obsrane majty. bdb ,że kolega to tu zostawił , bo to cios na żebra. Staram się złapać powietrze. Będzie słuchane .
Bardzo dobry materiał. Jest moc i klimat. Proszę się nie sugerować powyższym wpisem tylko samemu spróbować- mi się osobiście podoba w stopniu znacznym.
Zgadza się, nie jest tak źle. To takie połączenie wczesnego EARTH (z czasów "Thrones and Dominions") i klasycznych zagrań pana Martina. Nie ma faktycznie tu za wiele odkrywczych dźwięków i gdyby to wydał ktoś zupełnie nieznany, to pies z kulawą nogą by się nad tym nie pochylił (ale to i casus innych płyt). Momentami tak grają, jakby się bali nawzajem zrobić sobie jakąś krzywdę - chciałoby się krzyknąć "odwagi, panowie!". Mimo to i tak jest ok.
Drone pisze:Zgadza się, nie jest tak źle. To takie połączenie wczesnego EARTH (z czasów "Thrones and Dominions") i klasycznych zagrań pana Martina. Nie ma faktycznie tu za wiele odkrywczych dźwięków i gdyby to wydał ktoś zupełnie nieznany, to pies z kulawą nogą by się nad tym nie pochylił (ale to i casus innych płyt). Momentami tak grają, jakby się bali nawzajem zrobić sobie jakąś krzywdę - chciałoby się krzyknąć "odwagi, panowie!". Mimo to i tak jest ok.
Tak jest. Bardzo zachowawcza to płyta- słychać ewidentnie ,że mamy do czynienia z bezpiecznym seksem w zabezpieczeniu a chciałoby się dzikiej, nieokiełznanej orgii gdzie jednej i drugiej stronie puszczają hamulce i wodze fantazji.