Masterful Magazine

Riven pisze:dobra, dawac mi tu liste dziesieciu "absolutnych-kurwa-klasykow-jak-nie-widziales-to-wstyd" dla zielonych ;d
bo w tej chwili zdaje mi sie ze poza the good the bad & the ugly to za wiele Westernu nie zaznalem :C

Najważniejsze aby swej przygody z westernami nie zaczynać od współczesnych produkcji w tym gatunku, jak przykładowo "Tajemnica Brokeback Mountain";)

no. albo Bloodrayne 2

Riven pisze:

Xapapote pisze:

Riven pisze:no to idealna lista. dzieki.

nie jest idealna, bo nie ma "15.10 do Yumy" (1957)

widzialem remake, spoko byl ale slabo go kojarze;)

rimejk bardzo dobry, ale oryginał - miszcz

Jimmy Boyle pisze: Najważniejsze aby swej przygody z westernami nie zaczynać od współczesnych produkcji w tym gatunku, jak przykładowo "Tajemnica Brokeback Mountain";)

Ale przecież to nie jest western.

Dokładnie to samo miałem napisać. Konie i kapelusze nie czynią z filmu westernu!

Nie wiem czy ktos juz wspominal o tym - ale ostatnio obejrzalem niezly western Sergio Leone "Garsc Dynamitu":

http://www.tinyurl.pl?VvbpruZa

Bambi pisze:No niestety, ale 7 wspaniałych jest daleko w tyle za tą listą.

Nie zgodzilbym sie, a chocby za obsade choc to akurat mniej istotny element. Porownywanie zas do Kurosawy (ktory bardzo wysoko film ocenil) to taki dzisiejszy casus Kill'em All, no i co z tego ze (teoretycznie) gorszy jak i tak kapitalny? Zreszta stawianie Unforgiven wyzej jest conajmniej dziwne, nie chce wywolyuwac dyskusji co jest jakie i nad czym goruje ale to jakby twiedzic, ze jakakolwiek plyta Riverside jest lepsza niz najgorsza plyta Pink Floyd.

Chybione porównanie. A prawda niestety jest taka, że jednak unforgiven jest filmem lepszym, mimo, że tematycznie zupełnie innym. Góruje nieziemsko nad kanciastością i archaicznością 7 wspaniałych (który nieziemsko się zestarzał). Porównanie 7 w do 7 s natomiast jak najbardziej ok, nawet nie tylko ze względu na fabułę, ale próbę montażu i zastosowania dynamiki w walkach jak u Kurosawy. 7 w jest filmem dobrym i niestety nic poza tym. Unforgiven jest filmem bezbłędnym (fabularnie i realizacyjnie) i to ty chyba wpadasz w pewną pułapkę w ocenie, jakoby stary film automatycznie musiałby być lepszy od nowszego.
Co do obsady - to nie wszystko - z filmów gwiazdorskich (westernów) dużo bardziej sobie cenię "zawodowców" brooksa - zawodowo wykonana robota!

ja po prostu nie jestem w stanie ogladac tego filmu bez porownywania go z pierwowzorem, a na jego tle niestety wypada bardzo blado. gdyby sie uprzec i spojrzec w oderwaniu to i tak jest to taki najwyzej sredniak. obejrzec mozna, ale w sumie dosc mocno przynudza momentami. a ze da sie wyjsc obronna reka z takiej sytuacji to przeciez nam imc Leone udowodnil. w przypadku 7 Wspanialych to po prostu nie wyszlo

YNKE pisze:

zajebisty western, Włosi mieli swoje, Niemcy też to i czemu żółtki nie mogliby nakręcić porządnego westerna, a jak jeszcze Takashi Miike za tym stoi to w ogóle.

Fenomen wizualny. Poza tym opływa też w masę innych zaletów.

Bambi pisze:chyba wpadasz w pewną pułapkę w ocenie, jakoby stary film automatycznie musiałby być lepszy od nowszego.
Co do obsady - to nie wszystko - z filmów gwiazdorskich (westernów) dużo bardziej sobie cenię "zawodowców" brooksa - zawodowo wykonana robota!

Co kto tam lubi, dla mnie np totalnie zdrewnial Poszukiwacze. Zawodowcy oczywiscie swietni ale calosciowo przegrywaja w charyzmie :D Zdaje sobie sprawe, ze 7 ma od zawsze pod gorke w kontekscie porownan z Kurosawa ale imho mocno niesprawiedliwie, na szczescie tylko u nas ;)

0ms pisze:ja po prostu nie jestem w stanie ogladac tego filmu bez porownywania go z pierwowzorem

Mam podobnie - wyżej oceniłbym pierwowzór, chociaż kwestia Brynnera w epilogu 7 wspaniałych dodaje mocy remake'owi, imho.

Trochę abstrahując - kiedyś, chyba jeszcze w pierwszej połowie lat 90., na tvp2 był cały westernowy cykl w weekendy, sporo tego puszczali późną porą.

jeszcze pare lat temu zdarzylo im sie puscic jakiegos starocia w weekendowe poludnie. co prawda rzadko cos z wyzej cenionej klasyki, ale pare niezlych filmow sie trafilo. teraz nie mam pojecia jak to wyglada

Ostatnią walkę apacza puszczali w południe kilka lat temu! Doskonały western kategorii B. Lancaster pomalowany na pomarańczowo i te jego śnieżnobiałe, równiutkie zęby! Sam przeciw wszystkim był! Prawie wygrał. :D
No i vera cruz też była, więcej nie pamiętam.

Jeśli chodzi o jakiekolwiek westerny, to z ogólnopolskiej ramówki najwięcej emituje bodajże tvn7, głównie filmy z Clintem - stosunkowo często leci Niesamowity jeździec. Z klasyki rzeczywiście nic, chyba że czasem coś na TCM. Pomijam fakt, że tvp2 całkiem często powtarza Tańczącego z wilkami ;)

vvorldvvithoutshit pisze:kto za młodu nie oglądał westernów ten nie wyrósł na prawdziwego mężczyznę :))

maciek z klanu pisze:na poczatku lat 90 jak co piatek/sobote w TVP1 lecialy westerny to lykalem wszystko obowiazkowa jak mlody pelikan. potem ze nastapila posucha w tym gatunku zaniedbalem.

Pamiętam, za małolata się nagrywało na VHS. Generalnie to prawie wszystko wtedy na kasety video, po 2 filmy na jednej:)

Aż dziwne, że nikt nie wymienił jeszcze "Fort Apache" (choć za Johnem Wayne'm nie przepadałem specjalnie).

Do ulubionych dodałbym jeszcze "Nie do przebaczenia" (ten z Burtem Lancasterem) i oczywiście Clintowy "Unforgiven" - klasa sama w sobie.
A mój ulubiony tekst z "Powrotu do przyszłości" (kto nie oglądał ten przegrał dzieciństwo:) jak McFly, który podał się za Eastwooda, stchórzył przed pojedynkiem i gruby Biff wyjeżdża z tekstem "Chcesz żeby wszyscy mówili, że Clint Eastwood jest największym tchórzem na dzikim zachodzie?" :D

E: poprawione.

KreatoR pisze: A mój ulubiony tekst z "Powrotu do przeszłości" (kto nie oglądał ten przegrał dzieciństwo:) jak McFly, który podał się za Eastwooda, stchórzył przed pojedynkiem i gruby Biff wyjeżdża z tekstem "Chcesz żeby wszyscy mówili, że Clint Eastwood jest największym tchórzem na dzikim zachodzie?" :D

poezja. w ogóle powrót do przyszłości to kult okrutny. uwielbiam.

KreatoR pisze:

vvorldvvithoutshit pisze:kto za młodu nie oglądał westernów ten nie wyrósł na prawdziwego mężczyznę :))

maciek z klanu pisze:na poczatku lat 90 jak co piatek/sobote w TVP1 lecialy westerny to lykalem wszystko obowiazkowa jak mlody pelikan. potem ze nastapila posucha w tym gatunku zaniedbalem.

Pamiętam, za małolata się nagrywało na VHS. Generalnie to prawie wszystko wtedy na kasety video, po 2 filmy na jednej:)

Jak miałeś LP, to nagrywałeś i ze 4. :D

Nie miałem, tato mnie uczył od małego, że to taśmy wyciąga z czasem i jak się często zagrywało nowymi to miała krótszą "żywotność".
W ogóle mój ojciec to zakręt jest, dzięki niemu nigdy nie miałem decka z autoreversem, zawsze przewijałem kasety do końca/początku, żeby taśmę schować za rozbiegówką, płyty łapać za krawędzie/środek itd... :)

twoja_stara_trotzky pisze:ja już to pisałem, ale napiszę jeszcze raz: początek Once Upon A Time... (do niebieskich oczu Fondy) to jest NAJEPSZE KILKANAŚCIE MINUT W HISTORII KINA. Amen.

westerny masa ok.

Coś jest na rzeczy. Tzn. próbuję sobie przypomnieć jakąś lepszą scenę i kurwa... nie wiem.