Masterful Magazine

Mistrz pisze:nawet wokal jest kwadratowy - z tym szwabskim akcentem :D

Właśnie ten twardy akcent nadaje "Persecution Mania" totalitarnego wymiaru. Ta płyta jest jak bezkresna pustynia, w którą atomowy wybuch przekształcił żyzną glebę.

Mistrz pisze:a serio mówiąc, szacun dla SODOM, ale przecież "Pleasure To Kill", "Renewal", "Extreme Aggression" to poziom, jakiego oni nigdy nie osiągnęli.

Persecution Mania to płyta dużo lepsza niż cokolwiek co nagrał Kreator.

Maria Konopnicka pisze:

Kraft pisze:Ale nie ma się o co kłócić zbytnio bo Persecution Mania i tak kładzie je obie.

"Persecution Mania" kładzie w zasadzie cały thrash - tak apokaliptycznej, zimnej, brutalnej i złowieszczej płyty dotąd nikt nie nagrał. A ja po latach zastanawiam się czy przypadkiem najlepszym albumem Kreator nie jest ... "Cause For Conflict". "Coma of Souls" to najdoskonalsze i najpełniejsze podsumowanie wcześniejszych płyt, "Renewal" to udany eksperyment - a "Cause For Conflict" to odhumanizowana porcja thrashu z industrialnym posmakiem, nie znajdująca dla siebie analogii, ani w tym co wówczas nagrywano, ani w tym co nagrano później. "Outcast" to chyba najgorsza płyta Kreator z jednym bardzo dobrym kawałkiem (pewnie pozostał z poprzedniej sesji), "Endorama" to średniej jakości zwrot ku bardziej mainstreamowemu metalowi, a od "Violent Revolution" chłopaki zaczęli po prostu zarabiać na życie...

Marian, zagalopowałeś się zdrowo. "Persecution Mania" ma doskonały klimat, ale niestety jest całościowo nudna i nie trzyma napięcia. Znacznie słabsza od "Agent Orange". "Cause For Conflict" jest płytą dobrą, ale nie aż tak, a na pewno nie przebija "Renewal" i "Extreme Aggression". Niemniej jednak została niesłusznie zminimalizowana. Z drugiej strony nie doceniasz "Violent Revolution", które jest płytą znakomitą od początku do końca.

Maria Konopnicka pisze:Persecution Mania to płyta dużo lepsza niż cokolwiek co nagrał Kreator.

Nie, takiej ilości alkoholu nie da się wypić.

Maria Konopnicka pisze:"Cause For Conflict" to odhumanizowana porcja thrashu z industrialnym posmakiem, nie znajdująca dla siebie analogi, ani w tym co wówczas nagrywano, ani w tym co nagrano później.

Posłuchaj Destroy Erase Improve i przemyśl to jeszcze raz. Nie jestem fanem Maczugi, ale industrialno-elektroniczne eksperymenty Kreatora, ale także Sadus, brzmią przy tym śmiesznie i w gruncie rzeczy nigdy poza śmieszność się nie wybiły.

Destroy Erase Improve to zupełnie inny klimat i inne wibracje.... Dobre, ale słabsze. Mam wrażenie, że "Cause For Conflict" to najbardziej niedoceniana płyta Kreator.

Drone pisze:Z drugiej strony nie doceniasz "Violent Revolution", które jest płytą znakomitą od początku do końca.

Ta płyta jest jak jej okładka - niby fajna, ale tak jakbym ją już wcześniej znał. Słucha się znakomicie, ale szybko się okazuje, że jeszcze znakomiciej słucha się płyt, na bazie których została nagrana.

Maria Konopnicka pisze: Persecution Mania kładzie w zasadzie cały thrash - tak apokaliptycznej, zimnej, brutalnej i złowieszczej płyty dotąd nikt nie nagrał.

Mój człowiek od SODOM!!!:-))) PM, BoD i jedynka Exodus to moje osobiste top-3 thrash metalu :D :D (żeby choć trochę umniejszyć herezji, Slayer zajmuje miejsca 4-7 ;)))

Maria Konopnicka pisze:Destroy Erase Improve to zupełnie inny klimat i inne wibracje.... Dobre, ale słabsze. Mam wrażenie, że "Cause For Conflict" to najbardziej niedoceniana płyta Kreator.

Maczuga rzeczywiście zaoferowała coś świeżego i była w tym zdecydowana. Kreator stał w rozkroku między starym i nowym. Ja rozumiem, że początek lat 90-tych to ofensywa industrialu - Reznor, Ministry, Godflesh itd. i że Niemiaszki chcieli tego liznąć. Jak dla mnie wyszły flaki z olejem. Rustyk z ikeą. Sodom poszedł wcześniej w bardziej naturalnym dla siebie kierunku i zbrutalizowali się na Tapping The Vein, a potem wrócili do tego co potrafią najlepiej, raz za razem udowadniając wyższość nad bardziej znanymi ziomalami. Jeśli miałbym dać przykład zespołu, który najdłużej utrzymywał zajebisty poziom, to byłby to właśnie Sodom.

A jak panowie oceniacie DESTRUCTION z okresu "Them Not Me", "Destruction" i "Least Successful Human Cannonball"?

Kraft pisze:

Maria Konopnicka pisze:Destroy Erase Improve to zupełnie inny klimat i inne wibracje.... Dobre, ale słabsze. Mam wrażenie, że "Cause For Conflict" to najbardziej niedoceniana płyta Kreator.

Maczuga rzeczywiście zaoferowała coś świeżego i była w tym zdecydowana. Kreator stał w rozkroku między starym i nowym. Ja rozumiem, że początek lat 90-tych to ofensywa industrialu - Reznor, Ministry, Godflesh itd. i że Niemiaszki chcieli tego liznąć.

Zupełnie zły trop - na "Cause For Conflict" industrialne jest brzmienie i motoryka kawałków, ale jeśli chodzi o środki wyrazu to wciąż mamy do czynienia z płytą thrash metalową. Oni niczego nie chcieli liznąć - stworzyli coś swojego, nowoczesnego na owe czasy i do dziś aktualnego..

Kraft pisze:Jak dla mnie wyszły flaki z olejem. Rustyk z ikeą.

Nie każdy musi się znać na muzyce. :)

Kraft pisze:Sodom poszedł wcześniej w bardziej naturalnym dla siebie kierunku i zbrutalizowali się na Tapping The Vein, a potem wrócili do tego co potrafią najlepiej, raz za razem udowadniając wyższość nad bardziej znanymi ziomalami. Jeśli miałbym dać przykład zespołu, który najdłużej utrzymywał zajebisty poziom, to byłby to właśnie Sodom.

Ale Sodom to niczego nigdy nie wrócił :))) Nieuważnie i za mało słuchałeś - tak to jest jak się poznaje dyskografię zespołu z mp3 w jeden weekend :)

Maria Konopnicka pisze:Ale Sodom to niczego nigdy nie wrócił :))) Nieuważnie i za mało słuchałeś - tak to jest jak się poznaje dyskografię zespołu z mp3 w jeden weekend :)

Nie, Ty sobie lepiej odpakuj te płyty w końcu :) Na Tapping The Vein oscylują między thrashu i death, czego później już nie robili.

"Cause For Conflict" to jeden z najlepszych albumów KREATOR i spokojnie można go postawić na tej samej półce co rzeczy z lat 80-tych tego zespołu (na pewno jest lepszy od "Coma of Souls"). Na industrialu się nie znam za bardzo, ale jeśli miałbym się doszukiwać tam wpływów takiej muzyki to chyba tylko w brzmieniu, doskonale zresztą pasującym. Wydaje mi się, że sporo jest tam elementów hardcore punku i nawet lekkie nutki grindu tu i ówdzie, ale nie ma to żadnego znaczenia - znaczenie ma to, że np. "Prevail", "Catholic Despot", "Men Without God" mają takiego powera, że łeb urywa. no i riffy, riffy, RIFFY! i perkusja!

Drone pisze:Sedno sprawy, choć zakradł się jeden błąd. Osiągnęli to na "Better Off Dead", które dorównuje niemal boskiemu "Renewal".

tu mnie zaskoczyłeś. szkoda, że dobre momenty są przeplatane tam jakąś radosno-piwną-heavy metalową Bawarią. prędzej bym się spodziewał zobaczyć "Tapping the Vein" w tym towarzystwie, choć tam też coś mi zgrzyta.

Drone pisze:"Persecution Mania" ma doskonały klimat, ale niestety jest całościowo nudna i nie trzyma napięcia. Znacznie słabsza od "Agent Orange".

Uuuuuuuu.... serio? w moim odczuciu "Agent Orange" to taki odpowiednik "Coma of Souls". właściwie to bardzo fajny album, z wieloma naprawdę doskonałymi riffami, ale jakoś nigdy specjalnie nie chciało mi się go słuchać. coś tam siedzi - nie wiem co - ale obecne jest w brzmieniu i muzyce, jakaś taka... pstrokatość!

Maria Konopnicka pisze:Właśnie ten twardy akcent nadaje "Persecution Mania" totalitarnego wymiaru. Ta płyta jest jak bezkresna pustynia, w którą atomowy wybuch przekształcił żyzną glebę.
Persecution Mania to płyta dużo lepsza niż cokolwiek co nagrał Kreator.

bardzo lubię ten album, ale w życiu nie posunąłbym się do takiego stwierdzenia :)
upodobania się zmieniają z czasem - SODOM poszło u mnie w dół, a z kolei debiut SEPULTURY urósł w moich uszach niemal do rangi płyty-absolutu i chyba cenię go sobie wyżej niż dowolną płytę SLAYER, o SODOM nawet nie wspominając :D właściwie to zawsze go uwielbiałem, ale dopiero teraz na tle reszty błyszczy pełnym blaskiem.
PtK - mimo ośmiu lat, które upłynęły od mojego przedostatniego odsłuchu, wciąż zasiada na tronie. Zabawne jest to, że o ile zdążyłem niemal zapomnieć tytuły kawałków, to po jednym przesłuchu, który odbył się miesiąc temu wciąż chodzą mi po głowie te riffy. Ależ ja katowałem ten album kiedyś!

Drone pisze:A jak panowie oceniacie DESTRUCTION z okresu "Them Not Me", "Destruction" i "Least Successful Human Cannonball"?

sam dobrze wiesz o tym, że nagrali tylo dwie płyty;)

est pisze:

Drone pisze:A jak panowie oceniacie DESTRUCTION z okresu "Them Not Me", "Destruction" i "Least Successful Human Cannonball"?

sam dobrze wiesz o tym, że nagrali tylo dwie płyty;)

¿Nie pojmuję? :)

Wszyscy milczą, bo nikt pewnie nie zna. Choć Marian mi mówił, że ma - pewnie nie odfoliował jeszcze :)

Mistrz pisze:"Cause For Conflict" to jeden z najlepszych albumów KREATOR i spokojnie można go postawić na tej samej półce co rzeczy z lat 80-tych tego zespołu (na pewno jest lepszy od "Coma of Souls").

...

w moim odczuciu "Agent Orange" to taki odpowiednik "Coma of Souls".

Bo na obydwu Blackfire daje upust swoim umiejętnościom - zarówno Agent Orange jak i Coma of Souls to chyba najbardziej popisowe płyty tych zespołów, a w przypadku "Coma of souls' pokuszę się nawet o stwierdzenie, że pod względem instrumentalnym to woda na młyn dla miłośników technicznego łomotu, nigdy przedtem ani nigdy potem nie grali z tak chirurgiczną precyzją.

Jako miłośnik żabotów i koronek zarówno AO jak i CoS są moimi ulubionymi płytami Sodom i Kreator. No i w rpzypadku Kreator zdecydowanie bardziej cenię sobie ich płyty z lat 1993-1999 niz odgrzewanie kotleta od Violent revolution i szerzenie terroru na prawo i lewo w poprzednim roku.

dziękuję, do widzenia.

Pewna refleksja mnie naszła w związku z tym tematem. A mianowicie taka, że oprócz Slayer nie ma thrashowej kapeli, której wszystkie płyty bym słyszał (no, może Onslaught, Coroner i Xentrix słyszałem wszystko). Nie słyszałem Endoramy, paru płyt Sodom, żadnego Destruction po Live Without Sense, Overkill też (za co mi wstyd jak chuj) czy Voivod - s/t i Infini. Kiepski ze mnie trashowiec ;)

chciałem dać xentrix, ale się nie łapie na ramy czasowe ;)

Ja bym dał i tak:)

były może tylko równie dobre, ale lepszych: w życiu.