Na coroczne muzyczne podsumowanko przyszedł czas. Bez dwóch dań mogę powiedzieć, że był to rok wyśmienity dla muzyki, w którym ukazało się całe morze dobrych i bardzo dobrych płyt. Może mało takich, które ocierają się o geniusz czy wizjonerstwo, ale bogactwo urodzaju było takie, że nawet wytrawny, bezrobotny meloman z 24-godzinną dyspozycyjnością miałby problem, żeby przesłuchać (co dopiero dobrze poznać) wszystkie wydawnictwa, którym ten czas warto by poświęcić. Cieszy też to, że naprawdę o niewielu płytach mogę powiedzieć,że mi się nie podobały, jeśli jakieś rozczarowania się pojawiały to był to przeważnie niedosyt, niedostateczne zaspokojenie oczekiwań. Cieszy też bardzo świetna forma dziadersów, którzy na scenie wojują od 30 lub więcej lat. Koncertów było dużo, choć jako świeżo upieczony (po raz drugi) ojciec nie było czasu na szlajanie się, zwłaszcza poza stolicę Płaskopolski. Jeśli chodzi o moje granko to w świetne dżeziki obrodziło, w def metale też obrodziło, trochę gorzej z postpunkami, choć i tu kilka fajnych rzeczy było. Dlatego zapraszam do lektury, listy bardzo subiektywne, bo pewnie jedne trafiły w swój moment i czas, inne nie, ale rzeczywiście można by było w tym roku zrobić listę tęgą jak wór Gwiazdora.
ULUBIONE 10 PŁYT:
1. Matana Roberts – Coin Coin Chapter Five: In The Garden
Najlepsza Matana od czasów pierwszej odsłony cyklu. Przejmujące nagranie. Babeczka tworzy muzykę z innego wymiaru.
2. Graves/Doyle/Glover – Children Of The Forest (Archival)
Poziom freejazzowej ekstremy tego wydawnictwa wgniótł mnie w ziemię. Chyba żadne inne nagranie z tego roku nie zrobiło na mnie takiego wrażenia.
3. Art Ensemble Of Chicago – The Sixth Decade From Paris To Paris
Wspaniały muzyczny performance, personifikacja muzyki, nie tylko jazzowej.
4. Afterbirth – In But Not Of
Najlepsze death metal tego roku. Płyta, która odważnie otwiera furtki do innych, przeszłych już wymiarów muzyki i zagina muzyczną czasoprzestrzeń na coś zupełnie wyjątkowego i unikalnego po raz kolejny zaskakując.
5. Rasmussen/Flaherty/Rowden/Corsano – Crying In Space
Bardzo ważna dla mnie płyta, może i najważniejsza z tegorocznych, bo towarzysząca mi przy narodzinach drugiego Syna. Aylerowska dziękczynność w tym przypadku ma wyjątkowo oczyszczającą moc.
6. Blood Oath – Lost In An Eternal Silence
Bo to najszczerszy i najmniej wymyślony death metal tego roku, który kupuję z pełnym pakietem wad i zalet.
7. Rob Brown Quartet – Oblongata
Gdybym miał komuś powiedzieć o co w tym całym nieugłaskanym jazzie chodzi to „Oblongata” mogłaby posłużyć za modelowy przykład.
8. Geld – Currency/Castration
Australijska dzikość, punkowy brud, hardcorowy kop w ryj i cudowne, psychodeliczne wkrętki.
9. Opus Kink – My Eyes, Brother (EP)
Czyste szaleństwo i muzyczna bezczelność. Upartuje w tych Brytolach czegoś ponad Squid, Black Midi czy BC,NR.
10. Full Of Hell & Nothing – When No Birds Sang
Wspaniała kolaboracja, muzyka z dwóch przeciwległych biegunów sprowadzona do zestawu pięknych, poruszających kompozycji tworzących nadspodziewanie spójną całość.
I KILKA INNYCH, GODNYCH POLECENIA (choć lista mogłaby być spokojnie dłuższa):
Anohni And The Johnsons – My Back Was A Bridge For You To Cross
Patrick Brennan S0nic 0penings – tilting curvaceous
Cognizant – Inexorable Nature Of Adversity
Deiquisitor – Apotheosis
Drążek/Fuscaldo/Drake/Aoki/Jones/Abrams – June 22
Fabricant – Drudge To The Thicket
Hallucinate – From The Bowels Of The Earth
James Brandon Lewis Red Lily Quintet – For Mahalia, With Love
Marduk – Memento Mori
Natural Information Society – Since Time Is Gravity
Reverence To Paroxysm – Lux Morte
Sonic Poison – Erupton
Vandermark/Drake – Eternal River
Zorn/Laswell – Memoria
POLSKA:
Najbardziej zrobiły mi te dwie pozycje
Schrottersburg – Kosmogonia
Michał Aftyka Quintet – Frukstrakt
ARCHIWALIA:
Altschul/Izenson/Robinson – Stop Time, Live At Prince Street (1978)
Fred Anderson Quartet – The Milwaukee Tapes Vol. 2 (1980)
Don Cherry & Jean Schwarz – Roundtrip (1977)
Drew Gardner – The Return (1996)
MINIALBUMY:
Eyemaster – Conjuration Of Flesh (EP)
Maruja – Knockarea (EP)
Tentacult – Lacerating Patters (EP)
MIŁE NIESPODZIANKI:
*Dying Fetus – Make Them Beg For Death
Do tej pory strasznie się rozmijałem z ich twórczością. Ten album wszedł mi od A do Z.
*Majesties – Vast Reaches Unclaimed
Jedna w 2023 można grac melodeath bez sera i tandety.
*The Rolling Stones – Hackney Diamonds
Niespodzianka roku. 80-latkowe nagrywają naprawdę dobry, RÓWNY, dziarski, wyluzowany album pełen dobrych, wpadających w ucho piosenek. Wiadomo, że to wszystko już było i 50+ lat temu robili to lepiej, ale i tak jest świetnie.
*Efekt prac braci Cavalera w postaci re-recordingu „Bestial Devastation” i „Morbid Visions”. To czy było to w ogóle potrzebne to już osobny temat.
LITERATURA/PUBLICYSTYKA MUZYCZNA:
David E. Gehlke „The Scott Burns Sessions – A Life In Death Metal 1987 – 1997”.
Nie czytałem jeszcze, ale myślę, że ta kniga to mokry sen każdego fana klasycznego death metalu.
KONCERT ROKU:
Akira Sakata & Entasis (10.09.2023, MDK Dragon, Poznań)
ROZCZAROWANIA:
*Shame – Food For Worms
Rozczarowanie roku i w zasadzie jedyna płyta z tegorocznych, na którą bardzo czekałem i która kompletnie mi się nie podoba. Kilka świetnych momentów w morzu postpunkowego i indierockowego rozmemłania. Brakuje tego nerwu i rozedrgania znanego z poprzedniej płyty, brakuje treści.
*Kilka płyta wywołało niedosyt, choć nie nazwę ich złymi lub słabymi: Dipygus (EP), Fire! Orchestra, Full Of Hell & Primitive Man, Irreversible Entanglements, Squid
*„Tylko” 50 minut słabo brzmiącego Monstrosity na koncercie w Poznaniu (Tama, 29.01.2023)
*Christian Donaldson w roli producenta płyt Cryptopsy i Suffocation czyli poradnik jak NIE PRODUKOWAĆ płyt zespołów o wypracowanym stylu i uznanej marce.
*(Nic mi do tego, ale czułem zażenowanie czytając o tym) Roszczeniowa postawa muzyków Traumy wobec wrocławskiego klubu „Łącznik”.
NADZIEJE NA ROK 2024:
*Najbardziej wyczekuję debiutanckiego pełniaka Opus Kink i drugiego pełniaka Chat Pile. Z zapowiedzianych płyt czekam na Dipygus i Contaminated (obie już miałem okazję usłyszeć). Liczę, na dobre płyty od Coroner, Scorched, Mercyful Fate oraz Leather.head. Reszta niech będzie niespodzianką.
*Zaliczyć więcej koncertów niż w 2023, liczę, że Matana Roberts z zespołem zawita do Polski.
*Więcej loft jazzowych wykopalisk wychodzących na fizycznych nośnikach.
*Monolith – Tales Of The Macabre w jakiejkolwiek reedycji