To, co robiło, już nie robi
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- moonfire
- zahartowany metalizator
- Posty: 3483
- Rejestracja: 10-05-2011, 00:48
To, co robiło, już nie robi
To, co robiło, już nie robi, albo zmiana gustów.
Na początku muszę dokonać drobnego rozróżnienia. Po pierwsze, mam na myśli płyty, które kiedyś robiły, a teraz nie robią, ale z pewnych względów uważam za wciąż ważne i znaczące, przede wszystkim z powodów emocjonalnych. Po drugie, płyty, które kiedyś robiły, a teraz nie robią i nie daję rady ich słuchać. I po trzecie, płyty, które jak robiły, tak robią.
Przede wszystkim odbiór muzyki wiąże się z warstwą emocjonalną człowieka. Jest tajemnicą, dlaczego jednemu podobają się takie melodie i takie brzmienia, a inny - wręcz przeciwnie - woli coś zupełnie innego. Zapewne chodzi, między innymi, o emocje, jakie dana muzyka wywołuje. I jeśli są one uniwersalne, wciąż się będzie chętnie powracać do danych dźwięków. Jeśli związane są z określonym czasem - powrót ten już niczego w nas nie obudzi. Dodatkowo, jeśli jakiś etap życia pożegnaliśmy bez żalu i mamy z nim negatywne wspomnienia, również muzyki kojarzącej się z tym okresem nie będziemy chętnie słuchać. To stać się może dopiero po czasie, gdy się z przeszłością pogodzimy.
Przechodzę więc do płyt, które już mi nie robią, ale wciąż uznaję je za ważne.
Ostatnimi czasy mam tak z klasyką death metalu. Za nic nie mogę wyzwolić w sobie tych emocji, które towarzyszyły mi, gdy sięgałem - jako gówniarz - po Obituary, Death, Morgoth, Entombed etc. Tak samo mam w przypadku Celtic Frost. Rzeczy tych rzadko już słucham, ale cenię tak, jak ceni się klasykę. Trudno mi się dzisiaj do tej muzyki dostroić. Również spora część klasyki thrashmetalowej nie powoduje już u mnie przyspieszonego bicia serca.
Podobnie mam z Fields of The Nephilim. Tu nie ma już żadnej magii, jest tylko solidna porcja dźwięków. Czar jednak prysł. Nie potrafię w to wejść emocjonalnie, tak samo jak w Joy Division - którego - jeśli dzisiaj słucham - to dla rytmu, nie dla wzruszeń.
A co z płytami, które mi robiły, ale dziś nie mogę ich słuchać?
Jakoś około dziesięciu lat temu poszedłem nieco w stronę elektroniki czy rzeczy z pogranicza jazzu, indie i elektroniki, dość mrocznych. I okazuje się, że dzisiaj nie jestem w stanie wysłuchać w całości żadnego albumu Darkjazz Kilimanjaro Ensemble czy ich mutacji Mount Fiji Doomjazz Corporation. Lubiłem też Parov Stelar, przede wszystkim pierwsze trzy albumy - dzisiaj mnie irytują. To samo mam z Kammerflimmer Kollektief czy Arab Strap. Taka muzyka, okazuje się, była mi potrzebna kiedyś, gdy sądziłem, że jestem zarąbiście otwarty na nowe dźwięki i nieco hipsteryzowałem. Straciłem również serce do The Legendary Pink Dots, chociaż ich poznałem i polubiłem na początku lat 90.
Poza tym robi mi wciąż wiele płyt. Wciąż potrafię dostroić się do wściekłości Sepultury i ponurości wczesnego My Dying Bride. Wciąż porywa mnie kosmos Voivod i Coronera. Ciągle mam ciarki, słuchając dwóch pierwszych płyt The Sisters of Mercy czy doskonałych solówek na "Somewhere in Time" Ironów. Wciąż zachwyca mnie debiut Opeth (moim zdaniem, najlepszy ich album). W ogóle lubię debiuty - Omen, Overkill, Flotsam and Jestam, Metal Church - kapele te niczego lepszego - moim zdaniem - nie nagrały. To oczywiście wierzchołek góry lodowej, na której zaznaczę jeszcze obecność Armii, "Nowej Aleksandrii" Siekiery czy wczesnego Depeche Mode. A ostatnimi czasy skompletowałem dyskografię zespołu dla starszych panów, czyli Toto. I to Toto robi mi ostatnio bardzo dobrze.
Na początku muszę dokonać drobnego rozróżnienia. Po pierwsze, mam na myśli płyty, które kiedyś robiły, a teraz nie robią, ale z pewnych względów uważam za wciąż ważne i znaczące, przede wszystkim z powodów emocjonalnych. Po drugie, płyty, które kiedyś robiły, a teraz nie robią i nie daję rady ich słuchać. I po trzecie, płyty, które jak robiły, tak robią.
Przede wszystkim odbiór muzyki wiąże się z warstwą emocjonalną człowieka. Jest tajemnicą, dlaczego jednemu podobają się takie melodie i takie brzmienia, a inny - wręcz przeciwnie - woli coś zupełnie innego. Zapewne chodzi, między innymi, o emocje, jakie dana muzyka wywołuje. I jeśli są one uniwersalne, wciąż się będzie chętnie powracać do danych dźwięków. Jeśli związane są z określonym czasem - powrót ten już niczego w nas nie obudzi. Dodatkowo, jeśli jakiś etap życia pożegnaliśmy bez żalu i mamy z nim negatywne wspomnienia, również muzyki kojarzącej się z tym okresem nie będziemy chętnie słuchać. To stać się może dopiero po czasie, gdy się z przeszłością pogodzimy.
Przechodzę więc do płyt, które już mi nie robią, ale wciąż uznaję je za ważne.
Ostatnimi czasy mam tak z klasyką death metalu. Za nic nie mogę wyzwolić w sobie tych emocji, które towarzyszyły mi, gdy sięgałem - jako gówniarz - po Obituary, Death, Morgoth, Entombed etc. Tak samo mam w przypadku Celtic Frost. Rzeczy tych rzadko już słucham, ale cenię tak, jak ceni się klasykę. Trudno mi się dzisiaj do tej muzyki dostroić. Również spora część klasyki thrashmetalowej nie powoduje już u mnie przyspieszonego bicia serca.
Podobnie mam z Fields of The Nephilim. Tu nie ma już żadnej magii, jest tylko solidna porcja dźwięków. Czar jednak prysł. Nie potrafię w to wejść emocjonalnie, tak samo jak w Joy Division - którego - jeśli dzisiaj słucham - to dla rytmu, nie dla wzruszeń.
A co z płytami, które mi robiły, ale dziś nie mogę ich słuchać?
Jakoś około dziesięciu lat temu poszedłem nieco w stronę elektroniki czy rzeczy z pogranicza jazzu, indie i elektroniki, dość mrocznych. I okazuje się, że dzisiaj nie jestem w stanie wysłuchać w całości żadnego albumu Darkjazz Kilimanjaro Ensemble czy ich mutacji Mount Fiji Doomjazz Corporation. Lubiłem też Parov Stelar, przede wszystkim pierwsze trzy albumy - dzisiaj mnie irytują. To samo mam z Kammerflimmer Kollektief czy Arab Strap. Taka muzyka, okazuje się, była mi potrzebna kiedyś, gdy sądziłem, że jestem zarąbiście otwarty na nowe dźwięki i nieco hipsteryzowałem. Straciłem również serce do The Legendary Pink Dots, chociaż ich poznałem i polubiłem na początku lat 90.
Poza tym robi mi wciąż wiele płyt. Wciąż potrafię dostroić się do wściekłości Sepultury i ponurości wczesnego My Dying Bride. Wciąż porywa mnie kosmos Voivod i Coronera. Ciągle mam ciarki, słuchając dwóch pierwszych płyt The Sisters of Mercy czy doskonałych solówek na "Somewhere in Time" Ironów. Wciąż zachwyca mnie debiut Opeth (moim zdaniem, najlepszy ich album). W ogóle lubię debiuty - Omen, Overkill, Flotsam and Jestam, Metal Church - kapele te niczego lepszego - moim zdaniem - nie nagrały. To oczywiście wierzchołek góry lodowej, na której zaznaczę jeszcze obecność Armii, "Nowej Aleksandrii" Siekiery czy wczesnego Depeche Mode. A ostatnimi czasy skompletowałem dyskografię zespołu dla starszych panów, czyli Toto. I to Toto robi mi ostatnio bardzo dobrze.
Re: To, co robiło, już nie robi
W przypadku pierwszego z powyższych akapitów mogę się jedynie zaśmiać pod wąsem, widocznie nigdy nie byłeś metalowcem. W przypadku drugiego zalecam jednak solidny przegląd organizmu. Łącznie z gastroskopią i kolonoskopią. Naprawdę. Kapele wymienione w drugim akapicie poruszają zawsze i na zawsze.moonfire pisze: ↑24-05-2020, 01:49
Przechodzę więc do płyt, które już mi nie robią, ale wciąż uznaję je za ważne.
Ostatnimi czasy mam tak z klasyką death metalu. Za nic nie mogę wyzwolić w sobie tych emocji, które towarzyszyły mi, gdy sięgałem - jako gówniarz - po Obituary, Death, Morgoth, Entombed etc. Tak samo mam w przypadku Celtic Frost. Rzeczy tych rzadko już słucham, ale cenię tak, jak ceni się klasykę. Trudno mi się dzisiaj do tej muzyki dostroić. Również spora część klasyki thrashmetalowej nie powoduje już u mnie przyspieszonego bicia serca.
Podobnie mam z Fields of The Nephilim. Tu nie ma już żadnej magii, jest tylko solidna porcja dźwięków. Czar jednak prysł. Nie potrafię w to wejść emocjonalnie, tak samo jak w Joy Division - którego - jeśli dzisiaj słucham - to dla rytmu, nie dla wzruszeń.
- moonfire
- zahartowany metalizator
- Posty: 3483
- Rejestracja: 10-05-2011, 00:48
Re: To, co robiło, już nie robi
Szkoda życia na bawienie się w szufladki. Fakt, nie byłem metalowcem, jeśli to w ogóle coś znaczy. Słucham metalu i tyle, a dorabianie do tego jakiejś ideologii czy określanie się jakąś wąską specjalizacją, z której nic nie wynika, jest zabawne.535 pisze: ↑24-05-2020, 01:57
W przypadku pierwszego z powyższych akapitów mogę się jedynie zaśmiać pod wąsem, widocznie nigdy nie byłeś metalowcem. W przypadku drugiego zalecam jednak solidny przegląd organizmu. Łącznie z gastroskopią i kolonoskopią. Naprawdę. Kapele wymienione w drugim akapicie poruszają zawsze i na zawsze.
Odbiór muzyki zawsze jest subiektywny i mało mnie obchodzi, że akurat mój gust nie jest zbieżny z Twoim. Kapele, które wymieniłem, nie działają dzisiaj na moje emocje. Słucham i doceniam z racjonalnego punktu widzenia, ale poruszanie sfery emocjonalnej jest kwestią, na którą nie ma wpływu wolna wola. A gadanie o tym, że coś MA się podobać, bo to przecież klasyka, to Gombrowicz. Słowacki wielkim poetą był,
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8373
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: To, co robiło, już nie robi
Dobry temat,pogoniłem ostatnio wiela tego co robiło a już nie robi:
tzw " klimaty" : wszystko ANATHEMA,MY DYING BRIDE, TIAMAT, KATATONIA ,THE GATHERING. Została tylko dyskografia PARADISE LOST,oni są dla mnie nie do ruszenia ,zwłaszcza po tej nowej płycie pokazali kto tu rządzi.
SATYRICON - liczy się tylko RE ale nawet tej już nie potrzebuje.
TESTAMENT - wszystko do The Gathering poleciało
PEARL JAM ,NIRVANA - zna się,szanuje ale już nie potrzebuje no bo ileż można. PJ trzy płyty zostały. ALICE IN CHAINS i SOUNDGARDEN starzeje sie o wiele lepiej.
SEPULTURA - ta do Arise jest lepsza niż ta z Chaos AD i Roots.
to tak na szybko..
tzw " klimaty" : wszystko ANATHEMA,MY DYING BRIDE, TIAMAT, KATATONIA ,THE GATHERING. Została tylko dyskografia PARADISE LOST,oni są dla mnie nie do ruszenia ,zwłaszcza po tej nowej płycie pokazali kto tu rządzi.
SATYRICON - liczy się tylko RE ale nawet tej już nie potrzebuje.
TESTAMENT - wszystko do The Gathering poleciało
PEARL JAM ,NIRVANA - zna się,szanuje ale już nie potrzebuje no bo ileż można. PJ trzy płyty zostały. ALICE IN CHAINS i SOUNDGARDEN starzeje sie o wiele lepiej.
SEPULTURA - ta do Arise jest lepsza niż ta z Chaos AD i Roots.
to tak na szybko..
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
- nicram
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12359
- Rejestracja: 13-04-2011, 18:53
- Lokalizacja: Litzmannstadt
Re: To, co robiło, już nie robi
Cóż, chyba należy współczuć...

all the monsters will break your heart
- hcpig
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9908
- Rejestracja: 06-07-2008, 13:23
Re: To, co robiło, już nie robi
Ogólnie większość niemieckiego thrashu mi się tak z 10 lat temu przewartościowała: Sodom, Kreator, Assasin, Destruction i PRoector nigdy mi specjalnie nie robiły... takie kwadraty. Kiedy zaczynałem słuchać muzyki strasznie jarałem się Sodom, to był no.1 w thrashu i lubienie tego w kontekście death/black wydawało się naturalne, dzisiaj nie łapię jak mogłem to przedkładać nad Metallikę, Megadeth, Exodus, Whiplash czy Nuclear Assault. Z Kreatora posłucham sobie jeszcze 'Renewal, ' Cause of Conflict' i przede wszystkim całkiem zajebisty i niedoceniony 'Outcast' (to jedyny zespół który z całej tej wielkiej trójki niemieckiego thrashu próbował ekperymentować co na scenie amerykańskiej było normą a na niemieckiej wyjątkiem) ale początki już mnie nie ruszaja w ogóle.
Death'n'rollowe Entombedy - 'To Ride...' zawsze i wszędzie 10/10 ale reszta już niekonieczne. Oczywiście LHP/'Clandestine' i demówy Nihilist nie do ruszenia ale 'Serpent Saints' zaorać.
Misfits z Danzgiem - sorry ale 'Famous Monsters' rozjeżdża je na miazgę.
Death in June, Nurse With Wound i Current 93 - opadł stary zapał i słucham tylko od wielkiego dzwonu, może jeszcze wróci bo Coil, TMLHBAC i Elijah's Mantle cały czas trzymają się zajebiście.
Przyznam się też, że z King Crimson ostatnimi czasy to głównie po 'kolorki' sięgam.
Death'n'rollowe Entombedy - 'To Ride...' zawsze i wszędzie 10/10 ale reszta już niekonieczne. Oczywiście LHP/'Clandestine' i demówy Nihilist nie do ruszenia ale 'Serpent Saints' zaorać.
Misfits z Danzgiem - sorry ale 'Famous Monsters' rozjeżdża je na miazgę.
Death in June, Nurse With Wound i Current 93 - opadł stary zapał i słucham tylko od wielkiego dzwonu, może jeszcze wróci bo Coil, TMLHBAC i Elijah's Mantle cały czas trzymają się zajebiście.
Przyznam się też, że z King Crimson ostatnimi czasy to głównie po 'kolorki' sięgam.
Yare Yare Daze
Re: To, co robiło, już nie robi
Chciałem tylko pomóc, bo meloman, którego nie rusza Closer, czy Elizium, ewidentnie potrzebuje pomocy. Takie wyznania w ogóle brzmią jak wołanie o pomoc.moonfire pisze: ↑24-05-2020, 02:47Szkoda życia na bawienie się w szufladki. Fakt, nie byłem metalowcem, jeśli to w ogóle coś znaczy. Słucham metalu i tyle, a dorabianie do tego jakiejś ideologii czy określanie się jakąś wąską specjalizacją, z której nic nie wynika, jest zabawne.535 pisze: ↑24-05-2020, 01:57
W przypadku pierwszego z powyższych akapitów mogę się jedynie zaśmiać pod wąsem, widocznie nigdy nie byłeś metalowcem. W przypadku drugiego zalecam jednak solidny przegląd organizmu. Łącznie z gastroskopią i kolonoskopią. Naprawdę. Kapele wymienione w drugim akapicie poruszają zawsze i na zawsze.
Odbiór muzyki zawsze jest subiektywny i mało mnie obchodzi, że akurat mój gust nie jest zbieżny z Twoim. Kapele, które wymieniłem, nie działają dzisiaj na moje emocje. Słucham i doceniam z racjonalnego punktu widzenia, ale poruszanie sfery emocjonalnej jest kwestią, na którą nie ma wpływu wolna wola. A gadanie o tym, że coś MA się podobać, bo to przecież klasyka, to Gombrowicz. Słowacki wielkim poetą był,
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17362
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: To, co robiło, już nie robi
Oj Nephilimowie i Joy Division to gruby pocisk. Ja ciagle mam kasety Nephilim z ALF, ktore kupilem w warszawce deszczowego dnia w jakiejs budce jak sie wychodzilo z podziemnego przejscia w okolicalch palacu kultury. I kazdorazowe sluchanie tych kaset, bo teraz lece niemal wylacznie z kaset przywoluje ten sam deszczowy dzien w warszawce. Joy Division nagrywalem w CMR Digital tez w warszawce...
Tego sie nie da pozbyc z duszy
Tego sie nie da pozbyc z duszy
woodpecker from space
- moonfire
- zahartowany metalizator
- Posty: 3483
- Rejestracja: 10-05-2011, 00:48
Re: To, co robiło, już nie robi
Rozumiem, ale nie twierdzę, że to zła muzyka, albo że jej nie lubię posłuchać. Nie powoduje emocji, takich jak kiedyś. Słucham jej po prostu inaczej, dlatego znalazła się w pierwszej grupie. Lubię nadal, ale z innych powodów.
Mi niemiecki thrash również nie robił. Chyba że była to Mekong Delta - do dziś bardzo lubię i zamówiłem już nową płytę. Zawsze wolałem USA - z tamtej sceny ostatnio więcej emocji wywołują rzeczy heavy/power niż klasyka thrash metalu.hcpig pisze:Ogólnie większość niemieckiego thrashu mi się tak z 10 lat temu przewartościowała: Sodom, Kreator, Assasin, Destruction i PRoector nigdy mi specjalnie nie robiły... takie kwadraty.
Znowu 535 wklei zdjęcie starego człowieka z wirującą kataną.hcpig pisze:Death'n'rollowe Entombedy - 'To Ride...' zawsze i wszędzie 10/10

Też miałem na nich zapał około dziesięciu lat temu, ale dzisiaj nie wracam w ogóle.hcpig pisze:Death in June, Nurse With Wound i Current 93 - opadł stary zapał i słucham tylko od wielkiego dzwonu, może jeszcze wróci bo Coil, TMLHBAC i Elijah's Mantle cały czas trzymają się zajebiście.
Tu, o dziwo, nie jest tak źle. Owszem, podobnie jak Ty, cenię całą dyskografię Paradise Lost, chociaż również słucham ich inaczej.[V pisze:]tzw " klimaty" : wszystko ANATHEMA,MY DYING BRIDE, TIAMAT, KATATONIA ,THE GATHERING. Została tylko dyskografia PARADISE LOST,oni są dla mnie nie do ruszenia ,zwłaszcza po tej nowej płycie pokazali kto tu rządzi.
Wczesną Anathemę przypomniałem sobie ostatnio z kaset - płyt już nie kupię, ale słuchało się przyjemnie.
My Dying Bride lubię przede wszystkim do "Turn Loose the Swans" włącznie - tutaj wciąż są emocje. Późniejsze płyty mam (oprócz nowej), ale sięgam po nie rzadziej.
Katatonii prawie nie słucham - nie potrzebuję płaczu w muzyce.
The Gathering - pierwszy album to ramota, drugi - również, za to często wracam do "Mandylion" i "Nighttime Birds" - przyjemne, rockowe granie. Późniejsze nigdy mi się nie podobały, z wyjątkiem, którym był "Souvenirs", ale tutaj użyję czasu przeszłego, bo dzisiaj źle mi się go słucha.
Tiamat i Amorphis uważam za jedne z większych artystycznych szwindli w metalu - kapele, które bronią się dzisiaj cząstkowo. Mogę posłuchać "The Astral Sleep", ale też bez sentymentu i efektu "wow", który towarzyszył mi we wczesnych latach 90., gdy stykałem się z muzyką metalową łamiącą granice gatunków. Dziś taki eklektyzm nie wywołuje u mnie emocji. "Clouds" to porażka (piosenka o śpiącej królewnie, wybaczcie, to kuriozum), "Wildhoney" to cztery dające się słuchać numery, reszta to przerywniki i zrzynka z Pink Floyd. "A Deeper..." - tu niedługo wrócę i zobaczę, jak czas potraktował tę płytę.
Natomiast z Amorphis do dzisiaj broni się debiut - kiedyś muszę sprawić sobie CD, bo słucham tylko z kasety MG. Kolejne rzeczy, oprócz "Tuoneli" i "Ad Universum", dzisiaj się nie bronią i nie wywołują takich emocji, jakie wywoływały wcześniej.
Przypomnę, koledzy, że ten wątek jest przede wszystkim poświęcony zmienności emocji, które wywołuje słuchana przez nas muzyka, nie zaś faktowi, że ten czy inny zespół to gówno.
- ŚWIAT BEZ KOŃCA
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11517
- Rejestracja: 27-08-2018, 10:24
Re: To, co robiło, już nie robi
Wiem oczywiście o co chodzi i też miałem jak każdy takie historie, ale automatycznie przypominają się wszytskie te historyjki Marii o tym jak jeździł rowerem na targowisko po tym jak zbierał przez 24 godziny u lokalnego rolnika kabaczki by zapracować na kasetęTriceratops pisze: ↑24-05-2020, 09:16Oj Nephilimowie i Joy Division to gruby pocisk. Ja ciagle mam kasety Nephilim z ALF, ktore kupilem w warszawce deszczowego dnia w jakiejs budce jak sie wychodzilo z podziemnego przejscia w okolicalch palacu kultury. I kazdorazowe sluchanie tych kaset, bo teraz lece niemal wylacznie z kaset przywoluje ten sam deszczowy dzien w warszawce. Joy Division nagrywalem w CMR Digital tez w warszawce...
Tego sie nie da pozbyc z duszy

If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
If you struggle, you're not doing something right.
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7613
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: To, co robiło, już nie robi
Slayer po Seasons In The Abyss.
Darkthrone po The Cult Is Alive.
Sodom po Agent Orange.
Mayhem
Gorgoroth
Prawie wszystko z NED
Prawie wszystko z Terratur Possessions
Marduk
Reinkaos
Devil's Blood, Sabbath Assembly, Hexvessel i właściwie całe neo retro.
Pestilence
Wczesny Gorguts
Późny Carcass
Deicide po debiucie
Darkthrone po The Cult Is Alive.
Sodom po Agent Orange.
Mayhem
Gorgoroth
Prawie wszystko z NED
Prawie wszystko z Terratur Possessions
Marduk
Reinkaos
Devil's Blood, Sabbath Assembly, Hexvessel i właściwie całe neo retro.
Pestilence
Wczesny Gorguts
Późny Carcass
Deicide po debiucie
- hcpig
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9908
- Rejestracja: 06-07-2008, 13:23
Re: To, co robiło, już nie robi
Źle postawiłem przecinek, tam miały być że Destrucion i Protector nigdy nie robiły a reszta się przewartościowała ale zgoda, USA>GER a Mekong Delta nie pasuje bo nie reprezentuje typowo niemieckiego kwadratowego łojenia.
Nigdy nie rozumiałem co miało być niby nie halo z tą płytą, już nie słucham ale nie odstaje poziomem od d'n'rollowych wydanych po 'To Ride...'
Dopisuję jeszcze Beherit - tylko DDtM się liczy a najlepsze są i tak dwie płyty elektroniczne, co do przed nią jest słabe (mocno naciągany kult) a 'Engram' też mi się teraz wydaje strasznie przeciętny.
Ostatnio zmieniony 24-05-2020, 11:45 przez hcpig, łącznie zmieniany 1 raz.
Yare Yare Daze
- yossarian84
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3278
- Rejestracja: 24-07-2010, 12:16
Re: To, co robiło, już nie robi
ale ty tego nie słuchasz bo zostałeś katolikiem, gdyby nie to, to nadal by ci się podobało

mnie już nie porusza Closterkller xD
Ostatnio zmieniony 24-05-2020, 12:31 przez yossarian84, łącznie zmieniany 1 raz.
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7613
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: To, co robiło, już nie robi
Nie. Nie robi mi.
Z powodu bycia Katolikiem nie słucham np. Incantation które mi robi (a właściwie robiłoby gdybym słuchał).
Z powodu bycia Katolikiem nie słucham np. Incantation które mi robi (a właściwie robiłoby gdybym słuchał).
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17362
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: To, co robiło, już nie robi
To sa fajne historie i chwala marianowi, ze to spisal. Z Kraka pamietam wycieczke szkolna, zaparkowany autobus pod Wawelem i godzina wolnego na starym rynku. Wszyscy na alkohol i pierdoly, ja do sklepow z kasetami, bo u mnie na wichurze tylko na bazarze koles mial szczeke. Z Krakiem mam zwiazana lasete Laserdance, rzadki skladak, Sisters Of Mercy Floodland......to jest taka fajna fizyka kwantowa hehe , wlaczasz kasete i czas, ktory nie istnieje nagle istnieje, pamietasz pogode, czas, miejsce jestes tam. Cialo, ktore to kupilo wymienilo juz z tego co pamietam conajmniej kilka razy swoje wszystkie atomy i komorki a jednak pamiec jest.ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze: ↑24-05-2020, 11:05Wiem oczywiście o co chodzi i też miałem jak każdy takie historie, ale automatycznie przypominają się wszytskie te historyjki Marii o tym jak jeździł rowerem na targowisko po tym jak zbierał przez 24 godziny u lokalnego rolnika kabaczki by zapracować na kasetęTriceratops pisze: ↑24-05-2020, 09:16Oj Nephilimowie i Joy Division to gruby pocisk. Ja ciagle mam kasety Nephilim z ALF, ktore kupilem w warszawce deszczowego dnia w jakiejs budce jak sie wychodzilo z podziemnego przejscia w okolicalch palacu kultury. I kazdorazowe sluchanie tych kaset, bo teraz lece niemal wylacznie z kaset przywoluje ten sam deszczowy dzien w warszawce. Joy Division nagrywalem w CMR Digital tez w warszawce...
Tego sie nie da pozbyc z duszy![]()
woodpecker from space
- ŚWIAT BEZ KOŃCA
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11517
- Rejestracja: 27-08-2018, 10:24
Re: To, co robiło, już nie robi
No w takim temacie ,,Gówniarskie historie muzyczne" można by trochę popisać, na pewno byłoby śmiesznie. Za koszulkę "Reign in Blood" w wieku 13 lat dostałem wpierdziel od grupy skinów ale nie powiem żebym był dumny. Zresztą co miałbym im zrobić.
If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
If you struggle, you're not doing something right.
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15599
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: To, co robiło, już nie robi
Nigdy nie rozumiałem takiego podejścia. Słucham muzyki, tekstami przestałem przejmować się wieki temu. Dla mnie to podejście podobne do tego, że nie słucham takiej a takiej płyty, bo okładka mi ię nie podoba.
No ale Twój wybór, nie komentuję.
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17362
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: To, co robiło, już nie robi
Mam identycznie. Kiedys moze dawno temu. Teraz kiedy sie jest starszym od wiekszosci owczesnych tworcow, to kto by sie przejmowal tym, co jakis gowniarz ma do powiedzenia

woodpecker from space