VOID OF SILENCE - Human Antithesis
: 28-03-2013, 18:07
Z tym zespołem zetknąłem się właściwie przypadkowo, przez kumpla, którego muzyczne fascynacje krążą wokół doom metalu i wszystkiego co wolne, ciężkie i ospałe. Czasem zdarza się że jakaś płyta słuchana u niego wbije się mocniej w moją mózgoczaszkę i zwrócę na nią większą uwagę - tak też w okolicach 2004 roku przyjrzałem się baczniej trzeciej płycie tego włoskiego zespołu. Pierwsze wrażenia były dość ambiwalentne - patrząc na długość poszczególnych kawałków nabrałem więcej powietrza w płuca, bo już pierwszy utwór trwał dłużej niż niejedna grindowa epka czy nawet płyta, myślałem że nie przebrnę w całości przez ten materiał, ale zebrałem siły i wytrzymałem. Potem nastąpił drugi odsłuch, kolejny i kolejny...
Muzyka zawarta na "Human Antithesis" mimo leniwego, powolnego sączenia się z głośników potrafi urzec swoją prostotą, swoim wyczuciem melodii i wszechogarniającym klimatem, który jest jej największym atutem. Żaden utwór nie nosi znamion przypadkowości, wrzucenia na siłę, byle by upchnąć kilka dodatkowych minut; żaden też nie przekracza niebezpiecznej granicy prędkości zarezerwowanej dla gatunku jakim jest death metal. Tutaj wszystko rozkręca się powoli, bez pośpiechu, od samego początku paraliżując słuchacza mrocznym, naprawdę posępnym, pełnym żałobnej melodii klimatem. Trzeba mieć dzień by zagłębić się w tą otchłań beznadziei, by w pełni poczuć ciężar tej muzyki, ciężar który przytłacza wszystko i wszystkich, który powoduje gęstnienie atmosfery, który paraliżuje i wprowadza w trans. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że mimo sześciu utworów zamkniętych w godzinie muzyki, album nie nudzi się ani przez moment? Muzycy nie wysilają się na jakieś ultra techniczne łamańce, skomplikowane zagrywki, które w sumie utrudniałyby odbiór tych dźwięków - tutaj postawiono raczej na prostotę przekazu, na aurę, to album pełen emocji, w pewnym sensie brutalny, na pewno ciężki i mocarny.
A przy tym wszystkim album jest niezwykle bogaty w ciekawe aranżacje, skąpe dodatki, przeszkadzajki które jedynie potęgują nastrój grozy, lęku, przygnębienia... Bo mimo iż cholernie lubię ten album, to do kategorii wesołych raczej bym go nie zaliczył. Muzyka zawarta na tym krążku jest na tyle ciekawa i intrygująca, potrafiąca obezwładnić słuchacza , porwać go wraz z sobą, że szkoda by było aby pozostał niezauważony. Pewnie większość z Was zna, większość z większości pewnie znalazłaby setkę lepszych płyt z taką muzyką i przejdzie obojętnie, a może nawet będzie kręcić nosem - jednak to nie zmieni mojego zdania o nim. Zachwyciłem się tą płytą, jeśli chodzi o ich pozostałe dokonania, przyznaję, znam tylko pobieżnie, może nadejdzie taki czas że trafi do mnie tak samo jak "Human Antithesis"?
To płyta przeznaczona raczej do słuchania w domu, warto się bardziej skupić, otworzyć do szeroka drzwi wyobraźni, pozwolić by wszystko inne dookoła przestało istnieć, wyłączyć się ze świata zewnętrznego na tą jedną godzinę, wyruszyć w podróż do jądra ciemności. No i te wokale - pełne agonalnego, żałobnego zawodzenia, czasem growling, mocno zróżnicowane, ale znakomicie uzupełniające się z muzyką. Jako ciekawostkę, można podać fakt, że wokalistą na tym albumie jest koleś, który na co dzień użycza swego głosu w Primordial. No i te teksty:
You can pray to God
You can pray to Allah
You can pray to whomever
He will not hear you
Płyta na pewno warta niejednokrotnego przesłuchania, nawet dla kogoś, kto na co dzień nie słucha takich pogrzebowych klimatów - warto się przełamać i dać szansę, ja to zrobiłem i na pewno nie żałuję.
Muzyka zawarta na "Human Antithesis" mimo leniwego, powolnego sączenia się z głośników potrafi urzec swoją prostotą, swoim wyczuciem melodii i wszechogarniającym klimatem, który jest jej największym atutem. Żaden utwór nie nosi znamion przypadkowości, wrzucenia na siłę, byle by upchnąć kilka dodatkowych minut; żaden też nie przekracza niebezpiecznej granicy prędkości zarezerwowanej dla gatunku jakim jest death metal. Tutaj wszystko rozkręca się powoli, bez pośpiechu, od samego początku paraliżując słuchacza mrocznym, naprawdę posępnym, pełnym żałobnej melodii klimatem. Trzeba mieć dzień by zagłębić się w tą otchłań beznadziei, by w pełni poczuć ciężar tej muzyki, ciężar który przytłacza wszystko i wszystkich, który powoduje gęstnienie atmosfery, który paraliżuje i wprowadza w trans. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że mimo sześciu utworów zamkniętych w godzinie muzyki, album nie nudzi się ani przez moment? Muzycy nie wysilają się na jakieś ultra techniczne łamańce, skomplikowane zagrywki, które w sumie utrudniałyby odbiór tych dźwięków - tutaj postawiono raczej na prostotę przekazu, na aurę, to album pełen emocji, w pewnym sensie brutalny, na pewno ciężki i mocarny.
A przy tym wszystkim album jest niezwykle bogaty w ciekawe aranżacje, skąpe dodatki, przeszkadzajki które jedynie potęgują nastrój grozy, lęku, przygnębienia... Bo mimo iż cholernie lubię ten album, to do kategorii wesołych raczej bym go nie zaliczył. Muzyka zawarta na tym krążku jest na tyle ciekawa i intrygująca, potrafiąca obezwładnić słuchacza , porwać go wraz z sobą, że szkoda by było aby pozostał niezauważony. Pewnie większość z Was zna, większość z większości pewnie znalazłaby setkę lepszych płyt z taką muzyką i przejdzie obojętnie, a może nawet będzie kręcić nosem - jednak to nie zmieni mojego zdania o nim. Zachwyciłem się tą płytą, jeśli chodzi o ich pozostałe dokonania, przyznaję, znam tylko pobieżnie, może nadejdzie taki czas że trafi do mnie tak samo jak "Human Antithesis"?
To płyta przeznaczona raczej do słuchania w domu, warto się bardziej skupić, otworzyć do szeroka drzwi wyobraźni, pozwolić by wszystko inne dookoła przestało istnieć, wyłączyć się ze świata zewnętrznego na tą jedną godzinę, wyruszyć w podróż do jądra ciemności. No i te wokale - pełne agonalnego, żałobnego zawodzenia, czasem growling, mocno zróżnicowane, ale znakomicie uzupełniające się z muzyką. Jako ciekawostkę, można podać fakt, że wokalistą na tym albumie jest koleś, który na co dzień użycza swego głosu w Primordial. No i te teksty:
You can pray to God
You can pray to Allah
You can pray to whomever
He will not hear you
Płyta na pewno warta niejednokrotnego przesłuchania, nawet dla kogoś, kto na co dzień nie słucha takich pogrzebowych klimatów - warto się przełamać i dać szansę, ja to zrobiłem i na pewno nie żałuję.