4m pisze:Firmy fonograficzne nie ukrywają, że opracowują politykę migracji na serwery muzyczne (podłączone do sieci). Pojawiają się różne propozycje - od opłat za wybrane tytuły do abonamentu na cały katalog wydawniczy firmy.
Przecież to już się dzieje - sklepy mp3, czyli śmieszna idea płacenia za pliki po kompresji dostosowana do discomułów, dla których ideałem jest bitrate 192 (bo więcej się zmieści na HDD
). Do tego pomysł na okładki w JPG-ach jest idiotyczny - przede wszystkim należy sobie zdać sprawę PO CO zaczęto produkować okładki, wymusił je "fizyczny" nośnik muzyki i względy czysto marketingowe, NIC WIĘCEJ. Nadawanie ambitniejszych ról oprawie graficznej pojawiło się później, nie ma ono charakteru pierwotnego. I teraz, kiedy historia powoli zatacza koło, nośniki stałe w masowym obiegu zaczynają upadać, mainstream (metalowy też, stopniowo), całą taką oprawę po prostu ODRZUCI. Następnym etapem będzie unicestwienie samej istoty albumu (będzie się bulić za pojedyncze tracki), którego pojawienie się było również tylko i wyłącznie konsekwencją pojemności nośnika - a forma albumu jako integralnej całości pojawiła się w kolejności następnej. Skoro album jako taki jest passe, w konsekwencji stały nośnik także. Trzeba pamiętać pod kogo są wprowadzane te zmiany -> pod szarego diskoboya z playlistą różnych, wyselekcjonowanych przez medialnych bossów kawałków, z nawykiem kicania po muzyce i liczenia jej na gigabajty. On nie chce fizycznych nośników, okładek, koncept albumów i insertów z tekstami. On chce szybkiego burgera do wyżucia i wyplucia, byle więcej i "mniej zobowiązująco" - i taka postawa zdeterminuje politykę firm, bo taki prostak bez kultury jest ich panem i władcą. Dyktat bydlątek jest nieunikniony, a normalne nośniki spadną (a może - już spadły) do roli ekskluzywnego, snobistycznego i niepraktycznego dziwactwa - tak jak dziś LP's z punktu widzenia wyłącznego kompaktowca.