Nick Cave & The Bad Seeds UK / European tour 2013

[starydobrytom]

koncert sie zbliza, na pewno robimy transport z krakowa, z poznania sa pierwsi chetni, ale ciagle malo...
www.starydobrytom.pl

[starydobrytom]

koncert sie zbliza, na pewno robimy transport z krakowa, z poznania sa pierwsi chetni, ale ciagle malo...
http://www.starydobrytom.pl

[Harlequin]

koncert sie zbliza, na pewno robimy transport z krakowa, z poznania sa pierwsi chetni, ale ciagle malo...
http://www.starydobrytom.pl

Tak, bo to ja do Ciebie dzwoniłem ;) Jednak na 99% bede jechał z Kudowy przez Nachod na własna reke

[witchfinder]

Koncert kurwa roku, doskonałość.

[Harlequin]

Pomimo WIELU WIELU nieprzyjemnych perturbacji okołowyjazdowych Prosiakowi udało się dotrzeć do Pragi na Mikołaja Jaskinie i nie zgodze sie z witchfinderem. To nie był koncert roku. Dla mnie to był koncert życia. Kopara na podłodze, tony emocji, wirtuozeria warsztatowa i kompozytorska... ARTYZM. Jutro napisze wiecej, dpiero wróciłem do Pzn z tygodniowej tułaczki po Kotlinie Kłodzkiej.

[Sineater]

Cóż za wspaniały koncert, jeden z absolutnie najlepszych jakie widziałem w życiu. Nick był w niesamowitej formie, zachowywał się jak maniak. Motyw z dzieckiem na "Tupelo" (stałem w 4 rzedzie jakies dwa metry dalej tu od około 4 min mnie przyprawił o absolutne dreszcze. Genialny "Higgs bosson blues", fantastycznie odegrane "from her to eternity", mocarne wejście na bis z "papa won't leave you henry", porywajaco odegrane, niemal heavy metalowe pod koniec "jubilee street". Szkoda mi tylko, ze Nick na tej trasie gra ultranudny numer God is in the house, ale bylo do przezycia :). Dodatkowo hostel Argentinska 15, ktory wyglada jak wiezienie, a nie hostel. Ale chyba najlepszy numer był jak to samo dziecko mu podawali na stagger lee zaraz przed tekstem "you better get down on your knees and suck my dick before if you don't you gonna be dead" i "oh no, no, no" nicka do mikrofonu, jak to zobaczyl :)
ps. W sex machines museum puszczaja pewien wyśmienity film z lat 20-tych, a konkretnie porno o ksiedzu, ktory entuzjastycznie mietosi posladki grubych kobiet i uprawia z nimi seks w uroczo nieudolny sposob. Jakis znawca tematu moze poda mi jego tytul? :)

[Sybir]

Spojrzałem sobie właśnie na setlistę, zestaw w zasadzie niezmienny w ciągu tegorocznej trasy. Duża frekwencja na konczerto?

[Sineater]

Są male zmiany. Papa won't leave zmienia się z do you love me i jack the ripper, czasem jest sad waters, czasem into my arms. Chyba pelna arena była, jak na czechy bardzo zywiolowa publika. Nick byl albo w dobrym humorze, albo lekko wstawiony, bo z tego co widzialem na youtube na poprzednich koncertach AŻ TAK nie szalał.

[Sybir]

Ja wprawdzie widziałem go na tegorocznej edycji pewnego rodzimego festiwalu, ale tam też dał z kolegami żywiołowy koncert. Z utworów ww. poleciały i "Papa...", i "Jack...", natomiast nie było "Do you love me", niestety.

[MinT]

Nienawidzę Was.

[Harlequin]

To i ja okopie leżącego ;)

Siedziałem na lewej trybunie, wiec scenę widziałem doskonale

Najpierw support. Nie wiem co to za laska, ale o ile na początku podobało mi się, tak po 3 numerze zaczęła irytować mnie jej maniera i to meczenie akordeonu. Moja kobita wykreca ła sie z irytacji i poniekąd ją rozumiem.

Jeśli chodzi o frewkwencje to spodziewałem sie mniejszej. W zasadzie pełna sala, choc widziałem, że szalenstwo podsceniczne miało miejsce głównie z przodu.

Punkty kulminacyjne koncertu:
- przepotężne Jubilee Street z takim pierdolnięciem, że sie poskładałem
- Tupolew z tą mroczna grą świateł i wspomnianym już motywem z dzieckiem
- From Here To Eternity. nosz kurwa jaki rozpiedol! Niejedna kapela metalowa chciałaby brzmieć tak potężnie i mocarnie.
- Totalnie przearanżowane Krzesło Miłosierdzia. KAPITALNE
- Stagger Lee... po prostu nie mam pytań. Przeszli samych siebie
- Higgs Boson Blues... jechał do tej Genewy, serce mu stawało, jechał i snów stawało... kapitalna gra z publika
- We Real Cool - miażdżace zakonczenie koncerty - kawałek zrobił na mnie pirunujące wrażenie w wersji live. Poruszył. Tak jak i cały koncert

Na minus powiedziłbym tylko tyle, że w "We know who U Are" nie słyszałem Ellisa.

Sam Cave ukradł cały szoł. Kapitalna forma wokalna, jeszcze wieksza sceniczna. Nigdy chyba nie uraczyłem takiego magnetyzmu live. Oczywiście nie mozna ująć niczego pozostałym muzykom, bo to co prezentowali to totalny kosmos. Słychać było, że nie był to koncert zagrany na odpierdol.Tony, minilary emocji, liryzm, złość, gorycz, zaduma, nostalgia... było wszystko.

Ze spraw organizacyjnych: wpuszczanie poszło gładko, choć ja wszedłem juz przed 19.00. Radogost za 39 korun - oblecha i woda :/ Hostel APlus koło dworca Florenc zdał egzamin, choć jacyś ciapaci studenccy hipsterzy zrobili niezłą bibę i darli ryyja do późnuch godzin.

[Sineater]

Na minus powiedziłbym tylko tyle, że w "We know who U Are" nie słyszałem Ellisa.

Z tego, co widziałem, nie słyszałeś go głównie dlatego, że był zajęty tańcem i usilnymi próbami wskoczenia na krzesło na jednej nodze :). Nigdy bym się nie zdecydował na trybunę na Nicku, duza czesc magii koncertu polegała na staniu metr od niego oko w oko z jego psychopatycznym wzrokiem. Z ciekawostek: Kolezanka, ktorej Nick wypinal tylek w twarz przez 1/3 stagger lee i regularnie ją opluwał twierdzi, ze Cave jest Bogiem, ale pachnie mimo wszytsko starym dziadkiem-emerytem i nosi dziadkowe gacie :).

[Harlequin]

Na minus powiedziłbym tylko tyle, że w "We know who U Are" nie słyszałem Ellisa.

Z tego, co widziałem, nie słyszałeś go głównie dlatego, że był zajęty tańcem i usilnymi próbami wskoczenia na krzesło na jednej nodze :). Nigdy bym się nie zdecydował na trybunę na Nicku, duza czesc magii koncertu polegała na staniu metr od niego oko w oko z jego psychopatycznym wzrokiem. Z ciekawostek: Kolezanka, ktorej Nick wypinal tylek w twarz przez 1/3 stagger lee i regularnie ją opluwał twierdzi, ze Cave jest Bogiem, ale pachnie mimo wszytsko starym dziadkiem-emerytem i nosi dziadkowe gacie :).

Zważywszy, że hajtałer ze mnie żaden to wolałem jednak trybune ;)

[est]

Nienawidzimy Was.

;)

[martyrdoom]

To jeszcze z mojej strony nieco spóźnione, ale zawsze jakieś, krótkie impresje z koncertu w Wiedniu, 24 listopada. Laska, która supportowała Nicka była, powiedzmy, do strawienia, ale od połowy jej występu poświęciłem się konwersacji. Myślę, że znalazłyby się odpowiedniejsze supporty dla Takiego zespołu. Po występie laski cała hala w Gazometrze została szczelnie wypełniona ludźmi (bilety wyprzedały się już dawno), banery z piwem zgaszono, a na scenę weszli Nick Cave and the Bad Seeds. A weszli, by dać jeden z najlepszych koncertów, jakie widziałem w życiu.

Po pierwsze - kawałki z nowej płyty na żywo brzmią po prostu niesamowicie i masakrują tak, jak JKM masakruje młodego lewaka. Jubilee Street zabrzmiało po prostu potężnie, zwłaszcza końcówka - jak ci goście genialnie operują natężeniem dźwięku, to przechodzi moje pojęcie. Dzięki fenomenalnej interakcji Nicka z publiką takie kawałki, jak Higgs Boson Blues czy Tupelo, zyskały jeszcze bardziej. Przy From Her To Eternity na sali było już kompletne szaleństwo. Blok spokojniejszych kawałków, który nastąpił po tym potwornym szlagierze, pozwolił nieco odetchnąć przed mocarną końcówką, zawierającą m.in. The Mercy Seat i Stagger Lee. Na bis poszły We Real Cool, Do You Love Me i Deanna - czyli sympatycznie.

Prezencja sceniczna zespołu zasługuje na osobną rozprawkę, ale w obliczu moich obecnych problemów z wysławianiem się, podaruję sobie dłuższe spusty. Dość powiedzieć, że ten stary Nick Cave na żywo jest kompletnym szaleńcem, rzuca się w publiczność, bardzo ładnie tańczy i Głos Mu Nadal Dopisuje. Warren Ellis wcale mu nie ustępuje i zastanawiam się, ile smyczków bierze w trasę koncertową, bo ten konkretny, został zupełnie zaorany.