To było łatwe, Altars, daj coś trudniejszego ozzy. No i fakt, że ankieta z dupy, bo co ma Altars do Leprosy czy Legion? Że US?
Edit: Creme de la dupa? Na pewno nie Legion. Death też nie. I od Altars też wolę Blessed.
Dyskusja w 3 innych tematach wyraźnie wskazywała na Leprosy, Altars i Legion. Forumowicze wybrali. (:
Zawsze możesz zrobić wersję rozszerzona z subiektywnymi typami.
"Bawi mnie, gdy widzę jak ludzie, których tam wtedy nie było, albo nie są Norwegami, rozwodzą się nad dawanymi czasami, jakby wszyscy jednoczyli się wówczas przeciwko wspólnemu celowi" - Dolk.
Proponowałbym F i UaFM, ale powyższe może być, bo 4 Varga to już trochę późno wyszła.
"Bawi mnie, gdy widzę jak ludzie, których tam wtedy nie było, albo nie są Norwegami, rozwodzą się nad dawanymi czasami, jakby wszyscy jednoczyli się wówczas przeciwko wspólnemu celowi" - Dolk.
"Bawi mnie, gdy widzę jak ludzie, których tam wtedy nie było, albo nie są Norwegami, rozwodzą się nad dawanymi czasami, jakby wszyscy jednoczyli się wówczas przeciwko wspólnemu celowi" - Dolk.
Oddałem głos na "Legion", bo to mój ulubiony i najczęściej słuchany album nie tylko w death metalu, ale w całym metalu. Kieruję się tu wyłącznie własnym gustem, bez prób silenia się na obiektywizm i bez ataków na dwie pozostałe, wspaniałe płyty z ankiety. "Legion" należy do topu całego mojego muzycznego życia, obok m. in. Deep Purple "In Rock" i Van der Graaf Generator "Pawn Hearts". Jedyna metalowa płyta aż tak wysoko, a gdybym miał dobrać drugą metalową do pary, to ewentualnie tylko Slayer "Hell Awaits".
Swoją drogą 11 (jak na tę chwilę) głosów jakie zebral Legion na forum, gdzie króluja kalki myślowe przyswojone 30 lat temu, to i tak dobry wynik.
"Bawi mnie, gdy widzę jak ludzie, których tam wtedy nie było, albo nie są Norwegami, rozwodzą się nad dawanymi czasami, jakby wszyscy jednoczyli się wówczas przeciwko wspólnemu celowi" - Dolk.
Swoją drogą 11 (jak na tę chwilę) głosów jakie zebral Legion na forum, gdzie króluja kalki myślowe przyswojone 30 lat temu, to i tak dobry wynik.
Cóż, nie każdy jest w stanie przyjąć z należytą godnością, skondensowany ładunek zła niesiony przez Legion.
Ta płyta wraz z debiutem Deicide to ekstrakt death metalu. Kto tego nie pojmuje winien nadziać się na widły i wskoczyć do pieca.
Ołtarze jakkolwiek są epokowe, tak jest to dość miękkie granie z perspektywy czasu. Legion natomiast zapierdolil tak mocno, że naprawdę próżno w następnych 30 latach znaleźć płytę, która choćby zbliżyła się poziomem agresji, szaleństwa, mocy.
"Bawi mnie, gdy widzę jak ludzie, których tam wtedy nie było, albo nie są Norwegami, rozwodzą się nad dawanymi czasami, jakby wszyscy jednoczyli się wówczas przeciwko wspólnemu celowi" - Dolk.