
"Tumultuos Travelings" to całkiem niezły materiał, choć jeszcze mocno pierwotny i nieokrzesany. Muzycznie jest znacznie mniej ciekawy niż kolejne demo, choć już tam miejscami pojawiają się zajawki tego, co przyjdzie dwa lata później. To rzecz z pewnością ważna dla zespołu, ale generalnie raczej ciekawostka. Nie będę się więc nad nią rozwodził, tylko od razu przejdę do rzeczy. Mówię Timeghoul, myślę o "Panaramic Twilight".
To raptem dwie kompozycje, ale składają się łącznie na 19 minut muzyki. Mamy więc do czynienia z długimi i rozbudowanymi utworami. Niekonwencjonalne struktury, odejście od typowego podejścia zwrotka/refren, liczne zmiany tempa i atmosferyczne wstawki - znajdziecie tu to wszystko. Timeghoul był zespołem z ogromnym potencjałem - grali nieszablonowo i progresywnie, nie zatracając jednak(co najważniejsze!) deathmetalowej furii i pierwotności. Wokale to prawdziwy wyziew prosto ze studni, a intensywność garów w połączeniu z szybkim, rwanym riffowaniem tworzy miejscami efekt, którego nie powstydziłoby się Suffocation - to naprawdę bywa kurewsko brutalne. Przede wszystkim jednak mamy tu do czynienia z kapitalnym, kosmicznym klimatem - tworzonym zarówno przez mówione intra(jakby transmisje z obcych planet), charakterystyczną współpracę dwóch gitar, przestrzenne, spokojniejsze fragmenty(to zwolnienie w "Occurance on Mimas" - czysta magia) czy wokale przepuszczone przez vocoder. Zachwyca mnie dynamika tych kompozycji, to ile się w nich dzieje i jak bogate są w różne pomysły, a jednocześnie jak DOBRZE są skonstruowane - mają jasny motyw przewodni i wyraźną kulminację, to nie jest tylko zlepek zajebistych riffów, tylko coś co żyje własnym życiem. Timeghoul stworzył chyba najlepszy w dziejach miks czystego, wyrazistego death metalu z muzyką progresywną. Właśnie to wyważenie stanowi o sile tego materiału - jest to rzecz dojrzała i potwierdzająca nieziemską kreatywność tych gości, a jednocześnie cholernie szczera, lekko surowa i nieokrzesana, typowo dla oldschoolu.
Muszę też wyróżnić zdolność gitarzystów do tworzenia bardzo wyrazistych melodii, nasuwających na myśl konkretne wizje. Słychać, że Timeghoul interesowało zjawisko czasu, a nad całością unosi się taka gorzka zaduma nad przemijaniem. Kurwa, chciałbym to umieć jakoś plastycznie oddać słowami, ale nie potrafię - chodzi mniej więcej o to, że gitary w tych wolniejszych, płynących momentach, w połączeniu z mówionymi wokalami istoty wyraźnie przewyższającej inteligencją gatunek ludzki, tworzą genialny klimat. Koncept hula tu wyśmienicie.
"I am a god, the prime being/I shall impale you/On the crumbled pillars of the millenia" - ten fragment, w połączeniu z następującym po nim zmasowanym WPIERDOLEM, wywiera piorunujące wrażenie.
"Boiling in the Hourglass" i "Occurance on Mimas" to dwa genialne utwory, których nie znajdziecie na listach najbardziej przełomowych czy epokowych dzieł gatunku, ale moim zdaniem zdecydowanie do nich należą. To, że Timeghoul nigdy nie nagrał pełnego albumu, jest dla mnie OGROMNĄ stratą i zaprzepaszczeniem geniuszu - ale biegu historii niestety nie zmienimy. Dobrze, że przynajmniej obie demówki zostały później wznowione i wydane jako kompilacja - dzięki temu więcej ludzi mogło je sprawdzić. "Panaramic Twilight" to obowiązkowy materiał, stojący ramię w ramię z najlepszymi dokonaniami tej szufladki. Niby szkoda, że tak krótko i tak mało, ale zawsze powtarzam, że niedosyt jest lepszy niż przesyt. A "replay value" jest i tak w tym przypadku niemal nieskończone.
https://podziemnegarkotluki.blogspot.co ... ghoul.html" onclick="window.open(this.href);return false;