Tak się zastanawiam, czy ja na coś czekam? Hmm... Z reguły, jak mnie coś mocno robiło, to zazwyczaj tylko jedna płyta (no może dwie) danego zespołu. Tyle tego wszystkiego, że ciężko się połapać. Ale czy jest jakikolwiek zespół, który mnie robił, a którego ostatnia płyta (kiedy by nie wyszła) nie była w jakimś stopniu zawodem? Tak, że czekam ze stwardniałym prąciem, niecierpliwie, by wrzucić na ruszt, co tam upichcą? Chyba nie. Może to kurwa starość?
Z pewniaków to Sleepytime Gorilla Museum niezmiennie, ale to nie nastąpi. To chyba jedyny zespół, którego każde wydawnictwo niezmiennie od lat rozpierdala mnie na atomy, i gdzie nie ma choćby jednej sekundy, która byłaby zbędna, nudna, w jakikolwiek sposób słabsza... No, ale może ja też mało słyszałem w życiu.
Gorguts? Kiedyś tak, ale Pleiades Dust nie grzeje mnie jakoś, i wracam najczęściej do Colored Sands i Obscury.
Kiedyś rozjebało mnie doszczętnie Suffering Hour, ale dwójeczka też nie siadła, głównie chyba ze względu na brzmienie.
Niegdyś też Sunno))) (czy jak to się pisze) i Portal, ale też mi się ta muza zdezaktualizowała, przejadła może?
Ogólnie to w ostatnich latach większość bendów, na których następne wypusty czekałem, wypuściło je, ale te wydawnictwa jakoś nie zrobiły. Artificial Brain, 1914, Temple of Void, Nile, The Ruins of Beverast, Ad Nauseam, Bloodbath, Outre, Odraza, Revocation, Monstrosity, Havok, Warbringer. Mało tego w pamięci mi zostało, i tam musiałem się netem wspomagać
. Dobór dziwnym może się zdawać, bo może są obiektywnie lepsze zespoły, ale kurwa, nie będę przecież się tłumaczył z tego, co mi się podoba, nie?
O, może i na dwójeczkę Vltimas, bo przewybornie mi się tego słuchało. Fajnie, jakby się zadziało.