Po pierwsze przepraszam za nieobecność złośliwość nie dała mi dojechać.Po drugie Kolego co się stało bo na ItAF nagłośnienie było przecież super?Sybir pisze:Dawno nie czułem się tak rozczarowany po koncercie. Ale po kolei.
Popołudnie spędziłem sobie miło i rodzinnie, kręcąc się po wrocławskim zoo - jak się później okazało, kopulacje pawianów i lwów były najlepszymi występami, jakich miałem tego dnia być świadkiem. OK, żarty na bok - szczerze pisząc, to najlepsze było Afrykarium ;) Kto nie był, temu szczerze polecam (o ile popiera się niewolę zwierząt i inne przejawy braku humanitaryzmu wobec naszych "braci mniejszych", jak produkcja i jedzenie mięsa, itp. ;)).
Ok. 20 zostałem przetransportowany na miejsce akcji, zaś reszta drużyny wróciła do bazy wypadowej. Zlokalizowałem cel i obrałem kierunek natarcia. Pokonanie bramki nie nastręczyło problemów, mimo kolejki (niewielkiej) szczęśliwców, którzy bilet nabyli przez witrynę organizatora polskiego koncertu trasy HGC. Po przeszukaniu bagażu i wynikającej z tego negatywnej weryfikacji statusu potencjalnego zamachowca, udałem się do halli Zaklętych Rewirów.
Sala niezgorsza, z barem i strategicznie rozmieszczonym stanowiskiem z fatałaszkami i płytami CD i PCV zespołów oraz innymi bibelotami. Na podziwianie architektury nie poświęciłem zbyt wiele czasu, albowiem na scenie produkował się już HAVOK - a pod sceną kilkunasto-, kilkudziesięcioosobowy tłumek fanów załogi z Denver. Dziewczęta i chłopcy bawili się wprawdzie żywiołowo, aczkolwiek miałem wrażenie, że jednak zbyt grzecznie - jakieś uniki, jakieś hamowania dla zmniejszenia impaktu. Taki np. Maniek, gdyby był obecny, robiłby tam za przeszkolan... ups, pardon! nauczycielkę przedszkolną (taką z zarostem i "słowiczym" głosem) wśród małoletnich
podopiecznych. Co do Amerykanów, to grali żwawo, energicznie i widać było, że się nie oszczędzają. Materiał zagrali, z tego co kojarzę, przekrojowy (zabijcie, nie pamiętam tytułów :D). Byłoby lepiej, gdyby nie nagłośnienie - choć słyszałem gorzej nagłośnionych "rozgrzewaczy". Skończyło się na pokiwaniu głową i potupaniu stopą w moim wydaniu i na orędziu wokalisty, który na koniec występu zaapelował do słuchaczy crossoverowo - o samodzielne myślenie, sceptycyzm i "otwarte głowy" (co osobiście raczej mało pozytywnie mi się kojarzy :D).
Pierwotnie w planie GORGUTS miał grać wprawdzie jako pierwszy zespół, ale na potrzeby wrocławskiego koncertu nastąpiła roszada i Kanadyjczycy wyszli na scenę Zaklętych Rewirów jako drudzy. Próba dźwięku trwała dłuższą chwilę, ale to w kontekście granej przez Lemaya i sp. muzyki wydało mi się to oczywiste. Potem zaś zaczął się koncert, a ja powoli, z utworu na utwór, zacząłem się zastanawiać, jak to jest możliwe, że zespół po próbie zaakceptował takie a nie inne brzmienie, wykręcone wspólnie z technicznym. Płaskie wokale, gitary bez mocy, perkusja za bardzo do przodu, w dodatku brzmiąca jak - nie przymierzając - serie z karabinu maszynowego (inna rzecz, że perkusista IMHO ze 2-3 razy nie bardzo się wyrobił). Odpowiednie dociążenie dźwięku nastąpiło dopiero gdzieś między An Ocean of Wisdom a Forgotten Arrows. Wcześniej zaś... Taki przykład: Koledzy pewnie kojarzą przyspieszenie i perkusyjny łamaniec w Nostalgii i następujące po nim gitarowe pierdolnięcie, prawda? No to tym razem tego pierdolnięcia nie było. Innych zresztą też. Koncert Kanadyjczycy zakończyli po sześciu utworach (setlist.fm podaje siedem, ale ja akurat naliczyłem tyle - a muszę przyznać, że byłem trzeźwy) - co przelało czarę goryczy (choć może to lepiej, przy takim nagłośnieniu...). W ramach protestu nawet nie poszedłem przybić piąteczki z Luc'iem :V
Przed występem gwiazdy wieczoru, tj. CONVERGE, przerzedziły się nieco szeregi koncertowiczów - nie każdemu w końcu musi pasować stylistyka proponowana przez tych miłych chłopców z Salem, Massachusetts. Płyty kojarzę raczej słabo, w dodatku tylko dwie lub trzy z ich dorobku, ale w pamięci wciąż mam wspomnienie ich koncertu w starej Progresji kilka lat temu. Wtedy był ogień, choć publiki było znacznie mniej. We Wrocławiu zaś proporcje się odwróciły - tzn. CONVERGE dawali, ile fabryka dała. A to, że za fabrykę robił Pan Techniczny, który dopiero gdzieś w połowie ich występu zaczął jako-tako ogarniać brzmienie, to inna kwestia (choć nie wykluczam, że jestem wobec tego człowieka niesprawiedliwy, a wszystkiemu winna jest akustyka sali). Gdzieś w 1/3 koncertu jak bumerang powróciło to, o czym wspomniałem w pierwszym akapicie - że tego dnia najlepszą "rozrywkę" zapewniły zwierzęta. Konkretnie, nietoperz szalejący po sali w okolicach trzeciego numeru Amerykanów. Serio, byłem trzeźwy jak świnia - ten nietoperz musiał tam być :D
Nie wytrwałem do końca. Górę wzięło zmęczenie - fizyczne i psychiczne (chyba to drugie bardziej). Może gdyby nagłośnienie było lepsze, a ja intoksykowałbym się jakimiś serwowanymi przy barze specyfikami, moje wspomnienie o tym koncercie byłoby pozytywne? Niestety, w pamięci pozostanie mi obraz negatywny - chyba najsłabszego koncertu, na jakim byłem w ciągu ostatniego roku - co uwiera mnie tym bardziej, że parę kilometrów musiałem pokonać, żeby na nim się stawić.
Gradację mógłbym podać za kol. Dubanem, z tą różnicą, że zrównałbym miejscami Gorguts i Converge. Niemniej, reakcje tłumu były dość jednoznacznie pozytywne i pełne aprobaty, co z oczywistych pewnie nie tylko dla mnie względów trudno mi zrozumieć ;)
Converge, Gorguts, Havok/Wrocław 20.08
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
-
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1143
- Rejestracja: 19-07-2011, 15:06
Re: Converge, Gorguts, Havok/Wrocław 20.08
- Sybir
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10927
- Rejestracja: 16-11-2011, 22:15
- Lokalizacja: Voivodowice
Re: Converge, Gorguts, Havok/Wrocław 20.08
Inna sala, proszę Kolegi. Pralnia > Zaklęte Rewiry.
nicram pisze:Antichrist niszczy UaFM w pięć sekund.
Triceratops pisze:szczepic sie mozna na rzadko mutujace i w miare stale genetycznie wirusy, jak gruzlica, krztusiec, blonica czy np koklusz
- KAKAESIAK
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2458
- Rejestracja: 19-01-2007, 17:32
- Lokalizacja: KALISZ
Re: Converge, Gorguts, Havok/Wrocław 20.08
Inna sala miało być jeszcze lepiej a wyszło niestety tak sobie
Havok - widziałem, ale nie moja muza
Gorguts - lekki zgrzyt brzmieniowy, mimo to gęsto jak w bagnie, z każdym kolejnym odsłuchem ostatni pełniak zyskuje u mnie coraz bardziej
Converge - występ sceniczny bdb, skaleczony w pierwszej połowie przez brzmienie niestety
ludzi cały przekrój od fanów Nails, Full Of Hell, Cro-Mags po Godflesh, Bolt Thrower czy Darkthrone, Testament i Tragedy
Havok - widziałem, ale nie moja muza
Gorguts - lekki zgrzyt brzmieniowy, mimo to gęsto jak w bagnie, z każdym kolejnym odsłuchem ostatni pełniak zyskuje u mnie coraz bardziej
Converge - występ sceniczny bdb, skaleczony w pierwszej połowie przez brzmienie niestety
ludzi cały przekrój od fanów Nails, Full Of Hell, Cro-Mags po Godflesh, Bolt Thrower czy Darkthrone, Testament i Tragedy
In a world of compromise...some don't