CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox
- hcpig
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9348
- Rejestracja: 06-07-2008, 13:23
CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Dobra, postaram się krótko, najpierw definicja przez cyfrową dystrybucję rozumiemy tutaj zarówno oficjalną (abonamenty streamingowe, bandcamp itp.) jak i bardziej pewnie zakorzenioną w tradycji internautyzacji mniej oficjalną czyli zgrywanie muzyczki to pliczków i dystrybucja w zakresie własnym (youtube, p2p, blogspoty).
Za nami przeszło dwie dekady zjawiska, powiedzmy że równo 20 lat licząc od momentu, kiedy okazało się, że pliczki wpływają na tyle istotnie na rynek muzyczny, że nawet tacy Tyrani Thrashu jako M*******A zaczęli procesować się z Napsterem. A kiedy zjawisko tak naprawdę się zaczeło? Nie wiem, w jednym z wywiadów Szubrycht podawał rok bodajże '98 argumentując, że od tego czasu przestały wpywać do Mystica (a może Thrash'em All?) masowe prośba o wrzucenie sampla tej czy tamtej płyty na składankę CD.
I teraz pytaniem jak oceniacie to zjawisko? Ja oczywiście wiem, że można oceniać na różnie sposoby, plusy dodatnie i plusy ujemne ale tutaj proszę żeby sie określić i okopać w konretnym obozie.
Nie udawajcie partyzantów, których to zjawisko w ogóle nie dotyczy. Format cyfrowy wyeliminował w wielu przypadkach pośrednika pomiędzy zespołem i odbiorcą, obniżył zyski ze sprzedaży płyt przerzucają ciężar zarobkowania w jeszcze większym stopniu na koncerty - sam ta zmiana to już wywrócenie rynku do góry nogami a przecież to nie jedna.
Postblacki, hipstery, post-metalowy modernizm i inneg gatunkowe misz-masze... bez 'uwolnienia' muzyki, płynącej jak woda z kranu (cytat z Bowiego) nie byłoby tego, przynajmniej nie w tej skali.
... ale powiem szczerze, bardzo mało się mówi na tym straciliśmy. I nie chodzi mi o zarobki muzyków itp. - patrzmy na słuchaczy. Powszechna dostępność, konsumpcjonizm, wszystko na wyciągnięcie ręki, grindowe rehy i demówki na youtubie, do których dotrzesz na 3 kliknięcia od teledysków Katy Perry...
Mówcie co chcecie ale jak sobie zrobiłem bilans to mi wyszło, że 99% ulubionych albumów poznałem przed erą internetyzacji (u mnie 2008 rok kiedy porzuciłem Windows 98 i dyskietki floppies). Wcześniej katowanie nawet słabych nagrań po wielokroć, do wyciśnięcia ostatnich soków, praktycznie wszytsko miało wartość (nawet jeżeli dzisiaj tylko sentumentalną - to też dużo!), czytanie po 100 razy jednej, recenzji a każda rozpalała wyobraźnię... potem zbierać kasę i do sklepu muzycznego (było coś takiego, miałem nawet nieźle zaopatrzony z metalem - MMP, Mystic, Morbid Noizz, Pagan) albo zamówionko, było dobre albo chujowe ale słuchało się! Ta tajemnica, przyjemność odkrywania, żaden łaps w pobliżu nie miał a nawet jak miał i to żeby przegrać trzeba było pofatygować 4 litery po czystą kasetę i sobie przegrać - to też było fajne a jakieś nie ssanie zipa z blogspota.
Tak sobie myślę, że elektryfikacja muzyki zabrała więcej niż dała i gdyby ode mnie zależało, pozbył bym się tego w pizdu i w tym właśnie aspekcie cofnąłbym rozwój technologii w tym zakresie o 20 lat, na swój własny początek zainteresowania muzą. Myślę, że wszyscy mielibyśmy z tego więcej radości. Ktoś powie 'ok, nie chcesz to nie używaj' itp. ale wiecie o co chodzi, sama możliwość niszczy frajdę a powinno być buy or no go. Albo rusz dupę i przegraj MC. A jak CD do przepałki to też dotrzyj do tego kto ma i przepali.
Proszę o bilans innych użytkowników, najlepiej dużo starszych ode mnie.
Za nami przeszło dwie dekady zjawiska, powiedzmy że równo 20 lat licząc od momentu, kiedy okazało się, że pliczki wpływają na tyle istotnie na rynek muzyczny, że nawet tacy Tyrani Thrashu jako M*******A zaczęli procesować się z Napsterem. A kiedy zjawisko tak naprawdę się zaczeło? Nie wiem, w jednym z wywiadów Szubrycht podawał rok bodajże '98 argumentując, że od tego czasu przestały wpywać do Mystica (a może Thrash'em All?) masowe prośba o wrzucenie sampla tej czy tamtej płyty na składankę CD.
I teraz pytaniem jak oceniacie to zjawisko? Ja oczywiście wiem, że można oceniać na różnie sposoby, plusy dodatnie i plusy ujemne ale tutaj proszę żeby sie określić i okopać w konretnym obozie.
Nie udawajcie partyzantów, których to zjawisko w ogóle nie dotyczy. Format cyfrowy wyeliminował w wielu przypadkach pośrednika pomiędzy zespołem i odbiorcą, obniżył zyski ze sprzedaży płyt przerzucają ciężar zarobkowania w jeszcze większym stopniu na koncerty - sam ta zmiana to już wywrócenie rynku do góry nogami a przecież to nie jedna.
Postblacki, hipstery, post-metalowy modernizm i inneg gatunkowe misz-masze... bez 'uwolnienia' muzyki, płynącej jak woda z kranu (cytat z Bowiego) nie byłoby tego, przynajmniej nie w tej skali.
... ale powiem szczerze, bardzo mało się mówi na tym straciliśmy. I nie chodzi mi o zarobki muzyków itp. - patrzmy na słuchaczy. Powszechna dostępność, konsumpcjonizm, wszystko na wyciągnięcie ręki, grindowe rehy i demówki na youtubie, do których dotrzesz na 3 kliknięcia od teledysków Katy Perry...
Mówcie co chcecie ale jak sobie zrobiłem bilans to mi wyszło, że 99% ulubionych albumów poznałem przed erą internetyzacji (u mnie 2008 rok kiedy porzuciłem Windows 98 i dyskietki floppies). Wcześniej katowanie nawet słabych nagrań po wielokroć, do wyciśnięcia ostatnich soków, praktycznie wszytsko miało wartość (nawet jeżeli dzisiaj tylko sentumentalną - to też dużo!), czytanie po 100 razy jednej, recenzji a każda rozpalała wyobraźnię... potem zbierać kasę i do sklepu muzycznego (było coś takiego, miałem nawet nieźle zaopatrzony z metalem - MMP, Mystic, Morbid Noizz, Pagan) albo zamówionko, było dobre albo chujowe ale słuchało się! Ta tajemnica, przyjemność odkrywania, żaden łaps w pobliżu nie miał a nawet jak miał i to żeby przegrać trzeba było pofatygować 4 litery po czystą kasetę i sobie przegrać - to też było fajne a jakieś nie ssanie zipa z blogspota.
Tak sobie myślę, że elektryfikacja muzyki zabrała więcej niż dała i gdyby ode mnie zależało, pozbył bym się tego w pizdu i w tym właśnie aspekcie cofnąłbym rozwój technologii w tym zakresie o 20 lat, na swój własny początek zainteresowania muzą. Myślę, że wszyscy mielibyśmy z tego więcej radości. Ktoś powie 'ok, nie chcesz to nie używaj' itp. ale wiecie o co chodzi, sama możliwość niszczy frajdę a powinno być buy or no go. Albo rusz dupę i przegraj MC. A jak CD do przepałki to też dotrzyj do tego kto ma i przepali.
Proszę o bilans innych użytkowników, najlepiej dużo starszych ode mnie.
Yare Yare Daze
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10020
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Kiedyś podobnie narzekano, że za muzykę biorą się ludzie bez wykształcenia muzycznego. Potem śmierć muzyce miała przynieść płyta kompaktowa. I tak dalej. Nie ma od tego odwrotu, więc i za bardzo nie ma co płakać za minionymi czasami.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- bartwa
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8170
- Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
- Lokalizacja: pruska dziura
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Nie wymazałbym. Dzięki internetowi mogę przesłuchać materiał i zdecydować czy kupię czy nie. W poprzednim stuleciu kupowałem w ciemno i wcale za tym nie tęsknię.
PLASTIK NIE JEST METALEM
- maciek z klanu
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12504
- Rejestracja: 23-12-2008, 22:34
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
To prawda, ale mam jedno ale. Brakuje w tym podejściu tej magii z czasów minionych. Wiesz kupujesz płytę znając tylko okładkę i trackliste. Przychodzi do ciebie odpakowujesz i badasz. A to piękne doświadczenie.bartwa pisze:Nie wymazałbym. Dzięki internetowi mogę przesłuchać materiał i zdecydować czy kupię czy nie. W poprzednim stuleciu kupowałem w ciemno i wcale za tym nie tęsknię.
Jestem Maciek, szukam klanu.Adrian696 pisze:nie, BURZUM jest emo
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15076
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Tęsknie za jednym - audycje radiowe. Wtedy to siedziało się z przygotowanym magnetofonem i kasetą. Nagrywało się pojedyncze utwory i robiło własne składanki. Zawsze czekałem na Metal Hammer show czy 6 razy 666..... To była prawdziwa magia, wtedy był też sens ogladania Head bangers ball aby zobaczyć klipy jakichs kapel które w ten sposób promowały nowy album. Cyfryzacja to odebrała...
- Kilgore
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2153
- Rejestracja: 21-12-2010, 20:34
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Mnie pasuje, zwłaszcza w zestawie z winylami. Szybkie odsłuchy, badanie nowości, muzyka tła, to tidal premium, ewentualnie jakieś bandcampy i youtuby. Natomiast odsłuchy winyl, skupienie, szklaneczka, duże okładki, przekładanie stron itd. Nie cierpię natomiast kaset, tyle ile zjadły mi nerwów za młodu, nigdy więcej. Natomiast stosunek do CD mam raczej obojętny, jeśli chodzi o jakość można pliki w lepszej, jeśli chodzi o całą otoczkę typu kolekcjonowanie, macanie, wąchanie itd. wysiadają z winylami w przedbiegach.
Jest jeszcze kwestia dostępności, człowiek ze wsi miał by przejebane żeby poznać coś nowego. Część rzeczy z lat 90 poznaje dopiero teraz bo akurat nie było pirata w jedynym sklepiku ;)
Jest jeszcze kwestia dostępności, człowiek ze wsi miał by przejebane żeby poznać coś nowego. Część rzeczy z lat 90 poznaje dopiero teraz bo akurat nie było pirata w jedynym sklepiku ;)
Wyobraź sobie że zawsze masz czas
- Wacław
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2904
- Rejestracja: 04-08-2018, 08:37
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
a ile masz lat? bo nie wiem czy jestem dużo starszy od Ciebiehcpig pisze:Dobra, postaram się krótko, najpierw definicja przez cyfrową dystrybucję rozumiemy tutaj zarówno oficjalną (abonamenty streamingowe, bandcamp itp.) jak i bardziej pewnie zakorzenioną w tradycji internautyzacji mniej oficjalną czyli zgrywanie muzyczki to pliczków i dystrybucja w zakresie własnym (youtube, p2p, blogspoty).
Za nami przeszło dwie dekady zjawiska, powiedzmy że równo 20 lat licząc od momentu, kiedy okazało się, że pliczki wpływają na tyle istotnie na rynek muzyczny, że nawet tacy Tyrani Thrashu jako M*******A zaczęli procesować się z Napsterem. A kiedy zjawisko tak naprawdę się zaczeło? Nie wiem, w jednym z wywiadów Szubrycht podawał rok bodajże '98 argumentując, że od tego czasu przestały wpywać do Mystica (a może Thrash'em All?) masowe prośba o wrzucenie sampla tej czy tamtej płyty na składankę CD.
I teraz pytaniem jak oceniacie to zjawisko? Ja oczywiście wiem, że można oceniać na różnie sposoby, plusy dodatnie i plusy ujemne ale tutaj proszę żeby sie określić i okopać w konretnym obozie.
Nie udawajcie partyzantów, których to zjawisko w ogóle nie dotyczy. Format cyfrowy wyeliminował w wielu przypadkach pośrednika pomiędzy zespołem i odbiorcą, obniżył zyski ze sprzedaży płyt przerzucają ciężar zarobkowania w jeszcze większym stopniu na koncerty - sam ta zmiana to już wywrócenie rynku do góry nogami a przecież to nie jedna.
Postblacki, hipstery, post-metalowy modernizm i inneg gatunkowe misz-masze... bez 'uwolnienia' muzyki, płynącej jak woda z kranu (cytat z Bowiego) nie byłoby tego, przynajmniej nie w tej skali.
... ale powiem szczerze, bardzo mało się mówi na tym straciliśmy. I nie chodzi mi o zarobki muzyków itp. - patrzmy na słuchaczy. Powszechna dostępność, konsumpcjonizm, wszystko na wyciągnięcie ręki, grindowe rehy i demówki na youtubie, do których dotrzesz na 3 kliknięcia od teledysków Katy Perry...
Mówcie co chcecie ale jak sobie zrobiłem bilans to mi wyszło, że 99% ulubionych albumów poznałem przed erą internetyzacji (u mnie 2008 rok kiedy porzuciłem Windows 98 i dyskietki floppies). Wcześniej katowanie nawet słabych nagrań po wielokroć, do wyciśnięcia ostatnich soków, praktycznie wszytsko miało wartość (nawet jeżeli dzisiaj tylko sentumentalną - to też dużo!), czytanie po 100 razy jednej, recenzji a każda rozpalała wyobraźnię... potem zbierać kasę i do sklepu muzycznego (było coś takiego, miałem nawet nieźle zaopatrzony z metalem - MMP, Mystic, Morbid Noizz, Pagan) albo zamówionko, było dobre albo chujowe ale słuchało się! Ta tajemnica, przyjemność odkrywania, żaden łaps w pobliżu nie miał a nawet jak miał i to żeby przegrać trzeba było pofatygować 4 litery po czystą kasetę i sobie przegrać - to też było fajne a jakieś nie ssanie zipa z blogspota.
Tak sobie myślę, że elektryfikacja muzyki zabrała więcej niż dała i gdyby ode mnie zależało, pozbył bym się tego w pizdu i w tym właśnie aspekcie cofnąłbym rozwój technologii w tym zakresie o 20 lat, na swój własny początek zainteresowania muzą. Myślę, że wszyscy mielibyśmy z tego więcej radości. Ktoś powie 'ok, nie chcesz to nie używaj' itp. ale wiecie o co chodzi, sama możliwość niszczy frajdę a powinno być buy or no go. Albo rusz dupę i przegraj MC. A jak CD do przepałki to też dotrzyj do tego kto ma i przepali.
Proszę o bilans innych użytkowników, najlepiej dużo starszych ode mnie.
- SODOMOUSE
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11496
- Rejestracja: 21-06-2006, 20:27
- Lokalizacja: POSERSnań
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
^Przecież, nie będziemy z małolatami gadać, nie Tomek? :)
- Wacław
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2904
- Rejestracja: 04-08-2018, 08:37
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
-:) argument ad wiekum jest tu niemile widziany -:) przy czym racja. szczyle to takie dyskutanty -:) i „mękoły”. i wyszukiwacze spraw nieistotnych.
ale tak, jestem zmęczony „cyfryzacją”. w rozumieniu zbyt dużej dostępności a przy zasobności brakiem selektywność.
jest jeden aspekt zupełnie pozytywny. możliwość szybkiego wyrobienia sobie opinii bez zbędnej finansowej spiny. se człowiek odsłucha i wie czy go to rozbucha. a i czasem taka o muzyce pogaducha jest miła dla ucha i ducha.
a z zakupami jest tak, że człowiek obrasta jak jakiś pederasta. w te klamoty - często miernoty. i chce się wyzwolić albo spierdolić. a teraz nawet nie czuje, że dennie rymuje. i wbijam w to uje. i w pompę całuje.
kończąc rymowanki dodam, że zaznaczyłem opcje jedynie słuszną i mi posłuszną. bliższy mi analog niż cyfra, która tylko przez chwile fascynacji była mi bliższa. teraz się z niej wycofuje bo już jej nie szanuje.
ale tak, jestem zmęczony „cyfryzacją”. w rozumieniu zbyt dużej dostępności a przy zasobności brakiem selektywność.
jest jeden aspekt zupełnie pozytywny. możliwość szybkiego wyrobienia sobie opinii bez zbędnej finansowej spiny. se człowiek odsłucha i wie czy go to rozbucha. a i czasem taka o muzyce pogaducha jest miła dla ucha i ducha.
a z zakupami jest tak, że człowiek obrasta jak jakiś pederasta. w te klamoty - często miernoty. i chce się wyzwolić albo spierdolić. a teraz nawet nie czuje, że dennie rymuje. i wbijam w to uje. i w pompę całuje.
kończąc rymowanki dodam, że zaznaczyłem opcje jedynie słuszną i mi posłuszną. bliższy mi analog niż cyfra, która tylko przez chwile fascynacji była mi bliższa. teraz się z niej wycofuje bo już jej nie szanuje.
- Żułek
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 14319
- Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
- Lokalizacja: from hell
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
no ale przecież nikt ci nie każe kupować plików ;)maciek z klanu pisze:To prawda, ale mam jedno ale. Brakuje w tym podejściu tej magii z czasów minionych. Wiesz kupujesz płytę znając tylko okładkę i trackliste. Przychodzi do ciebie odpakowujesz i badasz. A to piękne doświadczenie.bartwa pisze:Nie wymazałbym. Dzięki internetowi mogę przesłuchać materiał i zdecydować czy kupię czy nie. W poprzednim stuleciu kupowałem w ciemno i wcale za tym nie tęsknię.
ja tylko to bym wywalił, reszta jak najbardziej na +
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15076
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Prawie wyrapowałeś odpowiedź ;-)Wacław pisze:-:) argument ad wiekum jest tu niemile widziany -:) przy czym racja. szczyle to takie dyskutanty -:) i „mękoły”. i wyszukiwacze spraw nieistotnych.
ale tak, jestem zmęczony „cyfryzacją”. w rozumieniu zbyt dużej dostępności a przy zasobności brakiem selektywność.
jest jeden aspekt zupełnie pozytywny. możliwość szybkiego wyrobienia sobie opinii bez zbędnej finansowej spiny. se człowiek odsłucha i wie czy go to rozbucha. a i czasem taka o muzyce pogaducha jest miła dla ucha i ducha.
a z zakupami jest tak, że człowiek obrasta jak jakiś pederasta. w te klamoty - często miernoty. i chce się wyzwolić albo spierdolić. a teraz nawet nie czuje, że dennie rymuje. i wbijam w to uje. i w pompę całuje.
kończąc rymowanki dodam, że zaznaczyłem opcje jedynie słuszną i mi posłuszną. bliższy mi analog niż cyfra, która tylko przez chwile fascynacji była mi bliższa. teraz się z niej wycofuje bo już jej nie szanuje.
- Stoigniew
- zahartowany metalizator
- Posty: 3929
- Rejestracja: 09-01-2012, 18:20
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
o taaaaaakNasum pisze:Tęsknie za jednym - audycje radiowe. Wtedy to siedziało się z przygotowanym magnetofonem i kasetą. Nagrywało się pojedyncze utwory i robiło własne składanki. Zawsze czekałem na Metal Hammer show czy 6 razy 666..... To była prawdziwa magia, wtedy był też sens ogladania Head bangers ball aby zobaczyć klipy jakichs kapel które w ten sposób promowały nowy album. Cyfryzacja to odebrała...
pamiętam te nieprzespane ostatnie piątki miesiąca z Ryłkolakiem w połowie lat 90-tych i cała masa muzyki którą poznałem właśnie dzięki tej audycji
- bartwa
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8170
- Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
- Lokalizacja: pruska dziura
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Myślę, że magia była związana z tym, że było się młodym (i głupim :)). Poza tym, słysząc po raz pierwszy zajebisty materiał na laptopie jak to było ostatnio z Black Curse, też jestem szczęśliwy. Winyl zamówiony i WIEM, że będę zadowolony. Tak czy owak, cyfra jest i będzie. Jak sie uprzesz to możesz kupować jak kiedyś i udawać, że internetu nie ma.maciek z klanu pisze:To prawda, ale mam jedno ale. Brakuje w tym podejściu tej magii z czasów minionych. Wiesz kupujesz płytę znając tylko okładkę i trackliste. Przychodzi do ciebie odpakowujesz i badasz. A to piękne doświadczenie.bartwa pisze:Nie wymazałbym. Dzięki internetowi mogę przesłuchać materiał i zdecydować czy kupię czy nie. W poprzednim stuleciu kupowałem w ciemno i wcale za tym nie tęsknię.
PLASTIK NIE JEST METALEM
-
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1973
- Rejestracja: 30-04-2019, 07:55
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Póki istnieje fizyczna dystrybucja muzyki nie widzę problemu, chociaż mam względną świadomość, że cyfryzacja tworzy jakieś nowe pobieżne rytuały i trendy. Gdyby jednak tylko to miało istnieć w przyszłości to czułbym raczej jakąś pustkę. Na szczęście na regałach i w pudłach leżą fizyczne nośniki, a że stosunkowo rzadko sięgam po coś nowego, to przetrwam i czas beznadziei ;-)
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Nie widzę większego sensu, by się nad tym w ogóle zastanawiać. Oczywiście mogę opowiedzieć kolejną historyjkę jak to w połowie lat osiemdziesiątych o 5 rano jeździło w zimie na dworzec główny, by zakupić sobotnie wydanie dziennika ludowego, nowy numer non stopu, czy innego na przełaj, a potem wracało przez miasto próbując kupić choć jeden dodatkowy egzemplarz w którymś z kiosków, bo przecież nawet jeżeli udało się na dworcu to tylko jeden, a zapotrzebowanie było dużo większe. Mogę opowiedzieć historyjkę o słynnych teczkach prowadzonych przez panie kioskarki...każdy operujący w tamtych czasach wie co to było. No właśnie. Była wojna, było ciężko. Siedemnaście historyjek mogę o tym opowiedzieć. Tymczasem, obecnie mamy nieograniczony dostęp do muzyki oraz informacji, możesz nawet zjebać onlajn swojego idola na fejsbuczku, ale czy to w moim przypadku ma znaczenie o czymkolwiek decydujące? Śmiem wątpić. No może czasem irytują osobnicy , którzy przerzucają beznamiętnie tysiące tytułów, traktując obcowanie z muzyką niczym prezentację bicepsów, ale z drugiej strony komu to tak naprawdę szkodzi? Może czasem zastanawiam się jak przewrotny jest los, widząc ceny niektórych płyt i nakręcającą się spiralę szaleństwa? No ale cóż. Nikt nikogo pod pistoletem nie trzyma. Chcesz, płacisz i masz. I tu dochodzimy do sedna. Ani mnie to ziębi, ani grzeje. Czasem skorzystam z jutubka, głównie z dobrej jakości koncertów, częściej włączę płytę cd, winyl lub taśmę i jest bdb. Żadnych innych stron, czy platform , czy jak się ta k... nazywa nie używam, ale gdyby była potrzeba pewnie nie miałbym z tym żadnego problemu. Po co robić szpagat? Doprawdy nie wiem.
-
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1973
- Rejestracja: 30-04-2019, 07:55
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Jasne, że każdy pozostanie przy tym, co lubi i do czego ma dostęp.
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15994
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Tak bylo, w sobote rano sie jechalo po mleko i bulki i przy okazji kioski oblatywalo, bo plakat byl w sobote rano. I takich popierdolencow co po zakupy z rana zamiast sie wyspac bylo pelno. Pamietam ten dzien, kiedy sie ukazal ten plakat, walka byla ostra, wiekszosc kioskow byla z rana oprozniona, trzeba bylo sprawdzic kazdy zakamarek. Ale warto bylo.535 pisze:Nie widzę większego sensu, by się nad tym w ogóle zastanawiać. Oczywiście mogę opowiedzieć kolejną historyjkę jak to w połowie lat osiemdziesiątych o 5 rano jeździło w zimie na dworzec główny, by zakupić sobotnie wydanie dziennika ludowego, nowy numer non stopu, czy innego na przełaj, a potem wracało przez miasto próbując kupić choć jeden dodatkowy egzemplarz w którymś z kiosków, bo przecież nawet jeżeli udało się na dworcu to tylko jeden, a zapotrzebowanie było dużo większe. Mogę opowiedzieć historyjkę o słynnych teczkach prowadzonych przez panie kioskarki...każdy operujący w tamtych czasach wie co to było. No właśnie. Była wojna, było ciężko. .
W ankiecie zaglosowalem na tak
woodpecker from space
- Rumburak
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2198
- Rejestracja: 22-12-2016, 20:43
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Gdyby nie cyfrowa dystrybucja, byłby problem z oceną 2000 tyś. płyt na rym w ciągu kwartału. Na forum można ocenić płytę po okładce i trakliście więc sam nie wiem.
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Podobnie było z plakatami Kajagoogoo. W składzie z L. i bez. Duran Duran, Classic Noveaux, Sandra, itede itepe.
Ktoś trzeźwo zapyta. Na chuj ci były te chujowe plakaty tych gogusiów dziecino?, bo dzieckiem byłem, a znałem wszystkie kioski na trasie dworzec główny - prokocim nowy, włącznie z całym Kazimierzem. Gdyby teraz rodzice pozwolili sobie na wypuszczenie takiego gnojka samotnie "na miasto" prawdopodobnie skończyłoby się odebraniem praw . Nie w czasach klucza na szyi.... No właśnie. Po co mi były te plakaty? Ten nie zna życia, kto nie służył w marynarce. Przy betoniarce. Te plakaty można było pięknie wymienić na taśmy. Czasem czyste, a czasem nagrane, a dalej to już chyba nie muszę tłumaczyć. W ankiecie nie głosowałem. Uważam problem za wydumany, aczkolwiek nie potępiam autora. Tym bardziej w obecnej sytuacji.
Ktoś trzeźwo zapyta. Na chuj ci były te chujowe plakaty tych gogusiów dziecino?, bo dzieckiem byłem, a znałem wszystkie kioski na trasie dworzec główny - prokocim nowy, włącznie z całym Kazimierzem. Gdyby teraz rodzice pozwolili sobie na wypuszczenie takiego gnojka samotnie "na miasto" prawdopodobnie skończyłoby się odebraniem praw . Nie w czasach klucza na szyi.... No właśnie. Po co mi były te plakaty? Ten nie zna życia, kto nie służył w marynarce. Przy betoniarce. Te plakaty można było pięknie wymienić na taśmy. Czasem czyste, a czasem nagrane, a dalej to już chyba nie muszę tłumaczyć. W ankiecie nie głosowałem. Uważam problem za wydumany, aczkolwiek nie potępiam autora. Tym bardziej w obecnej sytuacji.
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15994
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: CYFROWA DYSTRYBUCJA - SĄD KAPTUROWY
Ten Kajagoogoo to byl whuj rarytas. Pamietam, ze tydzien przed Limahlem byl Nick Kershaw, tydzien po, Shakin Stevens. Nie pamietam wiekszosci wzorow z termodynamiki i mechaniki plynow, ale to pamietam.535 pisze:Podobnie było z plakatami Kajagoogoo. W składzie z L. i bez. Duran Duran, Classic Noveaux, Sandra, itede itepe.
Ten plakat tez zrobil fobote, rano kioski byly czyszczone
I ten
No i ten jebany czarnuch
woodpecker from space