I co było dalej..
na początek lata 2005-2011
Zapamiętajcie tego gościa i przekazujcie dalej na pohybel takim ….. !!!
Lord Hellchrist vel Jarosław P. – biografia nieautoryzowana.
Dawno, dawno temu, w mieście Gliwice mieszkał sobie Jarek, który postanowił zostać Black Metalowym wojownikiem. Po zakupieniu koszulki IMMORTAL i pieszczochy z ćwiekami poczuł zew natury, jako że będąc już „true”, zapragnął zgłębić tajniki Undergroundu o którym słyszał od starszych kolegów. Nim słowo stało się ciałem, należało najsampierw wymyślić złowieszczą ksywkę. „Hellchrist”, było trochę mało, ale dodać „Lord”! To już coś! Naturalną koleją rzeczy było założenie przez rzeczonego kolegę zespołu AMON. I choć z tak wyświechtaną nazwą, zespół ten był najmniejszym z grzechów „piekielnego chrystusa”. Następnie aby być już trutrutrue, nasz bohater stworzył zina o nazwie „Inferno” i wówczas to nawiązał „współpracę” z niżej podpisanym. Współpraca polegała na tym, że lord hellchrist posyłał mi kasetę, ja mu dwie, bo biedak akurat nie ma kasy na taśmy. Nasze wymiany skończyły się po tym jak dwie przesyłki pana Jarka do mnie nie dotarły (bo poczta jest be), a ja miałem dosyć wysyłania następnych za frajer i czekania na spełnienie kolejnych obietnic. Bywa! Tymczasem szykował właśnie #5 „Inferno”, choć o #1, 2, 3, 4 jakoś nikt nigdy nie słyszał... Zakonspirowane bywa to podziemie tak, że nawet sam edytor czasem nie widzi swojego dzieła! Tak więc wydaje mi się, że całe to „Inferno” to twór wykluty w wyprostowanych zwojach mózgowych pana Jarka. Zupa się wylała, zatem po zgonie true AMONA, oraz samego widmowego zina należy zająć się działalnością wydawniczą. Najlepiej jakąś rogatą nazwę przyjąć... Jest! Goat Horns Prod! Dalej już z górki- wydać jakichś frajerów na początek co to pojęcia o rip- offach nie mają i wydymać ich bez wazelinki. NOBILITAS NIGRA spadli jak z nieba. W „katalogu” wytwórni zespół wabił się: NOBILITATIS NIGRATA! Sam „katalog” zaś, to encyklopedyczny przykład dysleksji i kompletnego braku wiedzy i gustu muzycznego. Nazwy zespołów bywały tak poprzekręcane, że nawet w przypadku znanych hord, miałem poważne wątpliwości czy chodzi o omawianą tamże kapelę. Do samego NOBILITATISA pan wydawca napisał pewnego dnia maila, że nie ma kasy na okładki bo spłukały go wakacje i co by go chłopaki z zespołu poratowały kasą, to on im przyśle kasetę! Ludzie, takiego buractwa to chyba w „samoobronie” nie ma! Hellchrist poza tym zapewnił zespół, że flyery krążą po całym podziemiu. To o tyle dziwne, że ani ja ani chyba nikt takowych nie widział. Jak się pisze, czy dostaje kupę listów z kupą flyerów to ciężko komuś wmówić, że ma je w kopercie. Poza tym nie widział ich nawet zespół! Ale nie przeszkodziło to zespołowi na „N”, w ostatecznym „wydaniu” dema. O innych wydawnictwach Goat horns nie wiem... Ale oto, rzut kartoflem i również w Gliwicach niejaki Agares znany z Radia Nemesis, wydaje pod szyldem Pagan Black Cult, kasetę zespołu BESATT! Zawsze gotowy do pomocy szatanista Hellchrist, oferuje swoje usługi w rozsyłaniu tego materiału do zinów, labeli, itd. pomysł szlachetny i wart odnotowania w archiwach zakonu Jedi! Diabeł (?) jednak podszepnął Jarkowi, że można na tym BESATT zarobić co nie co i... Lord Hellchrist począł kserować wkładki do kasety sprzedając je gdzie się da za 10 PLN! A Agares spylał swoje oryginalne kopie z drukowanymi na kredzie wkładkami za 9PLN i klepał tony flyerów niektóre z nich własnoręcznie okopcając nad zapalniczką! No i Jarek coś tam znowu zarobił w obrzydliwy sposób piratując cudzą pracę. O tak podstępnie spreparowanych kopiach, wymienionych za inne wydawnictwa, które nasz anty-bohater zdobył nie wspominając. Agares deklarował dziką chęć uczynienia zadość swojej żądzy zemsty, jak również Beldaroh wycyckany przez byle buraka. Ale Agares jako marynarz- wypłynął w morze zostawiając tymczasem zaległe sprawy, a Bel miał coraz więcej roboty z BESATT, toteż sprawa rozeszła się po kościach. Choć doszły mnie słuchy, że Jarek jednak zaliczył w międzyczasie kilka kopów. Ile one dały? Zobaczmy! Jaro wkrótce potem zmienił orientację, by dumnie wkroczyć w krąg Grind/Death rzeźni ze swoim nowym zinem ochrzczonym: „Skullcrusher”! Walory merytoryczno- poznawcze tego przedsięwzięcia pominiemy milczeniem. Interesuje nas bowiem sam fakt powstania tego zina. Oto bowiem na horyzoncie pojawia się postać Marcina R., znanego z „Brutal Vomit’ zine”. Poproszony o pomoc w „zredagowaniu”, przepisaniu i dopisaniu paru wywiadów oraz recenzji Marcin, wywiązał się z powierzonego zadania całkiem sprawnie. Pamiętajmy o tym, że Jarek rzekomo składał kiedyś coś takiego jak „Inferno’ zine”, aż tu nagle nieborak zapomniał jak się robi zina. Naturalnie Marcin nigdy od Jarcia się nie doczekał kopii gotowego „Skullcrushera”, lecz gdy zdobył go innymi kanałami- po prostu oniemiał. Otóż pan Jarek bezczelnie wykreślił mazakiem wszystkie ślady naprowadzające na autora (Marcina) wywiadów, bądź recenzji. Wyglądało to tak, że kapela udzielająca wywiadu rzecze np. cześć Marcin! A Jarek to wykreśla, bo to przecież on jest redaktorem „Skullcrushera”! O myleniu przez samego pseudo- edytora takich kapel jak ROT z GUT, nie wypada wspominać, gdyż kompromitacja starła szybko zina z powierzchni ziemi. Minęły 4 latka z okładem i oto własnym uszom nie wierzyłem, gdy dotarło do mnie, że hydra znów podnosi łeb! Oto pojawił się twór zwany God Is Dead Prod., zlokalizowany już nie w Gliwicach, ale w zupełnie innym rejonie kraju. O temacie dowiedziałem się naprawdę przypadkowo, kiedy to Eye Prod., szukali taniej drukarni na terenie Polski.
Z intratną propozycją zgłosił się... Jarek P. i God Is Dead Prod! Pędzel odebrał kasę i zniknął, a Oczek został z przysłowiową ręką w nocniku. I „paroma” stówami w plecy! Mr. P., podpierdolił kasę na 1000 (tysiąc!!!) płyt CD. G.I.D., wypuściło coś na kształt zina, lecz póki co nie dane mi było się z nim zapoznać. Ponoć w tym samym czasie G.I.D, wydymał bezczelnie paru innych pojedynczych gości- ktoś nawet zrobił jakiś śmieszny Anti- GID front, itepe... Ale nie będziemy z litości o tym tutaj pisać. A, jakiej kurwa litości!? Nadmienię, że czytając w „Thorn Of Black Winter’ zine”, wywiad z P., płakałem ze śmiechu- choć wesoło wcale mi nie było. Otóż najbardziej znienawidzony polski zespół to tamże według Jarka P.: AMON! Niby analogia z DARKTHRONE, lecz Jaruś nie dodał, że „znienawidzony”, dotyczy jego złodziejskich praktyk i samego sposobu bycia. Faciu ani razu nie zająknął się o podmiotach swoich matactw, o tłumie ludzi, którzy mu zaufali a których bezczelnie wydymał. Jak taki może egzystować? Jak żyć? Jak może z taką premedytacją okradać innych? Brak słów! Na tym zakończę tę smutną historię o człowieku, który w tak perfidny sposób oszukuje ludzi żerując na Podziemiu i jego wartościach. Jarek! Opamiętaj się i zabij w jakiś rytualny sposób! Np. zadław opłatkiem, czy jakoś tak! Bądź tak dobry i zniknij w końcu z tego Undergroundu!
Ad. (2005)
P.S. Powyższy tekst powstał kilka lat temu, jednak zaginął mi gdzieś pośród innych materiałów. Nie szukałem tego artykułu jakoś zapalczywie celem publikacji, a gdy jego nie chwalebny bohater poszedł siedzieć za mniejsze czy większe oszustwa, całkowicie olałem temat. Tymczasem jak się okazało był to błąd, ponieważ całkiem nie dawno- Jarek P. po wyjściu z puchy, zdążył już naciągnąć Petera z Krakowa na 850 zł. za nie istniejące płyty! Ba! Jeszcze siedząc w więźniu, pisał i wyciągał od innych co się dało- wiadomo, na litość. W tym miejscu chciałbym aby nazwisko tego złodzieja znalazło się w każdym szanującym się Zinie, żeby innych nie spotkało to samo. Ad. (2011)