
JESUS CHRIST SUPERSTAR OST (1973)
MCA Records
'If you strip away the myth from the man...'
JCS to już nie tylko film czy spektakl ale całe zjawisko obrosłe olbrzymim kultem, o czym z pewnością każdy wie i nie ma sensu poświęcać temu wątkowi dłuższych wywodów. Stworzona przez Andrew Lloyd Webbera i Tima Rice'a rock opera wystartowała na deskach broadwayowskiego teatru w 1970 z miejsca osiągając olbrzymi sukces komercyjny, co z kolei doprowadziło do jej wiernej ekranizacji trzy lata poźniej jak i do nakręcenia futurystycznego remake'u w 2000 roku. Obydwa filmy doczekały się osobnego wypuszczenia swoich ścieżek dzwiękowych, niezależnie od nich na rynku pojawił się również soundtrack promujący 'żywy' spektakl (z udziałem samego Gilliana, znanego z płyt Purpli i Sabbs) także jest w czym przebierać - zdecydowanie najciekawszą propozycją jest jednak wersja pochodząca z pierwotnej ekranizacji.
Wersja filmowa po prostu poraża swoją hardrockową ekspresją, z miejsca. Ciężko wyobrazić sobie, jakim szokiem musiały być te rewolucyjne songi wtedy, czterdzieści lat temu. To nie jest kolejna bezbarwna opowieść o Jezusie jakich powstało na pęczki, to jest szczery i autentyczny wulkan emocji z całym ich przekrojem. Można się zastanawiać, czy mamy tutaj do czynienia ze śpiewającymi aktorami czy też z piosenkarzami pchającymi łapska w aktorstwo? Na całe szczęście w przypadku tego materiału sporu tego nie tyle nie będzie dało się rozstrzygnąć co stanie się on po prostu bez przedmiotowy - obydwie role zlewają sie w jedno w każdej z występujących w filmie postaci co jest jednym z elementów przewagi tej wersji nad innymi. Na gillianowskiej ścieżce (niestety), słychać po prostu muzyków odśpiewujących swoje partie (jakolowiek była to robota mistrzowska) a soundtrack do JCS2000 jest w większości zbyt sztuczny, żeby poza dobrymi aranżacjami można było poczuć w nim jakąś realistyczną czy ogólnie wiarygodną narrację dla opowiadanej historii.
Tak jak głównym bohaterem filmu nie jest w zasadzie tytułowy Jezus Chrystus Supergwiazda (a w kadym razie jedynym), tak muzycznie (pod kątem artystycznym) OST z 1973 ma IMHO 3 bohaterów - są nimi Judasz (Carl Anderson), Kajfasz (Bob Bingham) i Piłat (Barry Dennen) a ich partie są najbardziej rozpoznawalnymi i poruszającymi momentami w całej fabule. Potępieńczy skowyt Judasza kończący 'Heaven On Their Minds', dalej okrutny, nie znoszący sprzeciwu baryton Kajfasza przewodniczącego obradom Sanhedrynu w 'This Jesus Must Die' czy wreście ironiczna i jadowita polemika Piłata z rozwścieczonym tłumem domagająym sie ukrzyżowania Jezusa to momenty, po usłyszeniu których można już spokojnie zdechnąć, w nich zwiera się esencja tej produkcji. To zresztą tylo subkietywnie wybrane highligthy, bo słabych scen tutaj po prostu nie ma. Nawet wokalna kreacja Jezusa odgrywanego przez Teda Neeleya rozkłada na łopatki takiego zawodnika jak Gillian, głównie przez znacznie bardziej adekwatny dla poszczególnych scen 'aktorski' element jego śpiewu ale też wygrywa z nim na polu swojej wulkanicznej ekpresji, której daje wyraz czy to w scenie przepędzenia kupców ze świątyni, podczas obrony Marii Magdaleny przed orkarżeniami Judasza czy też w czasie Ostatniej Wieczerzy.
Film musiał zaskakiwać dosyć swobodnym potraktowaniem kwestii rasowych wśród aktorów w nim występujących ale z punktu widzenia samej ścieżki muzycznej słychać że był to strzał w dziesiątkę. Głębia czarnego głosu podparta ostrym rockowym sznytem dała dewastujący efekt, niezależnie czy chodzi tu o legendarnego (hehe) mużyda Judasza (ubranego w czerwone dzwony) czy o wystylizowanego na rastafariana Szymona Zelotę w proto-discowej kompozycji utrzymanej w silnym klimacie środziemnomorskim (moc!). Era lat 70' w najlepszym wydaniu. Specjalnie też nie wspomniałem o interpretacji postaci Heroda, bo tę niespodziankę każdy powinien zobaczyć/usłyszeć sam ( bo cóż to byłaby za niespodzianka?). Żeby zreasumować tekścior i nie popaść w banał napiszę jedno - soundtrack jest równie genialny co film, jazda obowiązkowa jeżeli ktoś nigdy nie słyszał a niestety, dopuszczam istnienie takich nieszczęśników.