KREATOR - Outcast (1997)
: 26-08-2024, 18:33
Rok 1997 nie był dla metalu szczególnie zjawiskowy, a zwłaszcza dla thrash metalu. Wiele zespołów, które wcześniej przekraczało granice ekstremy, zagubiło się w latach 90-tych, nie wiedząc, gdzie dalej pójść. Taką zagubioną właśnie płytą jest "Outcast" - płyta daleka od szczytów zespołu, meandrująca gdzieś pomiędzy ciągle tlącym się w duszy ogniem a swoimi muzycznymi czasami i pokazująca, że częściej niż się zdaje, ludzie nie mają odwagi być sobą w najprostszy możliwy sposób, myśląc za dużo i rozglądając się, zamiast zamknąć oczy i zrobić swoje.
Po "Cause for Conflict" z zespołu odeszła połowa składu, w tym Frank Blackfire, a zamiast nic przyszli Vetterli z Coroner oraz powrócił Ventor, którzy wydają się nieco wykluczać nawzajem, bo Ventor do tego momentu prezentował się jak teutońska maszyna do zabijania, a Vetterli prezentował bardziej wymyślną stronę thrashu, i co ciekawe - żadnej z tych cech na albumie nie słychać. Nie jest on ani szczególnie brutalny, ani szczególnie wymyślny.
"Outcast" trafił w coś w rodzaju metalu środka i był świetnym przykładem metalowego zagubienia tamtych lat. Brzmienie stało się zaokrąglone, a studiowe filtry odsiały siarkę pierwszych płyt w zupełności. Jest to wciąż thrash metal, ale w lekkiej, łatwo strawialnej formie niemal piosenkowej, z refrenami w większości prostymi niczym u Sodom, którzy uwielbiają wywrzaskiwać tytuł kawałka w kółko. Dzięki temu już po jednym czy dwóch odtworzeniach w głowie powinny zostać "Phobia", "Enemy Unseen", "Black Sunrise" (stanowiący cichą zapowiedź "Endoramy"), "Leave this world behind" czy tytułowy "Outcast".
Oprawie graficznej zebrało się nieprawdopodobnie i poleciało dużo przykrych słów, chociaż powód z perspektywy czasu wydaje się niejasny. Jest to nieodrodne dziecko swoich czasów i podobnie jak muzyka, pasowałby świetnie do Quake'a II.
Ktoś porównał "Outcast" do Metallikowego "Black Albumu" i chociaż w pierwszej chwili wydało mi się to dziwne, to jednak po zastanowieniu się widzę podobieństwa piosenkowości, łatwostrawności i pójścia trochę za daleko w obietnicę łatwego zapłacenia za rachunki, jeśli tylko płyta trafi do wielu odbiorców.