Ubzdur pisze:Są dwie drogi- wiara w istnienie idei i wiara w ich nieistnienie.
Cokolwiek prymitywny podział. Wierzysz albo nie wierzysz. A empiria?
Np. człowiek bez gustu będzie sobie słuchał polskiego reagge, ale jeśli nie jest skrajnie zapatrzonym w siebie materialistą (filozoficznym) to nie uzna, że polskie reagge>wielcy twórcy muzyki klasycznej.
Bzdura. Na bazie czego stwierdzasz, że słuchanie polskiego reggae ma świadczyć o braku gustu? I kto/co decyduje kto jest
wielkim twórcą?
Taki człowiek z wiarą w idee dostrzeże, że jego subiektywne zmysły nie pozwalają mu pojąć sztuki w pełnym wymiarze.
Bzdura. Już na poziomie neuronalnym można spowodować, że dany bodziec wywoła jakiś pozytywny afekt. Na poziomie psychologii społecznej totalnie kosi np. społeczny dowód słuszności i bardzo możliwe, że to jest to, co identyfikujesz z jakimiś "ideami". Wiesz, dużo ludzi mówi, że coś lubi, że trzeba lubić, że kto nie zna, ten wieśniak,
ale Hellhammer to ty szanuj, reklama mówi, że widzisz na półce absolutne arcydzieło skandynawskiego kryminału, itd. Paradoksalnie, jeśli zestawisz sobie to, co rzekomo jest kanonem, mistrzostwem, etc. i popytasz ludzi, jak się na tym arcydziele wyznają, to się okaże, że większość pali, ale się nie zaciąga. I nie ma znaczenia, czy mowa o poezji Szymborskiej czy jedynce Bathory, z reguły im większy kult i rzekome oddziaływanie na jakiś obszar kultury, tym ciężej się przyznać przed audytorium, że nie słuchałem, wolę Dismember, to nuda, strata czasu, męczenie buły, bełkot, itd. Najbardziej oczywisty przykład to Biblia, popytaj znajomków o jakieś elementarne historie, np. jak brzmi 10 przykazań i czy jest ich 10.
Kolejna sprawa, ponieważ jesteśmy egoistami, prędzej jesteśmy skłonni uznać, że to inni pajacują i się podniecają jakimś kałem, a nie że z nami jest coś nie tak, bo usnęliśmy na filmie Von Triera, albo szkoda nam życia na słuchanie The Wall.
Więc przyzna, że Chopin był lepszym muzykiem niż Rychu Peja mimo, że będzie wolał posłuchać Ryśka i w porządku. Jednak zrobi z siebie idiotę gdy zacznie wmawiać ludziom, że jest inaczej bo on tak to odbiera.
Osobliwe twierdzenie logiczne. W świecie kulinariów brzmiałoby tak:
więc przyzna, że spaghetti jest lepsze niż kasza bulgur, mimo że będzie wolał wcinać te granulki i w porządku. Jednak zrobi z siebie idiotę, jeśli powie, że kasza jest lepsza od makaronu, bo jemu bardziej smakuje.
Wychodzi na to, że jest coś, co
wypada doceniać, nawet jeśli męczy, nudzi, nie smakuje, albo w życiu się nie miało z tym kontaktu. I analogicznie, nawet jeśli coś bawi na maksa, to trzeba z pokorą przyjmować, że Idea (czymkolwiek jest) wskazuje, że to wioska.
Fajnie ten John McEntee gra na wieśle, ale szkoda że nie tak blisko Absolutu, jak podobno Homer na lutni.
Jego postawa nie ma żadnego wpływu na jakość gry Chopina.
Z pewnością, zwłaszcza że ten ostatni nie żyje już od jakiegoś czasu, co jest dość istotną przeszkodą w graniu, nomen omen,
live. No i obstawiam, że nie został po nim nawet nagrywany w domu kultury reh, więc to jak grał, jest kwestią niemożliwą do ustalenia. Może w studiu i na trasach zastępował go jakiś ówczesny Necrosodom, bo Ferdek miał słabe wykony i na żywo nie było kultu czaszki? Czy wiemy, jak u Chopina brzmiał bass i czy aby żaden pianista nigdy nie był tu lepszy? Mamy relacje świadków, ale ci świadkowie mogli ściemniać, a już na pewno nie mogli słyszeć dzisiejszych pianistów, więc ich zdanie nic nie znaczy. Jak rozumiem, IDEA nakazuje wierzyć, że Chopin grał "najlepiej", Helena Modrzejewska była lepsza od Meryl Streep, a nikt never ever nie miał w łapie większego pierdolnięcia niż August II Mocny.
Ta sama IDEA najprawdopodobniej robi kleksa, kiedy trzeba rozstrzygnąć celebrity deathmatch typu Zeppelini kontra Doorsi, Herbert vs Miłosz, Eco vs Lem. Ale może nie, chętnie poznam wyniki odczytu z absolutomierza.
Trzymając się tej analogii, mówi się, że od Chopina nikt nigdy nie grał lepiej na fortepianie. Jeśli to prawda, to zbliżył się on do tego Absolutu bardziej niż inny pianista który gra jego utwory.
Co znaczy że grał najlepiej? Najszybciej, najdokładniej, miał najlepsze brzmienie, najdłuższe palce, grał najrówniej plecami do fortepianu, umiał grać jedną łapą utwory na dwie, jebał na dwie centrale bez triggerów, wyciskał sztuczne flażolety nogami, sypał na czarnych klawiszach blasty łokciem?
Nie dostrzegasz absurdu porównywania, kto gra
najlepiej, albo porównań typu Di Meola vs. Trey Azagthoth?
Co do listy najlepszych płyt: chyba nikt takiej nie sporządził (bo każdy jest w jakimś stopniu zmysłami ograniczony i jak pojmuje pewien aspekt rzeczywistości mocniej, drugi słabiej) ale sądzę, że takowa w świecie idei istnieje i the wall pewnie powinno się tam znaleźć, mimo iż dla mnie osobiście nie jest to ważna płyta, to nie zaneguję jej wartości, gdyż znam wielu muzyków i estetów których cenię, a dla których jest ona niezwykle ważna i wpływowa.
Przede wszystkim, postrzegamy przez dyferencjację, więc to jak ocenimy jakieś dzieło, w dużej mierze jest zależne od tego, co poznaliśmy wcześniej. Ponieważ nie możemy poznać wszystkiego, to nie mamy wystarczającego materiału, by wydawać takie sądy. Jest przecież zawsze promil szansy, że najbliżej Absolutu był Agathocles na jakimś swoim 92323871 splicie, który wyszedł w 3 kopiach, więc głowny recenzent IDEI nie miał nawet szansy poznać tego stuffu (podobnie jak gry Chopina).
Trochę zaskakuje ta logika: ja nie lubię, ale sporo ludzi mówi, że są fajni, więc wstawiłbym ich do topu wszechczasów. BTW, wiesz że ponoć najlepiej sprzedające się płyty na świecie to płyty country?
Mimo, że nie dane mi będzie tego pojąć, prawdopodobnie dotknęła ona w jakimś 1% tego Absolutu, a ja mimo braku zmysłów które pozwolą mi ten jeden procent odnaleźć, nie neguję jego istnienia.
Czyli trzeba wierzyć że
Słowacki wielkim poetą był.
W każdym dziele jest choć najmniejszy ułamek procenta tego Absolutu, tak jak w każdej osobie jest jakiś geniusz, jednak rzeczywistość nakłada ograniczenia.
Oczywiście. Jeśli wynik meczu nie jest tak oczywisty jak w przypadku Chopin vs Northland, sędzia może zarządzić rzuty karne. Kto szybciej powtórzy poprawnie numer lokomotywy z Przygód Dobrego Wojaka Szwejka, przechodzi dalej.