Re: 101 PŁYT TWOJEGO ŻYCIA
: 24-03-2024, 17:38
W moim rankingu byłoby na pewno wysoko coś późnego okresu, jak TWfNS, Utilitarian albo EotMB
Death and Black Metal Magazine
https://www.masterful-magazine.com/forum/
https://www.masterful-magazine.com/forum/viewtopic.php?f=4&t=18907
W moim rankingu byłoby na pewno wysoko coś późnego okresu, jak TWfNS, Utilitarian albo EotMB
No kolego, po takich postach chce mi się słuchać muzyki, a najlepiej by było zapodać po kolei wszystko co opisałeśKilgore pisze: ↑24-03-2024, 19:29Pierwsza pięćdziesiątka z luźnymi uwagami i skojarzeniami. Kolejność przypadkowa
1. King Crimson – „Thrak” – wielki zespół, ma kilka lepszych płyt w dyskografii, ale tą poznałem jako pierwszą. Od niej zaczęło się uwielbienie więc jest sentyment.
2. Maanam – „Mental Cut” - Od tej płyty wszystko się zaczęło, piewsza kaseta w życiu, przez jakiś czas też jedyna, więc słuchana na okrągło. Dopiero po latach zobaczyłem że to jest Mental CUT a nie CAT.
3. Róże Europy – „Stańcie przed lustrami” płyta bez słabego utworu, podobnie jak Maanam początki i ta okładka z uszminkowaną zakonnicą, co wam powie zwierciadełko.
4. KSU - „Pod prąd” Czas końca podstawówki, ogniska i śpiewanie „Po drugiej stronie drzwi”. Jabol Punk – punkowy kawałek wszech czasów
5. George Michael - „Faith” Kaseta kupiona jeszcze w księgarni na wiosce, tak wioska 3000 ludzi i była księgarnia, kino zresztą też, ta płyta ma bardzo gęstą atmosferę. Fenomealne utwory: tytułowy, Father figure, Monkey
6. Michael Jackson - „Bad” Dirty Diana była słuchana do zdarcia taśmy i do tego świetny Smooth Criminal czy Bad.
7. Kolaboranci - „A może to ja...” Nigdy wielkim fanem Punka nie byłem ale takie bardziej ciekawe muzycznie rzeczy czasem łapały. Muzycznie ta płyta to same killery, tekstowo już nie koniecznie.
8. The Clash - „Combat Rock” Rock the Casbah i Should i stay or should i go i chyba nie trzeba nic dodawać. Ten drugi to był nawet hitem na lokalnej dyskotece.
9. The Cure - „Paris” Z Curami to mam problem którą płytę wybrać, lubię prawie wszystkie. Padło na Paryż za klimat i to taki greatest hits live
10. Depeche Mode - „Violator” Z racji tego że kręciłem się w towarzystwie Depeszy jakoś przesiąkłem nimi. Środkowy okres tak od Black Celebration do Songs of faith and devotion uważam za genialny, z punktem kulminacyjnym w postaci Violator (pogwałcacz jak to tłumaczył Beksa w Trójce) No i oczywiscie Personal Jesus i Policy of truth.
11. Marillion - „Fugazi” To na pewno pokłosie słuchania Trójki w wieku szczenięcym, moim zdaniem najlepszy Marillion. Długo słuchałem z niepodpisanej kasety nie dokońca wiedząc co to jest. Na drugiej stronie 90TDK SA było nagrane...
12. The Cult - „Dreamtime” płyta kompletna, zawsze słucham jak mam zjazd psychiczny. Koniecznie wersja rozszerzona z kawałkami z singli. Taki „Bone Bag” czy „Ressurection Joe” cudo.
13. Sisters of Mercy - „ The first, the last and always” Po tej samej linii co The Cult. Ta płyta leczy duszę. Tutaj jest taki dół że po wysłuchaniu świat robi się od razu piękniejszy.
14. Black Sabbath - „Tyr” Płyta pierwszy raz usłyszana i nagrana we fragmencie w radio, chyba u Kaczkowskiego, wciągnęła mnie swoim klimatem. To był pierwszy Sabbath jaki usłyszałem i byłem mocno zniesmaczony Ozzym he he. Dalej to jeden z mioch ulubionych Sabbathów
15. Dire Straits - „ Brothers in Arms” Pierwszy kompakt jaki sobie kupiłem, a właściwie jeden z pierwszych pięciu które kupiłem będąc w USA. Tamtejsze radio, bodajże Classic Rock męczyło „Your latest trick” i tak się skusiłem. Teraz wolę Love Over Gold, ale Brothers to ważniejsza dla mnie płyta.
16. Jethro Tull - „Aqualung” Podobna historia jak powyżej, „Locomotive Breath” leciał codziennie w czasie dojazdu do roboty w Classic Rock Chicago przez miesiąc, a że człowiek lubi utwory które już słyszał to musiałem kupić.
17. Dead Can Dance - „ Spiritchaser” Jeszcze w czasach liceum miałem kumpla który męczył nas różnymi wynalazkami, między innymi DCD. Lubię wszystkie ich płyty ale szczególnie tą za „Song of Dispossessed” z genialnymi wokalizami Brendana. Zawsze wolałem utwory z im niż z Lisą.
18. Primus - „Pork Soda” Podobny przypadek jak wyżej, też było pranie na Primus, ale tutaj chwyciło dopiero po latach. Wybrałem „Pork Soda” za „My name is Mud”
19. Kora i Pudelsi - „Bella Pupa” To z kolei wspomnienie z czasów studenckich, męczył tą płytę gościu od którego wynajmowałem lokum. Swoją drogą świetna płyta i chyba najlepszy Maleńczuk.
20. Klaus Mitfoch - „Klaus Mitfoch” czyli najlepszy Janerka, zaczęło się znowu od radia i „Strzeż się tych miejsc”. Prawie tytułowy „Klaus Mitroch” to jeden z najlepszych polskich utworów jakie kiedykolwiek powstały.
21. Porter Band - „ Hellicopters” Wszyscy znają „Aint got my music” ale tam wszystko się zgadza, kopalnia hiciorów. Nikt tak wtedy nie grał w Polsce.
22. Rainbow - „ On stage” (coś mało metalowo na razie) Bardzo lubię Ronniego i w Black Sabbath i Dio i w Rainbow, padło na „On stage” ze względu na wspaniałe długie wersje „Mistreated” i „Man on the silver mountain” no i jeszcze 19th century greensleaves
23. Rush - „Moving Pictures” Jako wielki fan Rush musiałem coś zmieścić, tej płyty słuchałem najczęściej, ale konkurencja przeogromna. Tom Sawyer, YZZ, Red Barachetta same klasyki.
24. The Gathering - „Always” Poznałem ich ze składanki DSFA5 No control..., wspaniały album, świetny wokal i ta okładka dosyć nietypowa (chyba zerżnięta z kalendarza Pirrelli) Taki Subzero nisczczy obiekty. Tak naprawdę to jeszcze dwójka robi mi dobrze, potem przyszedł rudy wyjec i chuj bombki strzelił, WIP.
25. Dark Tranquillity - „Tranquillity” Składanka wydana nakładem Carnage, dwa pierwsze wydawnictwa, w tamtych czasach najczęściej słuchana kaseta. Po latach wydana na winylu pod szyldem „Yesterworld”
26. Desultory - „Forever Gone” następn składak z Carnage, dwa dema, cud miód i orzeszki. Niestety te same utwory na debiucie brzmiały ieporównywalnie gorzej.
27. Candlemass - „Nightfall” Jedna z pierwszych kaset metalowych jakie dane mi było mieć. Duży sentyment, chociaż po latach raczej wolę inne ich płyty.
28. King Diamond - „Conspiracy/Abigail” pierwsze usłyszane płyty (kasety) Kinga, przepadłem od razu. Jeżeli miałbym wybrać jedną to jednak Conspiracy
29. Cynic - „Focus” To już czasy Metalhammera i prania przez K.K. na udziwnienia w metalu. Focus uwielbiam do dzisiaj, uważam że jest jedyny i niepowtarzalny podobnie jak...\
30. Pestilence – „Spheres” dla mnie jest to najlepsza płyta Pestilence słucham bardzo często. Płyta niepowtarzalna, można ją lubić lub nie ale drugiej takiej nie ma. Pamiętam że kasetę dostałem na urodziny od uwczesnej dziewczyny, fajne czasy.
31. Atheist - „ Elements” jak wyżej, Atheist w najwyższej formie
32. Iced Earth - „ Alive in Athens” jestem wielkim ich fanem tak do Horror Show, wybrałem Alive bo to taki best of pierwszego okresu ich twórczości, płyta monument najlepsza koncertówka metalowa według mnie. (tylko nie kupować winyla, tam ktoś wymyślił przerwy między utworami, masakra)
33. Boltthrower - „ IV th Crusade” najczęściej słuchana ich płyta ze wspaniałą okładką, patrząc z perspektywy czasu lepiej wypada For Victory lub Those Once Loyal ale tutaj pracuje sentyment
34. Christ Agony - „Moonlight”, „Unholyunion” czas na polskie mistrzostwo, tutaj będą dwie płyty bo nie mogę się zdecydować. Z Trylogii tylko dwójka dstaje na minus według mnie.
35. Damnation - „Rebel Souls” świetny klimat jedna z najlepszych polskich płyt DM
36. Ghost - „ Lost of Mercy” tutaj wybór pewnie nie oczywisty ale dla mnie ideał plus cudowna okładka. Szkoda że wznowienie na lp ma zmienioną okładkę. Te zwolnienia, miód.
37. Violen Dirge - „Elapse” kiedy usłyszałem tą kasetę to zdmuchnęło mnie z krzesła, gęsto, technicznie, genialny wokal. Brzmienie takie że klękajcie narody, do tego świetna okładka. Szkoda że to się tak rozmyło.
38. Vader - „ The Ultimate Incantation” - Headbangers ball, Vanessa, teledysk i wszycho.
39. Immolation - „Here in After” co za płyta, dużo było narzekania że to nie to co debiut, ja debiut poznałem w drugiej kolejności i zdecydowanie wolę dwójkę.
40. Death - „ Symbolic” znowu sentyment, uwielbiam wszystkie ich płyty i uważam że to jedna z nielicznych kapel bez słabej płyty, ale to Symbolic miałem pierwszą na licencji zgraną do bólu.
41. Mercyful Fate - „Time” Mercyfuli poznałem stosunkowo późno po solowym Kingu, pierwszy był In the Shadows ale tak kiepsko nagrany że mał co było słychać. Dopiero Time mnie zabił, nie zliczę ilości przesłuchań. Pierwsze dwie płyty poznałem dużo później.
42. Rotting Christ - „Thy Mighty Contract” Tutaj nie ma słabego utworu, słuchałem z pozycji kolan. Do tego złowieszcza okładka. Transform all sufer into plague
43. Nightfall - „Parade into centuries” znowu Grecja, tym razem klimatyczny death metal. Wielkim rozczarowaniem dla mnie była dwójka.
44. Pan Thy Monium - „ Dawn of dreams” właściwie mogło by być każde ich wydawnictwo, dla mnie ulubiony zespół bez podziału na kategorie ( obok King Crimson)
45. Mayhem - „ Grand Declaration of War” płyta zła do szpiku kości, zimna, precyzyjna, cudowne oblicze black metalu. I to kliniczne brzmienie tak pasujące do reszty.
46. VoiVod - „Nothingface”, „Angel Rat”, „Outer Limits” trzy płyty które dla mnie tworzą niepodzielną całość. Mogę słuchać bez końca.
47. Tiamat - „The Astral sleep”, „Clouds”, „Wildhoney” następna wielka trójca, koncert w Chorzowie w klubie Premier na trasie Wildhoney niezapomniane przeżycie.
48. Paradise Lost - „ Shades of God” swego czasu chodziłem ze dwa lata z tą kasetą w walkmanie
49. Ship of fools - „ Close Your Eyes forget the world” Soundtrack do eksperymentów i rozmów z rybami akwariowymi, odlot. Zresztą ich drugi album „Out there somewhere” jest równie genialny.
50. Renaissance - „The Death of Art” pokręcona muzyka, plus Archway mroczny death ze świetnym wokalem
cdn