Nasum pisze: ↑04-04-2021, 21:55
Plan 9 from the outer space ( 1959 )
No dobra, pora przypierdolić naprawdę z grubej rury. "Plan 9 z kosmosu" to film obrosły legendą, którego rezyserem i scenarzystą jest człowiek otoczony nimbem kultowości, Ed Wood, okreslony mianem najgorszego rezysera wszech czasów. Po zobaczeniu filmów Uwe Bolla byłem sceptyczny ale jednak po projekcji tego niewyobrażalnego wręcz gówna każdy będzie musiał zmienić zdanie. Wspomniany film, z trudno wytłumaczalnych względów zaliczany do "klasyki" kina grozy, tej złej do szpiku kości oczywiście, jest określany również najgorszym filmem który kiedykolwiek powstał. Trudno się nie zgodzić. Całość powstała w kilka dni przy symbolicznym wręcz budżecie. Ten film to najprawdziwszy horror wszech czasów. Przerażający do dna duszy, o ile ktoś ją ma. Straszne jest tu niemal wszystko. Tragiczny montaż, wołająca o krwawą pomstę do nieba gra aktorska, żenująca scenografia, scenariusz - właściwie jego brak, gówniane efekty specjalne, straszliwie słaba muzyka jak i w zasadzie cała reszta która przyjdzie wam tylko do głowy. Ten film nie ma żadnych plusów, a jednak mimo to....
O czym jest ten ociekający tandetą, niewyobrażalnie żenujący kicz, ten synonim filmowego gówna wszech czasów? Opowiada on historię bliskiego spotkania trzeciego stopnia. Oto bowiem kapitan spokojnie lecącego sobie samolotu jest świadkiem pojawienia się na nieboskłonie latającego talerza. ( już sam wystrój kabiny może przyprawić o niekontrolowaną salwę śmiechu - dwa zwykłe krzesła, kotara albo raczej zasłona okienna jako drzwi i pół okragłe drewniane wolanty... latajace talerze, to chyba faktycznie talerze, jak będziecie mieć dobrą kopię, to zobaczycie przytwierdzone do nich sznurki....) no więc - kosmici lądują na cmentarzu gdzieś w stanach. Dlaczego akurat tam - chuj wie. W sumie nawet nie wiemy po kiego grzyba jesteśmy świadkami dwóch pogrzebów, które zamiast powagi znów przyprawią nas o wybuch śmiechu... No więc kosmici, chcąc uratować Wszechświat od zagłady, postanawiają wprowadzić w życie swój plan 9. Wszczepiają martwym chip do mózgu i dzięki temu ozywiają ich sprawiając że martwi sa im posłuszni... Mamy więc przechadzającą sie pośród styropianowych nagrobków kobietę wampira, policjantów którzy biegają co chwilę na cmentarz, by błyskotliwymi bon motami prowadzić śledztwo. Majstersztykiem jest tekst jednego z nich, gdy po raz któryś przyjeżdża na cmentarz - " czuję się, jakbym był tu zameldowany. Mam nadzieję, że to meldunek tymczasowy."
Zresztą takich kwiatków jest więcej. Wspomniany pilot akurat mieszka obok cmentarza, bo wybrał to miejsce ze względu na spokój. Gdy żona widzi że coś się dzieje niedobrego pyta:
- Kochanie, co ci jest?
- nic kochanie...
- Nigdy cię takim nie widziałam...
- Bo nigdy sie tak nie czułem
No więc, nieproszeni goście z cmentarza zaczynają nekać naszych bohaterów. Aby powstrzymać kosmitów przed zagłada Ziemi, która ma zostać zniszczona by powstrzymać zagładę kosmosu, nasi bohaterowie odnajdują pojazd przybyszów i wchodzą na jego pokład... Kurwa, wyposażenie pojazdu jest iście kosmiczne - biurko, maszyna do pisania, dwie drabiny ( !!! ), które ziemianie ostukują pistoletami nie mogąc się nadziwić, iż żaden metal na ziemi nie wydaje takiego dźwięku...
Lista wszystkich absurdów które atakują widza jest tak długa, że nie jestem w stanie wszystkich opisać. To przerasta po prostu moje możliwości, tak samo jak co poniektórych przerasta seans tego arcy gniota. Moja rada - 0,7 przed projekcją i otwarty umysł. Ubaw gwarantowany, rzecz tylko i wyłącznie dla sado masochistów. Ten film jest niebezpieczny; od niekontrolowanego, stałego śmiechu, może was rozboleć brzuch. Jednym słowem, to trzeba zobaczyć, choć mam świadomość, że spora liczba śmiałków nie dotrwa do końca tego pożal się szatanie filmu....
Nastąpił wreszcie wczoraj odpowiedni moment na zmierzenie się z legendarnym filmem Plan 9 z kosmosu.
Atak na niego wydaje się grubo przesadzony. Nie jest to jakiś świetny film, nie będę oglądać go ponownie,
ale nagrano nudniejsze i gorsze rzeczy w klasie B.
Przede wszystkim jest to jeden z pierwszych filmów zombie, o 9 lat wyprzedza słynną Noc żywych trupów (znacznie lepszy film to jest oczywiście).
Słabością tego filmu są głownie niedoróbki w scenariuszu oraz w samym wykonaniu, gdyż zdjęcia kręcone były tylko kilka dni. Od razu na początku zmarł aktor Bela Lugosi. Brakujące sceny z udziałem Lugosiego Ed Wood uzupełnił przypadkowymi nagraniami archiwalnymi oraz dokręceniem jednej sceny z udziałem dublera.
Statki kosmiczne powstały w wyniku sklejenia dwóch talerzy, widać nawet linkę, na której jeden wisi, a nieduży wiatr tak rzuca nimi, że byłby problem z lądowaniem. Takie oczywiste niedoróbki psują sprawę. Wejście do statku kosmicznego wygląda raczej jak wejście do jakiegoś schronu.
Duży minus, to brakuje rozmachu i skali, nie wiem, jak mieliby zrobić podbój Ziemi po wskrzeszeniu tylko trzech zombie,
można sobie porównać do Wojny Światów, gdzie tych obcych było odpowiednio dużo, albo chociaż Nocy żywych trupów.
Inny minus to słabo zrobione sceny ataków na ludzi, można sobie porównać z Nocą żywych trupów.
Ale gra aktorów nie jest wcale zła, widać, że robią co mogą, by ratować sprawę.
Dialogi też momentami niezgorsze, wcześniej podany jako kiepski dla mnie zabawny tekst policjanta na cmentarzu:
zaczynam się czuć jakbym był tutaj zameldowany.
Reasumując nie polecam tego dzieła, ale też bym nie mieszał z błotem.
Podejrzewam, że do tak negatywnej oceny filmu w przeszłości przyczyniła się postać samego reżysera, który był dziwakiem.
Z drugiej strony są jego wierni fani, każden jeden oglądacz może samodzielnie wyrobić sobie o filmie opinię.