1979

chronologiczna pralnia - czyli co dziobały wróbelki żeby wyrosnąć na orłów

Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox, Skaut

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

1979

11-01-2010, 23:13

This Heat - This Heat [1979]

Obrazek


Zmechanizowany, post-industrialny twór, przypominający swoim klimatem dzieła Fritza Langa czy Dicka, zmierzający otchłanie podziemnych, skutych lodem, korytarzy. Z każdym następnym utworem nurkujemy coraz głębiej w niekończących się atonalnych dźwiękach spojonych transową perkusją. Oto na kanwie post-punkowej pojawił się zespół, który dał początek muzyce taneczno-elektronicznej.
Trzech Brytoli: Charles Bullen, Charles Hayward oraz Gareth Williams wywracają całe pojęcie post-punku do góry nogami. Wystarczy dodać, że szybko zwrócił na nich uwagę znany i lubiany (nawet na tym forum) John Peel, do którego wysłali taśmę demo. To co przykładowo możecie teraz usłyszeć w takim Aphex Twin, ma swoje początki na "This Heat" właśnie. Jako dowód wystarczy posłuchać chociażby "24 Track Loop" - sprzężenia, sprzężenia i jeszcze raz sprzężenia, plus bity, sample, trans. Inspiracje Can baaaardzo mocno wyczuwalne. Taki "Diet Of Worms"albo "Music Like Escaping Gas" to już praktycznie klasyczny industrial w stylu Throbbing Gristle.
Ale prawdziwą perełką na tym wybitnym albumie jest kawałek "The Fall Of Saigon", który z początku lekko odstaje od reszty (może ze względu na pojawiający się wokal), ale z drugiej strony nadal pasuje do konceptu. Na dobrą sprawę nawet dziś do końca nie wiadomo jak interpretować słowa tego utworu. Wiadomo jednak, że dotyczą one wojny w Wietnamie, a konkretnie sceny, w której czołgi armii Wietnamu wjechały do Sajgonu zajmując pałac prezydencki, w tym samym momencie Amerykanie uciekali do helikopterów z dachu własnej ambasady. Zresztą, dla tych co chcieliby trochę pogłówkować tekst poniżej:

We ate Soda, the embassy cat, poor Soda`s coda,
no more da Capo - she`s decapitated - running `round the room,
half-baked, the other part is bacon,
and still sizzling in the frying pan,
we ate the TV,
we ate the armchair,
we ate the telephone,
we ate the celophane,
My God how we got so far, only to reach so low...
the Russians saved the janitor...

Soda was a little tough to eat, no wonder she was hard meat
out on the roof with the feline goose...
But Soda had a heart of gold, the ambassador`s wife had the liver,
"Please deliver us from evil" she cried, "I know all about cats
and their heavy vibes..." she was very hip, ambassador`s wife...

Da się w tym tekście wyczuć lekko ironiczną formę, czy nawet w pewnym sensie pogardę do działań w Wietnamie. To polityczno-cyniczne oblicze zespół z kolei pokazał już na drugim, bardziej "piosenkowym" albumie, ale o tym już innym razem...
Coś tam było! Człowiek!
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

Re: 1979

24-07-2011, 21:03

Obrazek

PUBLIC IMAGE LTD - Metal Box [1979]

Virgin [METAL 1]


Mniej więcej rok od wydania „Never Mind the Bollocks, Here's the Sex Pistols” Johnny Rotten (już jako John Lydon) ujawnił swoje post-punkowe oblicze w postaci Public Image Ltd. Twór ten stanowił ujście dla eksperymentatorskich ambicji Lydona, którego muzyczne horyzonty sięgały daleko poza zwierzęcy chaos i nagą rebelię Sex Pistols. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Lydon zaraz po rozpadzie macierzystego zespołu spędził trzy tygodnie na Jamajce razem z Richardem Bransonem, szefem Virgin Records. Wiadomo też, że już wcześniej – podobnie jak basista zespołu Jah Wobble – był fanem reggae i world music. Po tej brzemiennej w skutki podróży powstał pierwszy album zespołu tzw. „First Issue” (1978), z muzyką, która już wtedy była dość wyrazista i raczej odbiegała od tradycyjnych rockowych standardów, sytuując PiL wśród kapel poszukujących.

Lydon wielokrotnie wyrażał swoje zainteresowanie eksperymentalnym graniem. Zasłuchiwał się w płytach Can, Kraftwerk, Petera Hammilla czy chociażby Third Ear Band. W 1979 r. jego fascynacje zaowocowały dziełem, które stało się jedną z czołowych pozycji post-punku i zarazem kamieniem milowym w dziejach rocka. Powstał album minimalistyczny w formie, a jednocześnie porażający siłą ekspresji. Sednem tej muzyki jest monotonna, wręcz transowa, sekcja rytmiczna wyraźnie inspirowana twórczością Can i Neu! Choć przecież nie do końca. Czym innym jest bowiem jej rola w stosunku do pozostałych instrumentów, a czym innym brzmienie. Nie z krautrocka, lecz z ducha reggae wywodzi się tłusty, dubowy bas Wobble’a, który został odpowiednio wyeksponowany i pulsuje na przedzie, pompując gorącą, jamajską krew w świat klinicznie zimnych dźwięków tworzonych przez gitarę i syntezator Keitha Levene. No właśnie… gitara – jękliwa, zgrzytliwa, rozedrgana – niekiedy współgra z rytmem, dodając kolejny akcent, innym razem przyłącza się do syntezatora stale budującego dysonansowe, schizofreniczne tło. Do tych delicji należy dodać jeszcze jeden składnik – głos Lydona, który unika punkowej agresji, za to serwuje nam przeciągłe zawodzenia pełne apatii wymieszanej z odrobiną maniakalnych akcentów tu i ówdzie.

Wszystkie te składniki powodują, że płytę wypełnia chwilami obłąkańcza atmosfera i wydaje się, jakby nagrało ją kilku neurotyków w celach terapeutycznych. Porównanie to nie jest zresztą pozbawione sensu. Lydon egzorcyzmuje społeczeństwo i siebie samego, chociażby w „Death Disco”/„Swan Lake”, który powstał jako reakcja na chorobę nowotworową jego matki, jeszcze zanim zmarła. W tym wyśmienitym skądinąd utworze, z dysharmonijnego, gitarowo-syntezatorowego tła co jakiś czas wyłania się motyw przewodni ze słynnego baletu Czajkowskiego, by znów na chwilę zniknąć w pulsującej magmie zgiełku.
Takich wyrazistych, łatwo rozpoznawalnych kawałków znajdziemy na „Metal Box” wiele, choć z początku może się to wydać nieprawdopodobne, bo przecież ten 60-minutowy album wypełnia dość oszczędna i jednorodna muzyka. Otwierający płytę „Albatross” – jeden z najlepszych i najbardziej charakterystycznych utworów na płycie – to wbrew pozorom swobodna improwizacja, którą rejestrowano na bieżąco, w miarę jak powstawała. „Graveyard” powala partiami gitary budującymi melodię rodem z filmu szpiegowskiego/sensacyjnego z lat 70-tych. Z kolei wyjątkowo energiczny beat „Socialist” podniesie Wasze tyłki z siedzeń, a jeśli nie, to przynajmniej zmusi do kiwania głową. Nie ma sensu opisywać wszystkich 12 kawałków, bo „Metal Box” to dzieło niezwykle spójne i w każdym calu konsekwentne pod względem formalnym. Wywarło niebagatelny wpływ na całe lata 80-te, od kapel nowofalowych począwszy, a skończywszy na noise-rockerach z pierwszej połowy lat 90-tych. Oczywiście to tylko ogólne ramy, bo tak naprawdę ta muzyka ciągle „pracuje” i chyba jej oddziaływanie co jakiś czas będzie wychodziło na jaw.

Na koniec kilka słów o opakowaniu. Nie bez powodu płyta nosi taki tytuł, a nie inny (właściwie inny tytuł też istnieje, ale o tym zaraz). Trzy 12” płyty winylowe, z których składał się ten album, zostały pierwotnie wydane w pudełku na taśmę filmową. Autorem tego pomysłu był Dennis Morris – brytyjski fotograf, który przygotowywał sesje zdjęciowe dla Sex Pistols i Boba Marleya (wiem, już postanowiliście, że nie przesłuchacie tej płyty). Niestety wyciąganie z ciasnego pudełka trzech winyli, oddzielonych od siebie jedynie pojedynczymi kartkami papieru musiało doprowadzać do furii wielu kolekcjonerów (ciekaw jestem jak dziś zareagowałby na to Maria), więc już w lutym 1980 r. pojawiła się reedycja w postaci podwójnego LP zatytułowanego „Second Edition” i zapakowanego w tradycyjny gatefold.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika
twoja_stara_trotzky
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9857
Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
Lokalizacja: 3city

Re: 1979

28-07-2011, 09:59

doskonały typ. w zasadzie wszystkie trzy pierwsze PIL powinny się tu znaleźć. chociaż, po latach, najwyżej cenię chyba jednak trójkę :D
Awatar użytkownika
Maleficio
zahartowany metalizator
Posty: 5311
Rejestracja: 13-11-2005, 14:38
Lokalizacja: Sjakk Matt Jesu Krist
Kontakt:

Re: 1979

28-07-2011, 22:49

ja tam nie kumam po chuj takie jakieś opisy do tych płyt... jak byśmy byli idiotami i nie wiedzieli nic o muzyce.
streetcleaner
rasowy masterfulowicz
Posty: 2218
Rejestracja: 11-04-2006, 09:36

Re: 1979

28-07-2011, 23:12

Drone pisze:A ja nie znam żadnego albumu po kwiatach i szczerze mówiąc, boję się włączać.
Już jakiś czas temu robiłem sobie przegląd po tych materiałach, ale w sumie nie ma się co bać...są to raczej średnie materiały, z istotnym wyróżnieniem dla "Album".
ODPOWIEDZ