FORCE OF DARKNESS (Chile) - Darkness Revelation 2010
Od paru ładnych dni słucham 3ej płyty chilijskiego
Force of Darkness i nie mogę się oderwać. Jestem pochłonięty jej klimatem i duchem lat 80tych którym jest ona przesiąknięta. Słuchając tej muzyki, mam wrażenie że Panowie którzy ja nagrali weszli do swojej piwnicy w momencie największych tryumfów zespołów thrashowych, thrash/deathowych i nie wychodzili z niej od 25 (20) lat! Zupełnie jakby nie czytali gazet, nie oglądali tv, nie zdawali sobie sprawy z istnienia internetu, nie interesowali się sceną metalową... Nic tylko grają swoje i są tym tak pochłonięci, że nie zauważyli jak czas mija...
Pięknie „płynie” ten materiał! Chilijczycy grają tak bez kompleksowo (świetne opanowanie instrumentów), z polotem, fantazją i jednocześnie niesamowitym zaangażowaniem i czuciem metalu, że serce mi łomoce jak przy popijaniu wódki redbullem. To jest autentyczne! Są piękne solówki, zróżnicowane pomysły, tnące jak brzytwa gitary, zmiany tempa, urozmaicone wokale od mruczących, charczących, growlingu przez "zwykły" głos po wyjące przeciągnięcia a'la Araya czy Schmier. Jeśli istnieje coś takiego jak umiarkowanie techniczny, surowy
thrash/speed/death/black metal to
Force of Darknes z Chile właśnie coś takiego gra. Słyszę fascynacje (nie ślepe naśladownictwo) klasykami, m.in.
Destruction i
Coroner, wczesnym
Kreator, szwajcarskim
Messiah, amerykańskimi
Sadistic Intent,
Absu czy wczesnym
Slayer. W takim
"Buer"jest nawet nuta
Mortuary Drape czy szczypta
Necromantii, a w
„Armour of Leviathan”dzieje się tyle, że pomysłów, riffów i motywów wystarczyłoby na całą płytę!
Bardzo mocne wydawnictwo. Południowo amerykańska scena niejednokrotnie zaskakiwała świetnymi kapelami. Nie inaczej jest i tym razem. Ta płyta to 101% metalu! Z krwi, siarki i kości! Można nie polubić, ale nie słyszeć i nie znać - totalny wstyd! Pełna rekomendacja!
9/10